1. Horror

55 7 23
                                    

-Brooke, wstawaj!-krzyczy moja macocha Mindy wchodząc do pokoju. -znowu się spóźnisz do szkoły, a to już trzeci raz w tym tygodniu

-Jeszcze chwila.-mruczę pod nosem i próbuje zasnąć na chwile.

-Masz 5 minut, bo inaczej pojedziesz autobusem!

I to wystarczyło żebym od razu wstała i zaczęła się ogarniać. Matka miała swojego asa w rękawie, bo wiedziała, że nienawidzę jeździć autobusami. Odkąd skończyłam 10 lat odkryłam, że mam chorobę lokomocyjną. Akurat wtedy to skończyło się tak, że zwymiotowałam na Collina, który był najpopularniejszym dzieciakiem w szkole. A już po pierwszej lekcji cała szkoła o tym gadała i każdy się ze mnie śmiał i wytykał palcami. To było traumatyczne jak na 10-cio latkę. Do teraz nie wybaczyłam tego Collinowi mimo że minęło już 7 lat od tamtego feralnego ranka.

Szybko zerknęłam na telefon i zobaczyłam godzinę. Była już 7:15 a musiałam się ubrać i wymalować co zajmowało mi troche więcej czasu niż dzisiaj na to miałam. Otworzyłam szafę i wzięłam pierwsze lepsze czarne spodnie, które nosiłam już dwa dni wcześniej oraz białą bluzę z napisem Bugs Bunny. Gdy już założyłam to co wybrałam pędem ruszyłam do łazienki i nałożyłam na twarz korektor pod oczy, tusz do rzęs i szybko namalowałam czarne kreski.

Gdy wchodziłam do kuchni, przy stole siedział już Alan i jadł śniadanie. Mój brat był młodszy ode mnie o rok i chodził do tej samej szkoły. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny. Codziennie chodził na siłownię, przez co miał naprawdę pokaźne mięśnie.

-Dzień dobry.

-Mhm cześć. -podniósł na mnie wzrok i zlustrował od góry do dołu. - Czy ty nie masz nic innego w szafie , tylko ciągle chodzisz w tym samym? Wstyd mi robisz w szkole.

-Już? Skończyłeś wylewać swoje żale? -natychmiastowo podniósł mi ciśnienie.

-Nie. Jeszcze chciałem powiedzieć, że czasami wypada Ci umyć włosy, bo pierwszej świeżości to one nie są. - prychnęłam i podeszłam do wyspy, a następnie zgarnęłam jabłko.

-Musimy już wyjeżdżać. -słyszę zbliżający się glos naszej macochy.

Oboje kiwnęliśmy głowami i skierowaliśmy się prosto do holu, gdzie założyliśmy swoje kurtki i buty. Ja jak zwykle postawiłam na swoje najwygodniejsze conversy, a Alan na jordany. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mercedesa mamy i ruszyliśmy do Denver South High School.

***

Po 20 minutach mama nas już wysadziła pod szkołą i pojechała do pracy. A ja z Alanem ruszyliśmy do głównych drzwi, gdzie już czekali na mnie moi przyjaciele.

-Czeeeeść. -przeciągnęła Harper. - Słyszeliście, że Collin robi w piątek imprezę urodzinową? Fajnie by było gdybyśmy poszli, bo jednak mój chłopak się z nim koleguje... - Zwróciła się do mnie i Evana robiąc maślane oczka, bo wiedziała, że go nie trawimy.

-Oczywiście, że tam nie pójdziemy. -odpowiedziałam lekceważąco i ruszyłam do szafek.

-Nie ma szans. Nawet jak byś mi miała obciągnąć. -odezwał się Evan.

-No, ale proszę was. Chociaż ten jeden raz. -szła za nami i cały czas marudziła. - Będzie tam nawet Brian.

No dobra Brian zawsze mi się podobał, a z tego co usłyszałam to ja jemu też. Ale nigdy do niczego nie doszło między nami i jestem w stanie policzyć na palcach jednej ręki ile razy gadaliśmy. W końcu to był przyjaciel Collina, a od niego chciałam się trzymać z daleka. Jednak w głowie pojawiła mi się myśl czy może iść na tamtą imprezę, bo to by była dobra okazja się lepiej poznać. Ale coś mi mówiło, że to się źle skończy. Jednak ja nigdy nie byłam rozsądna i działałam pochopnie.

The Summer HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz