— Mateo, śniadanie! — zawołała Bonnie z kuchni po raz dziesiąty -
— MATEO!— Bonnie spokojnie. — powiedział Remus śmiejąc się pod nosem, położył dłonie na ramionach swojej żony i ucałował delikatnie w tył głowy — Zaraz przyjdzie.
— Spóźni się. — westchnęła blondynka — Co rok to samo, wszyscy wstają, tylko nie Mateo. Idź sprawdź czy w ogóle się obudził.
— Przez te twoje krzyki miałby się nie obudzić? — zaśmiał się Remus ale odwrócił się i wszedł po schodach do pokoju ich środkowego dziecka.
Uchylił drzwi i uśmiechnął się lekko widząc, że jego syn jeszcze śpi zwinięty w kłębek. Remus najchętniej dałby mu pospać nawet do południa ale o jedenastej wyjeżdża pociąg do szkoły.
— Mateo. — powiedział łagodnie Remus uśmiechając się pod nosem — Mateo...
Blondyn przykrył się kołdrą pod całą głowę, a Remus usiadł jego łóżku czekając aż chłopak się odkryje.
— Nie chce wstawać...
— Gdybyś nie siedział do samej piątej nad ranem na pewno nie miałbyś z tym problemu. — powiedział Remus — Chodź, twoja mama odchodzi od zmysłów.
— Mhm. — mruknął Mateo z ziewnięciem. Wygrzebał się z łóżka i razem z ojcem zszedł na dół.
— No jesteś wreszcie! — zawołała Bonnie klaszcząc w dłonie — Dorothy już dawno się ubiera!
— Przepraszam, mamo. — powiedział całując ją w policzek. Usiadł przy stole, a Bonnie postawiła przed nim tosty — Mamo, ale ty wiesz, że mnie nakarmią w Hogwarcie?
— Tak, ale musisz być najedzony, żebyś nie był głodny w pociągu. — powiedziała jego mama.
— Przecież kupi sobie coś słodkiego w wózku. — powiedział Remus.
— Właśnie! Poza tym Jessie pewnie będzie miał czekoladę! — odparł.
— Sto dwudziesty. — powiedziała Dorothy przechodząc przez pokój siadając na kanapie obok swojego taty, który się uśmiechnął, z lekka kpiąco.
— Co?
— Sto dwudziesty raz wspominasz o Jessiem od ostatniej doby. — powiedziała Dorothy.
— Wcale nie mówię o nim tyle! — zawołał oburzony blondyn patrząc na siostrę — Nie śmiej się tato!
— Nie śmieję. — powiedział Remus przybierając poważną minę — Ale faktycznie dużo o nim mówisz.
— Bo to mój przyjaciel. — powiedział Mateo.
— Dobrze, kochanie, rozumiemy, a teraz zjedz do końca i idź się ubrać bo nie zdążysz! — zawołała Bonnie.
Mateo przewrócił oczami i zrobił to co kazała mu mama i zanim się obejrzał był w drodze na King's Cross. Ucieszył się na myśl, że zobaczy swoich przyjaciół po wakacjach, ale zawsze było mu ciężko się żegnać z rodzicami, szczególnie od momentu, w którym prawie zginęli w bitwie. Od tego momentu miewa koszmary, o których nigdy nie wspomniał rodzicom i nie zamierzał. To wszystko sprawiało, że Mateo się po prostu bał o swoich rodziców.
— Będziesz grzeczny? — zapytał Bonnie bawiąc się jego kręconymi włosami — Obiecujesz?
— Obiecuje, że nie będziesz miała żadnej szansy wysłania mi wyjca. — powiedział Mateo z niewinnym uśmiechem patrząc na wesołą twarz jego mamy. Bonnie przyciągnęła go do siebie a on się lekko uśmiechnął. Pocałował ją w policzek i gdy Dorothy poszła żegnać się z mamą on poszedł do taty, który, jak zresztą zwykle wepchnął mu parę galeonów w rękę na słodycze i tabliczkę czekolady.

CZYTASZ
Moonlight | Mateo Lupin
Fanfiction*Na podstawie mojej książki „Other Side" o Remusie Lupinie Mateo James Lupin jest środkowym dzieckiem Remus i Bonnie Lupin i zawsze wydawało mu się, że jest inny, że jest lekko dziwny. Ale z czasem zrozumiał dlaczego czuje się inny. Bo był, tak są...