Arcik autorstwa twno_
Miłego czytania <3
***
Jutro jest pierwszy dzień szkoły w Los Santos. Idę do 3 klasy liceum informatycznego, a w styczniu będę miał 18 urodziny. Zawsze interesowałem się programowaniem i siedziałem całymi dnami przed komputerem.
W połowie pierwszej klasy zacząłem chodzić z Gregorym. Chodzi do rok starszej klasy z profilem sportowym. Jest wysoki, mocno umięśniony i ma dość niski basowy głos. Po ponad roku naszego związku zerwał ze mną dla jakiejś Mii. Nie znałem jej osobiście, ale nie wiem co Grzechu w niej widział. Nie mogłem się pozbierać po zerwaniu, ale na początku wakacji dałem sobie z tym spokój, nie chciałem spędzić całych wakacji na załamywaniu się. Czasami chodziłem na siłownie z moimi przyjaciółmi, byli dla mnie jak bracia. Pojechaliśmy na wspólny wyjazd, na którym świętowaliśmy nasze 18 lat. Ja byłem najmłodszy z naszej szóstki. Ja, Carbo i Dia chodziliśmy do tej samej klasy, San chodził do klasy muzycznej, a Labo i David do sportowej.
Zacząłem szykować sobie ubranie. Szczerze to nie miałem za dużego wyboru. Miałem w szafie głównie spodnie nr.4, ciemnie golfy, kilka zwykłych koszul, czarny garnitur, którego prawie nie nosze i czarne sportowe buty.
Cały wieczór spędziłem na graniu i przeglądaniu instagrama.
Obudziłem się rano, ubrałem się i ogarnąłem włosy. Wziąłem torbę i wyszedłem przed dom czekając na Carbo, który miał po mnie przyjechać swoim nowym autem. Po kilku minutach podjechaliśmy pod szkołę prawie spóźnieni. Reszta na nas czekała przed wejściem, weszliśmy do szkoły i rozeszliśmy się do swoich klas.
Weszliśmy do naszej klasy, wszyscy na nas czekali. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsca z tyłu klasy. Zobaczyłem, że mamy w klasie nowego chłopaka. Wysoki, umięśniony szatyn. Od razu zobaczyłem jego piękne piwne oczy.
Chwila czy ja się właśnie zakochałem?
Minęło kilka tygodni. Cały ten czas spędzałem dużo czasu z Vasquezem, bo tak miał na imię nowy. Dobrze go poznałem i pokochałem jego bardzo niski głos. Spędzałem mniej czasu z chłopakami, ale oni to rozumieli. Poznałem ich z Vasquezem, chyba go polubili. Interesował się autami i brał udział w wyścigach, które organizował jego dobry znajomy.
Dia często organizował imprezy. Jego rodzice wyjeżdżali i miał cały wolny dom. Był dość popularny w szkole, więc na imprezach była ponad połowa szkoły. Vasquez nie przepadał za tak dużymi imprezami, ale udało mi się go przekonać, żeby poszedł.
Impreza zaczęła się około 20. Był alkohol, muzyka i tłum ludzi, z czego większości nie znałem. Większość czasu spędziliśmy w naszym wspólnym gronie. Dużo wypiliśmy, więc zostaliśmy na noc u Dii. Miał duży dom, więc nie było problemu ze znalezieniem miejsca do spania. Rano obudził mnie zapach pysznego jedzenia i ciepłej, świeżo zmielonej kawy. Po kilku minutach byłem na dole. Siostra Dii szykowała jedzenie dla wszystkich. Po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole i jedliśmy śniadanie.
Przez kilka kolejnych godzin graliśmy wspólnie w gry i obejrzeliśmy film. Po południu wyszliśmy na miasto. Poszliśmy na pizzę i porozmawialiśmy. Każdy zadawał pytania Vasquezowi by lepiej go poznać.
Po ponad godzinie wszyscy się rozeszli. Zostałem tylko ja i Vasquez. Szatyn zaproponował mi wspólną przejażdżkę po mieście, które znał bardzo dobrze jeżdżąc po nim codziennie bez celu. Wsiedliśmy do ciemno czerwonego, błyszczącego Audi R8, zapięliśmy pasy i ruszyliśmy. Byłem przyzwyczajony do szybkiej jazdy z Carbo, który też był miłośnikiem aut, ale Vasquez był w tym o wiele lepszy. Prowadził auto z lekkością i płynnością, zakręty nie były wyczuwalne, a prędkość wbijała w siedzenie. Nie byłem przyzwyczajony do tak szybkiej i płynnej jazdy. Pierwszy raz jechałem z taką szybkością przez co lekko się bałem, ale nie wątpiłem w umiejętności mojego przystojnego kierowcy. Vasquez zobaczył strach w moich oczach i w geście uspokojenie położył swoją rękę na mój bark. Szybko na mnie spojrzał delikatnie zwalniając i gładząc moje ramie oczekując mojej reakcji. Przez moje ciało przeszła fala gorąca, uspokoiło mnie to. Szybko zdjął rękę kładąc ją z powrotem na kierownicy. Po kilkunastu minutach jazdy po mieście bez celu zatrzymaliśmy się na wzgórzu, z którego było widać całe miasto, nigdy tu nie byłem. Słońce powoli zachodziło i robiło się coraz ciemniej. Vasquez wyszedł z auta opierając się o jego maskę. Szybko przeczesałem włosy i dołączyłem się do chłopaka. Vasquez opowiedział mi o tym jak ważne jest to dla niego miejsce i że nigdy tu nikogo nie zabrał. Chwile rozmawialiśmy po czym staliśmy w ciszy patrząc na miasto.
W pewnym momencie nie wytrzymałem. Przysunąłem się bliżej Vasqueza, stanąłem na palcach przybliżając moje usta do jego ucha.
- Chyba się w tobie zakochałem - szepnąłem. Po tych słowach gwałtownie się cofnąłem do poprzedniej pozycji.
Vasquez spojrzał na mnie, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Po chwili się odsunął.
- Ja w tobie też - odpowiedział gładząc mój policzek.
***
Koniec.
Mam nadzieję, że się spodobało.
(769 wyrazów)
CZYTASZ
Chance or destiny | Vaskles ONESHOT
FanfictionKolejny oneshot i pierwszy Vaskles do mojej kolekcji. Troche inny format niż zwykle mam nadzieje, że się spodoba. Przepraszam za błędy i miłego czytania <3 (Miał być morwin ale nie szło mi pisanie więc zmiana shipu) *** "Weszliśmy do naszej klasy, w...