III

20 3 0
                                    

 Upadki bolą, złamane serce jeszcze bardziej, upokorzenie jest trudne do uniesienia, ale największy ból jaki człowiek może poczuć na ziemi, to ból straty. Są lepsze i gorsze momenty, ale zawsze, gdzieś z tyłu głowy będzie myśl, która jak sygnalizacja świetlna przypomina ci, kiedy masz stanąć, a kiedy ruszyć, nieustannie i bez możliwości przeoczenia przypomina o sobie, zazwyczaj wtedy, kiedy najmniej jej potrzebujesz. 
- Panno Cavendish, zajęcia są tutaj - odezwał się głos tak chłodny i wypruty z emocji, że moje serce stanęło. Podniosłam wzrok, żeby natrafić na parę ciepłych oczu, które wpatrywały się we mnie w taki sposób, że gdyby wzrok byłby w stanie zabijać, już dawno leżałabym martwa. - Odpowie mi pani na moje pytanie? - rzucił wyraźnie wyprowadzony z równowagi moją nieuwagą. 
Czułam na sobie wzrok ponad dwustu oczu obecnych na auli i jedyne na co miałam teraz ochotę to rozpłynąć się w powietrzu i zniknąć. Przejrzałam pobieżnie to co wyświetlał z projektora i co zdążył zapisać na tablicy. Zaczął nerwowo wystukiwać rytm stopą ponaglając mnie. Przełknęłam gulę w gardle. 
- Świadek zmienił dwa razy zdanie co do okoliczności w jakich widział oskarżonego, więc jest mało wiarygodny, moim zdaniem należałoby się przyjrzeć zeznaniom dziewczynki. Co prawda ma kilka lat, ale to obecnie bardziej wiarygodny punkt zaczepienia i przede wszystkim na rękę dla klienta - odpowiedziałam z pełnym przekonaniem w głosie, chociaż ręce na stoliku drżały nerwowo. 
Profesor przyglądał mi się badawczo dłuższy czas i odwrócił się do mnie plecami, żeby zapisać coś na tablicy. Wypuściłam powietrze, które do tej pory nieświadomie wstrzymywałam. 
Nie lubił mnie. Nigdy mnie nie lubił. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby to stwierdzić. Nie wiem na jakiej podstawie i dlaczego wydał na mnie taki, a nie inny osąd, ale tak to właśnie wyglądało od zawsze. Zawsze znalazło się coś co robiłam źle albo niedokładnie, żadna czynność nie była do końca akceptowana, bo każdą mogłabym wykonać lepiej. W tym właśnie się specjalizował, w wytykaniu mi błędów i upokarzaniu, jeśli naszła mu na to ochota. Ironią był fakt, że spędzałam z nim całe swoje dotychczasowe życie. Jego dom był moim domem, a to wszystko przez inną parę ciemnych oczu, tak podobnych i tak różnych od jego. 
Bycie masochistą chyba jest wpisane w moją naturę, bo mogąc wybrać każdą możliwą uczelnię na świecie, każdy możliwy kierunek, każdy możliwy fakultet, grupę, prowadzącego, zdecydowałam się wybrać jego uczelnię, jego kierunek, jego grupy, fakultety i chciałam jego jako mojego promotora. Był jaki był, ale wiedziałam, że jest specjalistą w tym co robi i chyba po prostu chciałam mu udowodnić, że wiem i potrafię więcej niż mu się wydaje.
Przez resztę wykładu siedziałam skupiona notując każde jego słowo, nawet te zbędne. Czułam na sobie od czasu do czasu jego spojrzenie, ale starałam się je ignorować, tylko po to, żeby przyglądać mu się, kiedy skupiał się na czymś innym. 
Myślałam o precyzji z jaką wypowiada każde słowo, zupełnie tak, jakby miał wewnętrzną wagę, która mierzyła wartość danego słowa nim opuszczą jego usta. Nie spieszył się, miał czas, żeby zająć się wszystkim. Nie skupiał się na błahostkach, ale każdy szczegół był dla niego istotny. Było w nim coś tak hipnotyzującego, że połowa auli, większa połowa, nawet mężczyźni nie odrywali od niego wzroku. Sama przyłapywałam się na przyglądaniu mu się. Może nie pod względem fizycznym, ale imponował mi. Ceniłam go jako jednego z niewielu ludzi w moim życiu i jako jednego z nielicznych chciałam, żebym i ja kiedyś, mogła mu czymś zaimponować. 
Kiedy już odwrócił się do nas plecami i skupił się na papierach, dając nam tym samym znak, że skończył, wstałam ze swojego miejsca i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. 
- Pani zostaje - oświadczył nawet się nie odwracając. Zamarłam na chwilę i spojrzałam na niego. Przekładał swoje dokumenty kompletnie nie zainteresowany moją osobą. Odezwać się? Rozpakować? A może usiąść? Czy lepiej stać? Zadawałam sobie kolejne pytania nadal stojąc zmrożona i wpatrując się w niego. Odwrócił się do mnie, kiedy drzwi auli zamknęły się za ostatnią osobą, i uniósł brew. - Dobrze się pani czuje? - spytał, ale nie było w tym pytaniu żadnej troski, bardziej zirytowanie. 
