rozdział III

265 14 0
                                    

Jeśli czytasz tą historię i podoba Ci się, to zostaw po sobie jakiś ślad :) Miłego czytania :)

Okej.
Pomyślałam : "nie będzie tak źle". Nienawidziłam tej kobiety, ale może jeśli dobrze pójdzie wypuści mnie jakimś cudem wcześniej. 

Wstałam z ławki na korytarzu i gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający o końcu lekcji, udałam się nim do sali kar.

Nie, oczywiście, że klasa się tak nie nazywała, na jej drzwiach widniał nawet napis ‘sala plastyczna’, ale sztuka to chyba ostatnia rzecz jaką można tu uprawiać.
Zaśmiałam się pod nosem.

Nigdy nie należałam do wzorowych, ale był to pierwszy raz gdy wylądowałam w tym miejscu.

Dość odpychającym miejscu.

Otworzyłam drzwi, a moje nozdrza dopadł silny zapach papierosów. Rozejrzałam się po sali, a przy oknie ujrzałam męską postać, stojącą przed sztalugą i pracującą zawzięcie nad obrazem, w jednej ręce trzymając pędzel, a w drugiej dopalającego się papierosa.
Stał wyprostowany, od czasu do czasu odchylając się do tyłu, by podziwiać to, co udało mu się namalować w ciągu poprzednich 10 sekund.
Narcyz.
Wysoki, dość dobrze umięśniony narcyz.
Miał pięknie zarysowaną szczękę, a kruczo czarne włosy, uciekały gdzieniegdzie spod czapki.

Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę, próbując zrozumieć jego zachowanie i to jakim cudem nie zauważył, że ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Tu chyba nie wolno palić – rzuciłam zaczepnie, gdy postanowiłam odejść od drzwi i usiąść przy jednej z ławek.
- Zwykle nikt tu nie przychodzi – odpowiedział, wciąż nie odwracając się w moją stronę. Najwidoczniej nie był zainteresowany rozmową. Nie zamierzałam nalegać.
- Po co tu przyszłaś? – spytał nagle, niezbyt grzecznie.
- Odbywam karę.
- U pani Thomson? – wreszcie spojrzał na mnie, i poraził niemal czarnymi oczami.
- Tak – odpowiedziałam onieśmielona jego wzrokiem.
- Nikt tu nie przychodzi. To nie jest sala kar.

Ależ jest.

- Kazano mi tu przyjść, więc jestem.
- Okej, spokojnie.

Jestem spokojna.

- A tak poza tym – uśmiechnął się nieśmiało, choć nie wyglądał na takiego - Jestem Zayn – odłożył pędzel, a papieros już dawno wylądował w popielniczce. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w geście uścisku, kompletnie zaskakując mnie tym.
Spojrzałam na niego, i zrobiłam to samo.
- Birdy
- Birdy ? – wyczułam w jego głosie chęć wyszydzenia mojego imienia – Dziwne. Niespotykane.
- Niepowtarzalne – dodałam, mając go już dość.
- Oczywiście – powiedział, śmiejąc się i po chwili powrócił do swojego zajęcia.
Nie próbowałam na siłę kontynuować rozmowy, która i tak nie zmierzała w żadnym konkretnym kierunku.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Było bardzo zaniedbane.
Każda powierzchnia nie zajęta przez płótna, pędzle i farby pokryta była grubą warstwą kurzu. Podarte gdzieniegdzie zasłony w oknach wydawały się mieć lata swojej bieli już dawno za sobą, a te nażółknięte dymem z papierosów Zayna dopiero przed. Nie mogło dziwić to, że nikt na co dzień nie korzystał z tego pomieszczenia.
Miejsce to jednak było jakoś szczególnie klimatyczne i im dłużej się tam przebywało, tym mniej przeszkadzała woń papierosów, wszędobylny kurz i opryskliwość spotkanych tam osób.

Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że za 40 minut będę wolna. W tym czasie w sali pojawiła się Pani Thomson, gromiąca mnie, co jakąś minutę wzrokiem za zupełnie nic. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
Fascynowała mnie za to ta dziwna postać przy sztaludze. Wydawało się, że był obecny tutaj tylko ciałem, a jego dusza z uparciem próbowała przedostać się na obraz.

10 minut.  

7.

AlmostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz