Sierra to dom wielu ludzi. Robotników, kucharzy, żołnierzy, czy też rycerzy. Wszystko tam musiało być idealne i dopięte na ostatni guzik; wszystkie ulice zawsze były wysprzątane, domy pomalowane, a sklepy zawsze sprzedawały produkty wysokiej jakości. Wszystko cudowne dla każdego, każdy kąt upiększony do perfekcji. Nie można było się przyczepić praktycznie do niczego, niezależnie od tego, co ktoś preferował. Każdy znalazłby tam swoje miejsce.
Przynajmniej to im wbijano do głów każdego dnia. Nie zawsze każdy się odnajdzie, życie nie jest bajką. Ta historia nie skupi się na Sierrze, ideale nad ideałami. To historia o ciemniejszej stronie miasta.
Resria, bo tak właśnie nazywała się jedyna wada miasta idealnego, to dom ludzi, z których idealność już po prostu wyciekła i nigdy nie wróci. To miejsce dla tych dziwaków, którzy byliby tylko plamą na obrazie idealnym. Ludzie nie mogli na to przecież pozwolić, po prostu niszczyliby cały kształt cudu wszechświata, jasnej strony miasta. Resria była po całości przesiąknięta wadami, niszczącymi mieszkańców. Powietrze było praktycznie zabójcze dla ludzi, cały czas padało. Przez większość miasta płynęły ścieki spuszczane z fabryk, które jeszcze bardziej psuły spojrzenie na ciemną stronę. Przez większość czasu panowała tam niekończąca się noc, spowodowana klątwą nałożoną jeszcze tysiące lat temu.
***
Narcissa znów wpatrywała się w czarny, pusty sufit. Zawsze czuła, że kryje się w nim coś mrocznego, przez co nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie wiedziała, czy jest zaczarowany, czy przeklęty, czy może zwyczajny – wszystko było możliwe, przecież według innych była obłąkana. Nie miała zielonego pojęcia dlaczego, powód praktycznie wyleciał jej z głowy. Pamiętała wszystko przed tym jednym wydarzeniem oraz po nim, a gdy próbowała w jakikolwiek sposób wrócić do tego myślami, wszystko wyglądało jak zwyczajna szara mgła, a ona sama nie mogła niczego zobaczyć.
,,Lis. Lis. Lis.", to słowa które pamiętała z tego wszystkiego. Pamiętała, jak powtarzała to po powrocie do domu. Pamiętała, jak jej rodzice szukali przez to psychiatryka. Pamiętała, jak darli się po niej, że jest obłąkana. Pamiętała ich zrezygnowane miny, gdy odwiedzali ją w szpitalu. Czuła, że robili to tylko z obowiązku.
Czasem lis objawiał się jej tylko w snach, widziała, jak chodzi z nim i rozmawia. Widziała, jak idzie do niego na popołudniową herbatę. Prawdopodobnie przez to musiała tu teraz siedzieć.
Teraz próbowała nacieszyć się chwilą spokoju, która zaraz się skończy: za chwilę znowu wezmą ją na kąpiel i będą walić w nią tą ciężką, drewnianą szczotką. Personel szpitala, nie wiadomo z jakiego powodu, nigdy nie pozwalał myć się jej samej. Dziewczyna czasem zastanawiała się nad tym; przyszło jej na myśl, że może to pracownicy są obłąkani i myślą że wyskoczy z okna 10 metrów nad ziemią.
Zanim po nią przyszli, usłyszała głos przypominający dorosłego mężczyznę:
- Halo, jest tam kto? – zapytał. Dźwięk dobiegał z mysiej dziury, więc postanowiła to zignorować. Jeśli słyszała mysz mówiącą coś do niej, już jest obłąkana. Nie umiała pogodzić się z tym faktem.
Odczekała chwilę, chodząc po pokoju i próbując ułożyć myśli; właśnie powiedziała coś do niej mysz która brzmiała jak facet po trzydziestce. Właśnie starała się zrobić wszystko, by nie oszaleć kompletnie. Właśnie chodziła bezradnie i nic nie robiła, przez co tylko traci czas który mogłaby wykorzystać na przykład na myślenie jak uciec z psychiatryka. Właśnie uświadomiła to sobą i stała się jeszcze bardziej zaniepokojona.
- Jesteś głucha czy o co chodzi? – odezwał się ponownie ten sam głos. – Nie udawaj, widzę twoje nogi przez dziurę.
Brunetka otrzeźwiała. Przecież mysz kilka dni temu przegryzła się jej przez ścianę, a jeśli to naprawdę szpital psychiatryczny - a raczej tak, przecież nie była aż tak obłąkana by ubzdurać sobie że jest w psychiatryku – za ścianą prawdopodobnie był inny pacjent.
Przyłożyła część głowy do dziury. Zobaczyła szare oko i kawałek nosa, prawdopodobnie należące do innego pacjenta.
- H-halo..? – wyjąkała. – Nie zwariowałam, czy ty istniejesz?
- Nie, jestem pieprzonym czarodziejem latającym na słuchawce od telefonu. – odparł sarkastycznie facet. – Musimy znaleźć jakiś sposób na wyjście z tego gówna.
- Och, chcesz skoczyć z okna żeby uciec i się zabić?
- Idiotko, tu płynie rzeka. W rzece da się pływać.
- Naprawdę? Nie wiedziałam.
- Poza tym, musimy to bardziej obmyśleć. Pogadajmy na spokojnie.
- Ach, nie ma to jak cudowny podwieczorek przy herbatce w psychiatryku, w chwili życia i śmierci. Może mam jeszcze upiec ci ciasto, żebyśmy mieli przy czym gadać?
- To nie czas na żarty, serio, możemy albo uciec, albo niedługo zginąć. Nie wiesz, co robią z pacjentami? Zabijają po jakimś czasie, żeby nie musieć „opiekować" się wszystkimi. Po prostu musimy coś zrobić.
- Nawet cię nie znam pomagać ci w ucieczce? – spytała.
Nie był to zbyt dobry argument, ale to jedyny, jaki dziewczyna mogła wymyślić w stresującej chwili. Naprawdę bała się ucieczki bardziej niż pozostania w szpitalu. Może tutaj by umarli, ale co mają zrobić na ulicach Resrii? Ta część miasta może okazać się jeszcze bardziej niebezpieczna. Prawdopodobnie i tak wszyscy pacjenci niedługo zginą, więc po co mają czekać i to odkładać, tylko po to żeby umrzeć chwilę później?
- Racja. – Wow, nie zdziwiło go to. – Nie pamiętam swojego imienia i tego kim byłem wcześniej. Wiem, że zanim tu trafiłem, znaleziono mnie duszącego innych ludzi. Nie mam pojęcia, jak mogłem to w ogóle robić, nie czuję jakby to było do mnie podobne. Mówią na mnie Duszec, akurat przez to.
Ciemnowłosa właśnie rozmawiała z seryjnym mordercą, a jego słowa nawet jej nie ruszyły. Co z tego, że może ją zabić, i tak umarłaby w ten czy inny sposób.
- Jestem Narcissa. – Ona nie poznawała samej siebie. Właśnie przedstawiła się obcej osobie, w dodatku możliwe, że psychopacie. – Trafiłam tu, bo podobno rozmawiałam z lisem i wszyscy myśleli że jestem obłąkana. Nie pamiętam nic z tego.
Chciała dalej rozmawiać z Duszcem, ale przyszedł personel szpitala, by wziąć ją do kąpieli. Walili ją szczotką przez dziesięć minut. Dziesięć minut cierpienia.
Potem i tak było już późno, więc pomyślała, że po prostu się położy i następnego dnia będzie rozmawiać z nieznajomym.
CZYTASZ
Dark side
FantasyNarcissa zawsze była ostrzegana przed zaglądaniem na ciemną stronę miasta. Ciągle musiała słuchać słów rodziców na temat niebezpieczeństwa, jakie tam się znajduje. Nigdy nie mówili jednak, co jest tam tak złe. Po prostu puste przestrogi w stylu ,,To...