Skinęłam delikatnie głową. 
- Tak - wydusiłam z siebie. 
Widziałam, że był bliski przewrócenia oczami, ale zdołał się powtrzymać. 
- Rozumiem, że ma pani wyższą pozycję niż reszta studentów, ale obowiązują panią takie same zasady, a nawet oczekiwałbym, że ktoś z pani pozycją będzie tym bardziej wiedział jak się zachować i traktować z szacunkiem moje zajęcia, mnie i resztę studentów, bo przez pani zachowanie musiałem zatrzymać zajęcia, żeby zwrócić pani uwagę i tym samym oderwać uwagę i przerwać skupienie reszty - powiedział przyglądając mi się badawczo. Jak to możliwe, że tak ciepłe oczy mogą być tak zimne, pomyślałam. Postąpił krok w moją stronę, że dzieliła nas zaledwie odległość ramienia. Moje serce zaczęło walić i miałam wrażenie, że jest tak głośne, że słyszy każde uderzenie. - Na moich zajęciach jest pani zwykłym śmiertelnikiem, nikim więcej niż zwyczajnym studentem. Czy wyraziłem się jasno?
- Oczywiście, profesorze - odpowiedziałam od razu nie chcąc go jeszcze bardziej irytować.
Przytaknął jedynie i wrócił do swoich dokumentów ignorując mnie, znowu. Zebrałam szybko swoje rzeczy i opuściłam jego aulę. Zwykły śmiertelnik. Brzmi jakbym była jakimś legendarnym stworzeniem z baśni, miała jakieś magiczne zdolności, a bardziej przypominam dziewczynkę z zapałkami niż wróżkę ze Śpiącej Królewny. Chciałabym poczuć się jak zwykły śmiertelnik, kiedy idąc korytarzem czułam na sobie spojrzenia zastraszającej liczby osób. Miałam ochotę założyć kaptur na głowę i po prostu zniknąć. Zamknąć po prostu oczy i zniknąć... I właśnie taki był plan, przynajmniej częściowo. 
Wchodząc do biblioteki od razu poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają. Zapach książek i drewna kojarzył mi się z biblioteką w domu rodzinnym mojej mamy i może właśnie dlatego tak bardzo lubiłam spędzać tu czas. Uśmiechnęłam się ciepło do bibliotekarki, starszej pani, która tak samo jak ja kochała to miejsce. Od razu skierowałam się do swojego kąta, w którym stało stare biurko z lampką z zielonym kloszem, jak we wszystkich kancelariach prawniczych, otoczone przez regały z moimi ulubionymi książkami, dla których czas i ludzie nie byli zbyt łaskawi. Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam, że przy moim biurku siedzi jakiś chłopak studiując jakąś książkę. 
- Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego akurat to miejsce - oświadczył podnosząc na mnie wzrok. 
- Słucham?
- Odkąd pojawiłaś się na uczelni zawsze spędzasz każdą przerwę.
- Szpiegujesz? - spytałam podchodząc ostrożnie do parapetu. 
- Bardziej obserwuje - przyznał obserwując mnie. - I rozumiem już czemu tu przychodzisz, prawdziwe skarby, a nikt tu nie przychodzi. 
- To prawda - zgodziłam się wyjmując swoje notatki. 
- Pytanie brzmi, czy przychodzisz dla nich, czy dla świętego spokoju, bo nikt tu nie przychodzi - rzucił. Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się lekko. Jasne oczy iskrzyły się delikatnie, kiedy kąciki ust poszły w górę. Odwzajemniłam niepewnie uśmiech i wyjęłam pióro. - Mało kto ich używa - zauważył. 
- Moja mama je lubiła, wyznawała zasadę, że nawet ściągę należy potraktować z szacunkiem i dać jej coś z piękna - odpowiedziałam. Ułożyłam wszystko starannie na gromadce i wyjęłam okulary. - Poza tym, jeśli ktoś cie z nią przyłapie wystarczy przycisnąć mocniej, żeby uwolnić tusz i cała będzie zalana i nikt nie dojdzie co na niej było. Brak dowodów, nikt ci nic nie udowodni i domniemanie o niewinności - dodałam po chwili namysłu. 
- Pomysłowe, nie wpadłbym na to - zgodził się z uznaniem na co skinęłam i uśmiechnęłam się lekko zasłaniając włosami. - Taki piękny uśmiech nigdy nie powinien być zakryty. - Spojrzałam na niego. To nie był żart. Mówił to z takim spokojem i przekonaniem, że to musiała być prawda. Jakby to było dla niego coś oczywistego. Wyciągnął rękę, którą ujęłam, a on schylił się i musnął ją delikatnie swoimi ustami. - Brian. 
- Alexandra. 
- Miło cie w końcu poznać, królewno.
- Ciebie również...stalkerze. 

Don't Say You Love MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz