Rozdział 1. Mistrz i uczeń

3 0 0
                                    

-Adamie! Adamie!...- usłyszał pochylony nad kartką papieru poeta z dziwnym zarostem. To Klara - gospodyni, przybiegła by powiadomić go o przyjściu Słowackiego. 

-Znowu ten bachor?- odpowiedział uchylając jedną powiekę. 

-Oj, Adasiu...- kontynuowała gospodyni - bądź dla niego wyrozumiały, wszak wiesz,  że twoje słowa stanowią dla niego wielką inspirację...i to w końcu ty jesteś jego mentorem. 

-Mehh...- odbuknął i skinieniem ręki nakazał gospodyni  wprowadzić gościa.

Drzwi uchyliły się ze skrzypnięciem a przez nie weszła chuda mizerna postać młodego mężczyzny. 

-O witaj że mój drogi - usłyszał radosne przywitanie, na które jednak nie miał zamiaru odpowiadać. Był wszak największym romantykiem a Julek tylko banalnym poetyckim podrostkiem. 

-Adamie!...- usłyszał ciche upomnienie Klary.

-Witajże Julku!...- wydusił z udawaną radością i nie ukrywanym grymasem na twarzy - co cię do mnie sprowadza? -  kontynuował. 

-Przyniosłem ci mój drogi kilka moich wierszy, żebyś rzucił okiem...o ile tylko znajdziesz na to czasz - dodał zauważając grymas na twarzy Mickiewicza 

-Eh...dobrze odłóż to co masz na kominku...O! właśnie tam - powiedział wskazując brudną od atramentu ręką na marmurowy parapet nad paleniskiem. 

-Dobrze, dobrze, dziękuję ci i już nie przeszkadzam... jeśli będziesz gotowy poślij do mnie sługę, chciałbym wszak poznać twoją opinię na ich temat - odpowiedział zmieszany i spięty Słowacki. Warto wszak w tym miejscu dodać, iż Słowacki właśnie od Mickiewicza uczył się swego fachu i ponad wszystko cenił rady i uwagi mistrza. 

-Wrzuć to do kominka Klaro. 

-Ależ Adamie! Jak tak możesz? 

-Klaro!... - burknął z wyższościom. 

-Eh... - gospodyni posłusznie chwyciła w rękę kilka zapisanych stronnic, które wrzuciła wprost do osmolonego paleniska pełnego rozżarzonych niczym lawa węgielków. Po chwili ciszy odezwał się spokojnym głosem mówiąc:

-Znam tego młodzieńca i wiem, że w tak krótkim czasie jaki dzieli nas od ostatniej wizyty nie napisałby nic rozsądnego - powiedziawszy to osunął się w zielonym fotelu i pogrążył się w głębokim śnie zapominając o trzymanym w dłoni świeżo wypełnionym atramentem piórze. 

-Eh...czasami ciężko mi zrozumieć tych, którzy częściej używają serca niż rozumu - powiedziała spokojnie Klara zabierając płomieniejący kaganek i cichutko wychodząc przez uchylone drzwi.





Elity ParyżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz