-Proszę pana... - pogrążonym w lekkim śnie usłyszał z nagła cichy dziecięcy głosik - wie pan może gdzie podziały się kryształowe kandelabry? Te, które pani Klara kazała mi ustawić na stole.
-Ależ dziecko, jakie kandelabry?? Jaka Klara? Aa..- wymamrotał zaspany. Zapytawszy o to ziewnął i przeciągnął się w fotelu - a no tak, kolacja zapomniał bym.
-To wie pan gdzie one są? - zapytał nieśmiało chłopiec.
-Yym...Nie wiem, dziecko - odpowiedział zdziwiony pytaniem po czym wstał z fotela i spojrzał na kurantowy zegar, który wskazywał już godzinę dwunastą - za trzy godziny przychodzą goście..- pomyślał - żeby tylko wszystko się udało - to powiedziawszy szybkim krokiem opuścił pomieszczenie - jeszcze tylu rzeczy muszę przypilnować - mówił sam do siebie.
-Ale zaraz, gdzie jest Klara? - zatrzymał się w pół sieni - poszła na zakupy? Ale o tej godzinie? Eh...nie tylko ją spotkam, nawet mnie nie obudziła, co ona sobie myśli - burknąwszy chwycił za klamkę i popchnął ciężkie drzwi do salonu. Gdy te z niewyobrażalnym skrzypnięciem się otwarły oczom Mickiewicza ukazał się przewspaniały pokój. Zielone kotary flankowały każde z trzech okien po wschodniej stronie pomieszczenia. Tuż pod nimi po prawej stronie stał ciężki lakierowany fortepian firmy Pleyel wybrany z resztą przez samego Chopina. Po drugiej stronie salonu, obok niewielkiego karcianego stolika i kilku foteli ustawiono dwie miękkie sofy z rzeźbionym detalem wyraźnie przejawiającymi jeszcze stylistykę rokokową. Nad nimi widniały różne portrety familii Mickiewiczów w świeżo wypolerowanych złotych ramach. Niezwykłego uroku dodawały ponadto rozliczne miśnieńskie figurki przedstawiające figlarne putta bawiące się szyszakami i hełmami oraz te przedstawiające dawną elitę utraconego kraju.
-Eh.. cóż to były za czasy - zadumawszy się Adam pochwycił w ręce niewielką figurkę szlachcica w kontuszu i żupanie - smaku tych miodów i win nie zapomnę do końca życia - tak zadumany nie spostrzegł się nawet kiedy usiadł na jednym z krzeseł ustawionych tuż obok nieco już wysłużonego karciaka.
-Gdyby tam kiedyś wrócić... - kontynuował mówiąc jakby do porcelanowych zestawień - tylko czy was tam jeszcze zastanę? - zadał pytanie, na które jednak nie uzyskał odpowiedzi. Z głębokiego zamyślenia wyrwał go znajomy głos:
- I co, jak się podoba? - zadała pytanie gospodyni stojąca w progu salonu.
-Oh, Klaro jesteś, właśnie cię szukałem - powiedział nagle podrywając się i obitego miękką tapicerką krzesła - eh.. dobrze, że jesteś. Wytłumacz mi czemu mnie nie obudziłaś i gdzieś ty do licha była?
-Oh, Adamie nie nie gniewaj się. Przez to zamieszanie zapomniałam cię obudzić a wyszłam dosłownie na chwilę, po obrusy, które obiecała mi pożyczyć pani Kramerowa.
-Meh, niech ci będzie ale czy na pewno już wszystko gotowe?
- Oj Adamie, spokojnie o wszystko zadbałam
-Dobrze dobrze, moja droga już się nie tłumacz. A teraz idźże się ubierz odświętnie, zraz przybędą goście - machnął ręką karząc Klarze się udać do swojej sypialni.
-A pamiętasz dawne bankiety? - nagle usłyszał głos z pokoju obok.
-Jakże bym mógł o nich zapomnieć - ożywił się z nagła.
-Niesłychane jakie mrowie gości mogło pomieścić się w tym małym mieszkanku - zaśmiała się Klara.
-Oj tak, doprawdy niesamowite - skwitował Adam.
CZYTASZ
Elity Paryża
Historical FictionW rolach głównych: Micek Wicek i reszta. Opowieść romantyczna.