– Wstawaj alkoholiczko! – Widząc, że to nie pomoże, wylał na twarz Katherine resztę drinka.– Co jest... – Zadziałało. – Powaliło Cię do reszty?!
– To Ciebie powaliło! Upiłaś się w takiej sytuacji?! I skąd wzięłaś te skręty? Rzuciłaś to gówno trzy lata temu!
– Nie paliłam!
– Ale piłaś Ty idiotko!
Podniosła się do pozycji siedzącej, po czym otworzyła oczy. Wszędzie walało się pełno śmieci, w tym butelki po tanim winie. Pomyślała o poprzednim wieczorze, co natychmiast przyprawiło ją o odruch wymiotny.
– Po co przyszedłeś? – Spróbowała zmienić temat.
– Za pięć godzin masz rozmowę o pracę. Jak się postarasz znowu zostaniesz makijażystką bogaczy i zgarniesz więcej hajsu w rok niż jako opiekun przez dziesięć lat.
– Jakim cudem?! Nie mów, że... – Nie mówiła już nic tylko rzuciła mu się na szyję. — Jesteś najlepszy...
– Spadaj alkusie, najlepiej pod prysznic.
W odpowiedzi wysłała mu tylko buziaki w powietrzu. I to zupełnie wystarczyło.
Bo na tym polegała ich relacja. Nie musieli używać słów, żeby zrozumieć siebie nawzajem. Nie musieli kończyć zdań, żeby druga osoba musiała się o czymś dowiedzieć. Zachowaniem przypominali bratnie dusze i tak właśnie siebie traktowali.
_____________
– Za dwa dni wracam w trasę, a Ty mi mówisz, że Ayae odchodzi? – Mężczyzna nie mógł poradzić sobie z narastającymi problemami.
– Ma chore serce, lekarze zabraniają jej jakiejkolwiek pracy. Teraz szczególnie musi o siebie zadbać... Przykro mi stary.
– Cokolwiek. Znajdź kogoś innego, zapłać podwójnie, pamiętaj o umowie poufności. Chcę kogoś odpowiedzialnego, doświadczonego i kogoś kto będzie siedział cicho. Zajmij się tym, dasz mi wieczorem znać jak poszło.
– Jasna sprawa szefie.
Od: Camille
Treść: Myślę, że to było nieodpowiednie z Twojej strony. Zastanów się nad tym i proszę nie bierz tyle. To nie jest wyjście z sytuacji, to zgubne. Całuje, Cam_________
– Czyli jest Pani w stanie zacząć od zaraz?
– Tak, oczywiście.
– Dobrze, czy ma Pani jakieś uwagi dotyczące umowy? Zarobków? Nie będę kłamać, zależy mi na czasie.
– Wszystko mi odpowiada. – Kobieta bez głębszego namysłu podpisała umowę.
– Cieszę się, że będziemy razem współpracować. – Uścisnęli sobie nawzajem dłonie.
– Więc jakie jest moje pierwsze zadanie?
– Proszę wrócić do domu i spakować najbardziej potrzebne rzeczy, które będą dla Ciebie niezbędne do podróżowania po świecie przez najbliższe kilka miesięcy.
*
– Proszę opiekuj się Liwią. Za każdym razem kiedy będziesz u niej dzwoń na wideo. Będę wysyłać pocztówki i pieniądze. Przepraszam, że się nie pożegnałam osobiście. Właśnie wychodzę z bidula, Pani Maria wypisała Liwii złe referencje więc przestali się nią interesować. Muszę zdobyć te pieniądze zanim kolejni zainteresują się młodą. Będę tęsknić, całusy! P.S. Dbaj o moje kwiaty. – Kate nagrała się na pocztę swojemu przyjacielowi, po czym taszcząc za sobą walizkę podeszła do czarnego vana.
– Katherine Noir? – Zapytał wysoki, dobrze zbudowany, łysy mężczyzna.
– Tak, to ja.
– Jestem Bill. Zabiorę Cię na lotnisko. Pozwól, że wyręczę Cię z bagażem.
– Cześć Bill, jestem Kate, ale to już wiesz. Tak normalnie to sama sobie bym z nim poradziła, ale nie mogę dźwigać. – Uśmiechnęła się do niego życzliwie, a ten spojrzał na nią jakby sobie przypomniał właśnie coś ważnego.
– Wyglądasz znajomo Kate.
– Tak? Za to ja Ciebie widzę pierwszy raz. – Wzruszyła ramionami, po czym wskoczyła na przednie siedzenie busa.
– Nie wolisz siedzieć z tyłu? Tam jest całkiem wygodnie. – Jedną ręką złapał dość spory bagaż, po czym z łatwością wrzucił go do bagażnika.
– Domyślam się, ale mam skłonność do zasypiania podczas jazdy więc wole mieć z kim pogadać. – Zwinnym ruchem zapięła pas, po czym ruszyli.
– Słuchaj, mogę się mylić, ale widziałem w necie filmik jak Styles oblewa jakąś kobietę herbatą i bardzo przypomina mi Ciebie. – Zagadał, kiedy wyjechali z dzielnicy, w której mieszkała kobieta.
– Dobrze myślisz, to ja. Ten kretyn musiał oszpecić właśnie mnie. – Korzystając z podwójnego fotela, rozłożyła się opierając głowę o szybę.
– Kretyn?
– Kretyn to za mało powiedziane. To pokraka, idiota, cham, prostak i wszystko co najgorsze. Przez niego straciłam pracę.
– Jak to straciłaś pracę? Przecież właśnie wyjeżdżasz w podróż służbową. – Mężczyzna cały czas miał zszokowaną minę.
– Tak, właśnie wyjeżdżam w świat, zarabiać kupę kasy za malowanie i czesanie kolejnej gwiazdeczki. Nienawidzę tej roboty, ale mam do tego rękę. I właśnie przez niego nie mogę pracować jako opiekun. Lubiłam te pracę, a do tego za niedługo miałam zacząć staż. Wszystko zapowiadało się tak dobrze, a ten ciamajda zniszczył całe moje plany. – Wzdrygnęła się na samą myśl o nim.
– Hmm, ciekawe. A co to za staż?
– Lekarski. Niedaleko miejsca, w którym mieszkam jest dobry szpital. Jako jedna z nielicznych dostałam się tam na staż jako rezydent...
– Więc chcesz być lekarzem? A do tego nie potrzeba studiów?
– Potrzeba. Po trzecim roku wzięłam rok przerwy. Byłam miesiąc przed powrotem.
– Rozumiem i naprawdę Ci współczuję... Czy mogę o coś zapytać?
Odpowiedziała mu skinieniem głowy.
– Czy zdajesz sobie sprawę dla kogo będziesz pracować?
– Wiesz, że nie wiem? Podpisałam umowę poufności czy coś tam i dowiem się dopiero na miejscu. Z resztą, wisi mi to. Mam w nosie te całe gwiazdy, a zwłaszcza po tej ostatniej ciamajdzie. Rozerwałabym na strzępy tego chama. – Wzruszyła ramionami, a kierowca się roześmiał.
– Co Cię bawi? Nie rozumiem. – Zmarszczyła brwi spoglądając na Bill'a.
– Zrozumiesz w swoim czasie.
– Wolałabym nie.
Kolejny raz się roześmiał, po czym pokręcił głową jakby nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
*
Do: Harry Szef
Treść: Właśnie poznałem Twoją nową makijażystkę. Jest wspaniała. Polubicie się.
CZYTASZ
• L I V E / O N / T O U R • / h.s
FanfictionPrzez połowę trasy artysty zdążyło uzbierać się od groma problemów. Kiedy muzyk jest na skraju załamania, w jego życiu pojawia się kobieta, która jest w stanie mu pomóc. I kim byłby Harry, gdyby z tego nie skorzystał?