rozdział 4

0 0 0
                                    

-Proszę pana... - pogrążonym w lekkim śnie usłyszał z nagła cichy dziecięcy głosik - wie pan  może gdzie podziały się kryształowe kandelabry? Te, które pani Klara kazała mi ustawić na stole. 

-Ależ dziecko, jakie kandelabry?? Jaka Klara? Aa..- wymamrotał zaspany. Zapytawszy o to ziewnął i przeciągnął się w fotelu - a no tak, kolacja zapomniał bym. 

-To wie pan gdzie one są? - zapytał nieśmiało chłopiec. 

-Yym...Nie wiem, dziecko - odpowiedział zdziwiony pytaniem po czym wstał z fotela i spojrzał na kurantowy zegar, który wskazywał już godzinę dwunastą - za trzy godziny przychodzą goście..- pomyślał - żeby tylko wszystko się udało - to powiedziawszy szybkim krokiem opuścił pomieszczenie - jeszcze tylu rzeczy muszę przypilnować - mówił sam do siebie. 

-Ale zaraz, gdzie jest Klara? - zatrzymał się w pół sieni - poszła na zakupy? Ale o tej godzinie? Eh...nie tylko ją spotkam, nawet mnie nie obudziła, co ona sobie myśli - burknąwszy chwycił za klamkę i popchnął ciężkie drzwi do salonu. Gdy te z niewyobrażalnym skrzypnięciem się otwarły oczom Mickiewicza ukazał się przewspaniały pokój. Zielone kotary flankowały każde z trzech okien po wschodniej stronie pomieszczenia. Tuż pod nimi po prawej stronie stał  ciężki lakierowany fortepian firmy Pleyel wybrany z resztą przez samego Chopina. Po drugiej stronie salonu, obok niewielkiego karcianego stolika i kilku foteli ustawiono dwie miękkie sofy z rzeźbionym detalem wyraźnie przejawiającymi jeszcze stylistykę rokokową. Nad nimi widniały różne portrety familii Mickiewiczów w świeżo wypolerowanych złotych ramach. Niezwykłego uroku dodawały ponadto rozliczne miśnieńskie figurki przedstawiające figlarne putta bawiące się szyszakami i hełmami oraz te przedstawiające dawną elitę utraconego kraju. 

-Eh.. cóż to były za czasy - zadumawszy się Adam pochwycił w ręce niewielką figurkę szlachcica w kontuszu i żupanie - smaku tych miodów i win nie zapomnę do końca życia - tak zadumany nie spostrzegł się nawet kiedy usiadł na jednym z krzeseł ustawionych tuż obok nieco już wysłużonego karciaka.  

-Gdyby tam kiedyś wrócić... - kontynuował mówiąc jakby do porcelanowych zestawień - tylko czy was tam jeszcze zastanę? - zadał pytanie, na które jednak nie uzyskał odpowiedzi. Z głębokiego zamyślenia wyrwał go znajomy głos: 

- I co, jak się podoba? - zadała pytanie gospodyni stojąca w progu salonu. 

-Oh, Klaro jesteś, właśnie cię szukałem - powiedział nagle podrywając się i obitego miękką tapicerką krzesła - eh.. dobrze, że jesteś. Wytłumacz mi czemu mnie nie obudziłaś i gdzieś ty do licha była?

-Oh, Adamie nie nie gniewaj się. Przez to zamieszanie zapomniałam cię obudzić a wyszłam dosłownie na chwilę, po obrusy, które obiecała mi pożyczyć pani Kramerowa. 

-Meh, niech ci będzie ale czy na pewno już wszystko gotowe? 

- Oj Adamie, spokojnie o wszystko zadbałam 

-Dobrze dobrze, moja droga już się nie tłumacz. A teraz idźże się ubierz odświętnie, zraz przybędą goście - machnął ręką karząc Klarze się udać do swojej sypialni. 

-A pamiętasz dawne bankiety? - nagle usłyszał głos z pokoju obok. 

-Jakże bym mógł o nich zapomnieć - ożywił się z nagła.

 -Niesłychane jakie mrowie gości mogło pomieścić się w tym małym mieszkanku - zaśmiała się Klara.

-Oj tak, doprawdy niesamowite - skwitował Adam. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 22, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Elity ParyżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz