𝟏

3.8K 267 220
                                    

    Pogoda w Los Santos ostatnimi dniami kompletnie nie przypominała, że mamy już marzec, a matura zbliża się wielkimi krokami, goniąc pewną klasę z jednego z wyspowych liceów. Mimo wszystko dobry humor i uśmiech nie znikał z ich twarzy. Tak było przez wszystkie lata znajomości. Trzymając się w grupach, spędzali miło czas, a każda nowa lekcja była dla nich nową szansą, na kolejny głupi żart. 

— Ile mamy jeszcze na niego czekać? — spytała pod nosem Sky, stojąc pod ścianą. Dookoła towarzyszyły jej inne dziewczyny.

— Nie wiem. Mówił, że zaraz przyjdzie. — do rozmowy wtrącił się chłopak, który wyłonił się zza rogu korytarza. San.

   Każdy czekał na nauczyciela. Mieli z nim teraz lekcje, a to oznacza, że czeka ich kolejna próba poloneza przed studniówką. Nie każdy był z tego zadowolony, ale to tylko jedna studniówka i jeden taniec, który będą mogli wspominać. Pary były wybierane bardzo spontanicznie. Niekiedy dochodziło do sytuacji, gdzie trzeba było się nimi wymieniać. Zrozumiałe. 

   Klasa dzieliła się mniej więcej na trzy grupy. Pierwsza grupa, którą kierował niskawy srebrnowłosy chłopak była jedną z tych bardziej zadziornych grup. Częste odpały na lekcjach, to ich sprawka. Druga grupa była bardziej spokojna. W niej nikt nie kierował, a ja już, to lider zmieniał się co kilka dni. Ich głównym zajęciem było uspokajanie pierwszej grupy i tłumienie ich głupich żartów. Trzecia grupa była kompletnie odklejona od dwóch pozostałych, bo ich członkami były same dziewczyny. Spokojne, opanowane. Nic szczególnego się u nich nie działo, chociaż co wtorkowe plotki nagle były na ustach reszty klas ze szkoły. Cichy chaos był ich najlepszą taktyką, by pozostać dalej bez skazy.

— Nie chcecie się zerwać? To i tak nasza ostatnia lekcja. — zwrócił się do wszystkich wysoki chłopak. Vasquez. 

— Siadaj Vas. Zawsze możesz pogadać z nami i minie ci szybciej czas. — odparła jedna z dziewczyn. Heidi od dłuższego czasu lubiła denerwować go tym przezwiskiem. 

— A o czym nawijają piękne panie? — Carbo wstał z ziemi i oparł się o ramię niskiej, zielonowłosej dziewczyny. 

— Zastanawiamy się, co założyć na studniówkę. — Kylie zrzuciła z siebie ciężar i poprawiła lekko skórzaną kurtkę. — Mamy problem, bo ja, Summer i Sky mamy podobne sukienki... 

— Dobra ważne pytanie. Są identyczne, czy po prostu kolor mają podobny, a wy nie odważycie się wyglądać jak inne. — przyłączył się do nich Erwin, akcentując cudzysłowem ostatnie słowo. 

— Dobra ucisz się dziadu. Po co ty farbowałeś te włosy! — spytała załamana Summer. — Czemu akurat na siwo... Nawet nie mówię nic o Carbo, bo on ma białe i jeszcze jakoś wyglądają. 

   Erwin kilka dni przed tak ważnym dniem postanowił, że super pomysłem będzie odświeżyć trochę kolor włosów, co było kompletną porażką. Jemu, fakt faktem, bardzo się podobało, ale opinia znajomych była bardzo odmienna. Kilka dni musieli się przyzwyczaić, a żartom nie było końca do teraz. Istna tragedia. 

— A wy co zakładacie chłopaki? — ciszę przerwała Sky.

— Ja chciałem założyć coś luźnego, jak mamy tańczyć poloneza. — odparł Blush. — Labo i Dia też chcieli, ale chyba zmienili zdanie.

   I w tamtym momencie Erwin odciął się trochę myślą. Nie brał udziału w tańcu, więc jego rozmowa po prostu nie dotyczyła. Nie lubił tańczyć. Musiał błagać na kolanach nauczyciela, żeby nie kazał mu się upokarzać. Na szczęście jego prośby zostały wysłuchane. Została jeszcze kwestia, czy w ogóle przyjdzie na studniówkę. Miał towarzyszyć Heidi, jako przyjaciel, ale zaczynał wątpić w to, czy faktycznie chce tam się wybierać. Trudny wybór, ale nikogo nie poprosi o pomoc, bo odpowiedź będzie już znana. Ma iść i nie wymyślać. Klasyka. 

𝐒𝐭𝐨 𝐃𝐧𝐢 [𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧 𝐱 𝐌𝐨𝐧𝐭𝐚𝐧𝐡𝐚]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz