London, UK

10 3 8
                                    

Wstawaj! – David nigdy nie należał do osób najdelikatniejszych, więc gdy pierwsza próba obudzenia mężczyzny nie przyniosła skutków, użył wiadra zimnej wody.

– Co do cholery?! – Zadziałało natychmiast.

– Dzień dobry słoneczko. Mamy siódmą trzydzieści, a Ty śpisz od wczorajszego popołudnia, więc nie używaj wymówki o zmęczeniu czy coś. Weź prysznic, zjedz śniadanie, ubrania czekają. Za godzinę wychodzisz stąd, a w samochodzie czeka prezent. Odwiedziny zaczynają się od 10:00, ale Tobie zależy więc przyjdziesz szybciej. Jak coś spieprzysz to Cię
zabije. – Przy wyjściu tylko donośnie trzasnął drzwiami.

______

– Jason! Jestem w kompletnej dupie! Jak mam teraz pracować? Chwila moment i zabiorą mi Liwie sprzed nosa! I co ja bez niej zrobię? Umrę! – Usłyszał krzyki kobiety przed drzwiami. Coraz mniej podobał mu się pomysł odwiedzin. Nie chciał tu być, a do tego poczucie winy wracało. I nie mógł zapanować nad tymi „miękkimi emocjami". Postanowił więc, że posiedzi w poczekalni i poczeka do rzeczywistej godziny odwiedzin. Im więcej czasu spędzi w szpitalu, tym lepiej dla niego. Na dodatek David nie będzie się czepiać i wszyscy będą zadowoleni.

– Potrzebujesz tu czegoś? – Z rozmyślenia wyrwał go męski głos. Obrócił się i zobaczył mężczyznę z siłowni.

– Umm...ja przyszedłem do Kate. – Był za bardzo zmieszany. Nie mógł wypowiedzieć pełnego zdania.

– Myślę, że powinieneś poczekać jeszcze chwilę. Zaraz przyniosą śniadanie, a potem leki przeciwbólowe, więc wtedy na pewno będzie w lepszym humorze. – Uśmiechnął się do niego przyjacielsko, co miało na celu dodać mu otuchy.

– Ta... okej, dzięki, poczekam. – Jak powiedział, tak zrobił. Gdyby ktoś z jego otoczenia go teraz oglądał, nie dowierzałby w to, że Harry Edward Styles może być taki zestresowany i przejęty.
Więc, kiedy już uspokoił drżenie rąk i unormował oddech, wszedł do sali w towarzystwie Jason'a.

– Masz gościa. – Zwrócił się do niej, wyrywając ją w tym samym momencie od lektury. Leżała na łóżku z okularami na nosie, czytając całkiem sporych rozmiarów książkę. Odwróciła spojrzenie w kierunku drzwi i uśmiechnęła się. I okej. To nie było to czego on się obawiał.

– Hej. – Powiedziała głosem tak anielskim i spokojnym, że przez chwilę bał się, iż to wymysł jego wyobraźni. – Powiesz coś?

– Ym...tak, tak. Przepraszam. – Otrząsnął się. – Ja przyszedłem Cię przeprosić. Naprawdę nie wiem jak ja to zrobiłem. Zawsze byłem łamagą, ale teraz to już przegiąłem. Naprawdę, szczerze przepraszam. – Powiedział i wręczył dziewczynie pudełko, w którym za cholerę nie wiedział co było.

– Jest w porządku, nie trzeba było. To nie Twoja wina. – Uspokajała go.

– A właśnie, że moja. Mogę jakoś pomóc? Coś dla Ciebie załatwić?

– Wszystko jest okej. Poradzę sobie, dziękuję.

– Cóż, w takim razie, nie będę przeszkadzał. Teraz muszę już iść, ale gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać. Lekarz prowadzący ma mój numer. Szybkiego powrotu do zdrowia. – Pożegnał się i wyszedł. Biegiem opuścił budynek. Paparazzi prawie go staranowali, ale na szczęście Jimmy w odpowiednim momencie opanował sytuacje.

– Stary, dobra robota. David chociaż raz się nie będzie miał się o co czepiać. – Powiedział, kiedy znaleźli się w aucie.

– Już nigdy tu nie wrócę. Dajcie jej odszkodowanie czy coś, cokolwiek! Mam papkę zamiast mózgu. – Złapał się za głowę.

• L I V E / O N / T O U R • / h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz