Chłopak o blond włosach siedział przed komputerem i ze skupieniem wpatrywał się w ekran, gdy nagle usłyszał zirytowany krzyk:
- Łukasz! No chodź tu! - jego siostra wołała go już któryś raz, lecz dopiero teraz do niego to dotarło. Odsunął się na krześle do tyłu, zdjął słuchawki i również odpowiedział:
- Idę już! - Wstał, wyłączając przy tym komputer i wziął swój plecak. Pospiesznie zbiegł na dół, gdzie czekała na niego widocznie zdenerwowana dziewczyna. - Czekaj, ubiorę się - Minął ją jak gdyby nic i zarzucił na siebie kurtkę i czapkę. Założył buty i spojrzał na siostrę. - No już nie złość się, już jestem. - Uśmiechnął się głupkowato, a Kasia westchnęła.
- Dawaj, bo czekają na nas. - Nastolatka ubrana w spódniczkę i kozaki wyszła na dwór w pośpiechu kierując się w stronę sklepu. Śnieg skrzypiał im pod butami, gdy oboje przemierzali chodnik, rodzeństwo miało spotkać się z ich wspólnymi przyjaciółmi.
- Heja! - Usłyszeli z oddali krzyk, a po chwili zobaczyli jak para wyłania się zza śnieżycy. - Postanowiliśmy pójść w waszą stronę - brunetka wypowiedziała wciąż podniesionym głosem z daleka. Wszyscy wymienili się uściskami, zaczynając od razu przy tym rozmowę. - Wiecie, ja i Marcin mamy już "półrocznicę" - pochwaliła się przyjaciółka, przytulając się przy tym do ramienia jej chłopaka.
Stanęli na wysepce między przejściami dla pieszych, gdy Kasia przerwała im rozmowę głośnym niecenzuralnym słowem, a brat od razu zawtórował wypowiadając jej imię ostrzegawczym tonem. Nastolatka gorączkowo się rozglądała i nagle cofnęła się na przejście, by podnieść swój telefon.
-Auto! - Tylko to słowo dotarło do Łukasza, a jego nogi ruszyły w stronę jezdni. Ewelina, która ostrzegła przed pojazdem w przerażeniu stała tylko jak słup soli i wlepiała wzrok to w rodzeństwo, to w auto, które ledwo co było widać, przez spadający śnieg. Wszystko wydawało się trwać minuty, kierowca który pod koniec zauważył rodzeństwo po środku jezdni wcisnął hamulec do samej ziemi. Łukasz popchnął Kasię i wtedy wszystko przybrało jeszcze bardziej zwolnionego tempa. Jego mina z zaciekłej stała się przerażona, gdy auto bezwładnie skręciło. Mężczyzna za kółkiem starał się z całej siły trzymać nieruchomo kierownicę, ale przez śnieg na drodzę, zarzuciło go, a przed maską pojawiła się upadającą dziewczyna.
Nawet nie zdążyła odwrócić głowy przed tym jak poczuła uderzenie, jej całe ciało zapłonęło agonicznym bólem zanim straciła przytomność. Chłopakowi momentalnie zmiękły kolana, ale nawet nie zdążył upaść, a w jego ciało uderzył bok samochodu i również zawładnęła nim ciemność. Marcin i kierowca pojazdu rzucili się w stronę rannych.
- Kurwa, Ewe dzwoń na pogotowie! - Pierwszy raz usłyszała jak jej partner odzywa się do niej takim tonem. Przerażenie, złość, rozpacz - to i inne emocje przebijały się w jego słowach, to ją ocknęło, wyciągnęła telefon i wybrała numer drżącymi rękoma. Około trzydziestoletni mężczyzna zachowujący pozornie spokój podszedł do dziewczynki, którą potrącił. Jej nieprzytomna twarz ociekała krwią, ale z jej ust nie widział ulatującej pary. Przystawił twarz, mając nadzieję na jakikolwiek świst oddechu, lecz nic takiego się nie działo. Usłyszał jak prawdopodobnie przyjaciel tej dwójki krzyknął, że chłopak oddycha. Odpiął płaszcz dziewczyny, w jego oczach zbierały się łzy, przemusił się by rozpocząć resuscytację. Marcinowi san płakał, nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie świadkiem wypadku, a tym bardziej własnego przyjaciela, którego ustawiał właśnie w bezpieczniej pozycji. Nie miał odwagi podejść do Kasi, którą ratował nieznajomy. Spojrzał na swoją dziewczynę, która łkając opowiadała co się dzieje operatorowi numeru ratunkowego. Odwzajemniła jego wzrok i krzyknęła, że ma cały czas monitorować stan Łukasza. Zanim usłyszeli syreny, zdawała się minąć cała wieczność. Ratownicy podbiegli do poszkodowanych, odsunęli mężczyznę i przejęli ratowanie dziewczyny, a nastolatka przenieśli na noszach do karetki. Odjechali z nim w mgnieniu oka.
Para spojrzała znów po sobie i podbiegli do Kasii, nie było ich stać na pytanie - "Czy będzie żyła?". Ją także przenieśli do karetki nie zaprzestając czynności, które miały przywrócić jej oddech. Policjanci podeszli do pozostałej trójki.***
- Słucham, o co chodzi? - Kobieta przystawiła telefon do ucha i po paru sekundach zastygła bez ruchu. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. - Filip! - Jej głos się załamał wołając męża.
- Co się dzieje, skarbie? - Mężczyzna podszedł do swojej kobiety zaniepokojony i ujrzał jej twarz pogrążoną w grymasie rozpaczy. Położył dłonie na jej ramionach i poczuł jak cała drży.
- Nasze dzieci są w szpitalu. - Jej łamiący głos drażnił uszy, lecz jednak treść tego zdania wstrząsnęła nim bardziej. Bez zbędnych pytań chwycił kluczyki od auta, ubrał buty, pospieszył żonę i oboje wsiedli do auta, odjeżdżając z piskiem opon. Jechali w milczeniu, dopiero pod koniec, Filip spytał żony, co dokładnie się stało, lecz ona nie potrafiła nic powiedzieć. Poczuł wbzierające w nim emocje, ale to nie było teraz najważniejsze, stanął na parkingu i trzaskając drzwiami wyszedł z auta. Maria musiała wręcz biec za nim, żeby nadążyć za jego krokiem.
- Jestem ojcem Łukasza i Kasi Olszewskiej, gdzie są? - Ojciec położył obie dłonie na blacie i czekał niecierpliwie na odpowiedź. W środku cały był rozgorączkowany. Kobieta odpowiedziała, że są w stanie krytycznym na oddziale intensywnej opieki i żeby pytać lekarza ordynatora o szczegóły. Rodzice pobiegli w stronę OIOMu, o mało nie przewracając się o próg korytarza. Matka chwyciła za ramię pierwszego lekarza jakiego ujrzała, pytając go, co z jej dziećmi. Doktor z opanowaniem uwolnił się od uścisku kobiety i powiedział:
- Stan chłopaka udało się ustabilizować, lecz dziewczynka jest wciąż w stanie krytycznym, leży pod respiratorem. - Nie mogli nawet pójść jej zobaczyć, siedzieli oboje przygarbieni przy synu, matka trzymała jego rękę, wciąż szlochając. Ojciec miał wzrok wlepiony w jeden punkt, modlił się w duchu, o to żeby jego dzieci wyszły z tego cało.
- Wszystko będzie dobrze, za chwilę pójdziemy do twojej siostry, zabierzemy was do domu, prawda kochanie? - jąkając się wypowiedziała te słowa, to do dziecka, to do partnera, ale on ją zignorował.
- Rodzice Kasii Olszewskiej, tak? - Para obróciła się w stronę doktora i potwierdziła. - Przykro mi to państwu przekazywać, ale wasza córka nie przeżyła.
Tak, o to jedno zdanie zburzyło cały świat dwojga rodziców. Zaniemówili, nie mogli przyjąć tych słów do siebie. Mężczyzna wstał, lekarz w strachu cofnął się jeden krok, ale ojciec tylko zakrył twarz dłońmi i upadł na kolana. Kobieta słysząc szloch męża, również klęknęła obok niego, przytuliła go i zaczęła sama głośno szlochać.***
- Mario! - Łukasz usłyszał głos swojego taty. - Budzi się! - Próbował otworzyć oczy, lecz strasznie oślepiało go światło. Poczuł jak ktoś go ściska za dłonie.
- Syneczku! - Tym razem usłyszał głos swojej mamy i jej twarz ujrzał jako pierwszą. Momentalnie pojawił się na niej uśmiech, pochyliła się nad nim i poczuł przeszywający ból, gdy próbowała go ukochać za to, że żyje. Jak oparzona cofnęła się i zaczęła go przepraszać, a z jej oczu sączyły się łzy radości.
Przeniósł pytający wzrok na tatę, który także miał szklane oczy. Nie rozumiał o co chodzi. Próbował przemówić, ale mial zbyt sucho w gardle, na co zareagował mężczyzna i podał mu szklankę wody.
Wziął łyk czując się niekomfortowo przez to jak rodzice go bacznie obserwują.
- Mamo, tato, co się stało? - w końcu spytał, a dorośli spojrzeli po sobie.
- Nie pamiętasz? - Chłopak pokręcił głową. Minęła chwila ciszy przerwana westchnięciem. - Mieliście wypadek, potrąciło was auto. - Niski, basowy głos brzmiał nienaturalnie delikatnie.
- Wypadek? "Mieliśmy"? - Znowu minęły kolejne ciche sekundy - Kasia? - zapytał cichym głosem. Prawie nie miał odwagi spojrzeć na ojca kiwającego głową. - Gdzie ona jest? Czemu jej tu nie ma?! - Nastolatek już wpadał w panikę, nie mógł pojąć tego, co się stało, niczego nie pamiętał.
- Twoja siostra... Ona... - Nastolatek przeszywał matkę wzrokiem pełnym lęku. - Nie żyje. - Puste słowa padły z jej ust, wywołując ciszę po raz kolejny.
- Co? - Nastolatek szukał jakiegoś zaprzeczenia od ojca, ale się go nie doczekał. Do jego oczu napłynęły gorzkie łzy. - Dlaczego? Co się stało? Tato, co się stało?! - Zaczął krzyczeć, chwycił mężczyznę za ramiona, by być z nim twarzą w twarz. Ojciec przełknął ślinę. - To nie może być prawda! Ona napewno żyje! - Jego podniesiony głos zaczął się łamać, cała sala go usłyszała wywołując różnorodne emocje w ludziach. Byli właśnie świadkami rodzinnej tragedii. Nikt nic nie mówił, jedynie lament chłopaka odbijał się lekkim echem.***

CZYTASZ
Opowiedz Mi
Short StoryHistoria dwóch osób z zupełnie różnymi historiami, które połączyły ich razem.