Poły mojego płaszcza zatrzepotały cicho wraz ze słabym podmuchem wiatru, a ja zatrzęsłam się pod ich wpływem. Arktyczne powietrze jasno dawało znać wszem i wobec, że zbliża się pora nagich drzew. Wszystko powoli zapadało w sen, jakby potraktować ich wszystkich znakiem Somme. Nawet potwory zadawały się hibernować w swoich norach i zamkach. Nic więc dziwnego, że większość wiedźminów, nie mogąc znaleźć zleceń, zjeżdżała na ten okres do swych warowni albo zaszywała się w tylko sobie znanych miejscach. Odwiedziłam dwie takie twierdze, ale to było tak dawno temu... Skrzywiłam się. I ja musiałabym pomyśleć nad powrotem na kontynent w najbliższym czasie, jeśli chciałam uciec przez chłodem. Na Skellige piździło zawsze, ale kiedy sypie śnieg, życie na szlaku staje się trudniejsze.
Obróciłam się i rozpoczęłam znów wędrówkę po tym samym torze.
Zerknęłam w bok, na oddalone o kilkanaście metrów skupisko druidów płci wszelakiej. Obradowali, siedząc w okręgu przy wielkim ognisku, nieraz przekrzykując się wzajemnie.
Wiem o czym debatowali. O mnie.
Najwyraźniej pomysł przestawienia mi zlecenia nie przyjął się jednomyślnie. Najwyraźniej musiało to być coś ważnego. I niebezpiecznego. Wszak wiadomym było, że leśni uczeni nie dzielili się swoimi sekretami chętniej. Czasem jednak, gdy wiało od tamtej strony, dało się wychwycić pojedyncze słowa, a czasem nawet i całe zdania.
"... dziewczyna! Naprawdę chcesz narażać..."
"... zginie..."
"... tu nie liczy się siła..."
Przewróciłam oczami i prychnęłam. Uczyłam się sztuki fechtunku, bestiariusza i podstaw magii przez lata! Jednak jak widać nie wszystkim to wystarczało.
"... nie mamy wielu alternatyw"
" ... nie słyszałem o niej..."
" ... znam. Uratowała mi Varg'a!"
Drgnęłam, słysząc znajome imię i głos. Dyskretnie odgarnęłam włosy za ucho i wytężyłam słuch. Miękki baryton opowiadał dalej tubalnym głosem:
- Ano, w drodze do Kear Trolde mój wilk Varg... co się krzywicie, patałachy! W drodze do Kear Trolde, Varg postanowił urządzić sobie spontaniczne polowanie na królika i jak wystrzelił w skog, to tyle go widziałem. Narwany jest skubaniec, narwany, zresztą pewnie to wiecie. Dotknąć się nie da. Ale ja czekam i czekam, a tu minęła noc. Myślę, wpadł biedak na jakiego potwora, tym bardziej, że ponoć coś w tamtym rejonie zabijało zwierzynę, ale chociaż sprawdzę czy po jakim gościńcu się nie wlecze. Patrze, a on leżym, rozwalony przy ognisku, opatrzony, a po drugiej stronie jaka dziewka gotuje obiad. Miecz na plecach - widać, że wojowniczka. Podchodzę, pytam się, co się stało, a ta mnie opieprzyła, że jak ja go pilnuje, bo o mało go czart nie zjadł. Ja się pytam, czart? Tutaj? I jak uciekła, no bo z takim bydlęciem to i grupa najwyśmienitszych wojowników miewa problem. Rozważam już udanie się do Cracha, co by jaką wyprawę zorganizował, a ona, że zabiła! Sama. I że wiedźminem jest. I fakt dalej łeb leży. Wiec w wielkim zdziwieniu, patrze na wilka, wilk patrzy na mnie jakby się uśmiechał...
- Do rzeczy... Pratat, do rzeczy...
- ... Dobrze. No to ja się żegnam z Vargiem, a ten podchodzi do niej i się łasi. Do niego! Nawet na mnie czasem warczy.
- Może ma cię dość. - grupa wybuchła śmiechem.
W tym momencie wiatr zmienił kierunek i zniekształcił dalszy przebieg rozmowy. Zaklęłam w duchu i w przypływie goryczy kopnęłam kamień, leżący na drodze. Varg... pamiętałam tego wilczura, piękne stworzenie, ciekawe co u niego... Muszę zapytać się o to Pratata. Ale nie mogę, jeśli mam wyjechać. Westchnęłam. Nie wiem nawet co tu jeszcze robię, ale... jestem ciekawa. Ciekawa co tu się dzieje i tej tajemnicy, nad którą musi debatować całe obozowisko! Z drugiej strony, nie bez przyczyny mówią, że ciekawość zabiła kota.
CZYTASZ
(Nie)wiedźmin
Fantasyfanfiction do sagi ,,Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego oraz gier na jego podstawie z cd project red!!! Wiedźmin. Zawód czy rasa? Od lat przemierzają oni Kontynet, zabijając potwory panoszące się po świecie. Stworzeni, przy użyciu magii, gdyż żaden cz...