Pragmatyka

336 52 12
                                    

Pragmatyka*

ONA

Przez jakiś czas wszystko wydaje się wspaniałe. Prawie czujesz, że żyjesz. Przy nim jest to przecież czymś bardziej materialnym. Nie jesteś sama. I on nie jest sam i wydaje ci się, że tak jest dobrze. Że to wystarcza. Ale są rzeczy, których nie jesteście w stanie zrobić. Nie pójdziecie razem do teatru. Nie napijecie się piwa. Oczywiście chodzisz za nim wszędzie, krok w krok, ale to nie to samo. Nie usiądziesz obok niego na ławce, nie poznasz go ze swoimi rodzicami, nie będzie prawdziwych spacerów, czasu razem i osobno... Jesteś do niego przykuta. I po jakimś czasie to zaczyna doskwierać wam obojgu.

Są rzeczy dla was niemożliwe. On nigdy nie zobaczy cię bez ubrania. Nigdy nie możecie planować dzieci. Nie wiesz, czy by tego chciał, ale fakt, że wszystkie te rzeczy przekreślone są już na starcie, doprowadza cię do apopleksji. Jesteś Hermioną Granger. Żyjesz, ale nie jesteś realna, materialna. Jesteś bardziej jego snem niż prawdziwą kobietą. Snem, z którego nie może się obudzić.

Znów zdarza mu się cię nie widzieć. Zdarza się, że znika sprzed twoich oczu. Wtedy płaczesz, bo poza nim nie posiadasz przecież celu ani sensu istnienia. Nie masz pracy, hobby, znajomych. Harry w końcu przestał pisać. Brak ci poczucia czasu, więc tylko w momentach, gdy spoglądasz na kalendarz, dowiadujesz się że zamiast czterech dni, minęły kolejne cztery lata.

Świat jest jak z gumy. Czas jest jak z gumy.

Ty jesteś tylko powietrzem.

Jest już dość silny, minęło dostatecznie wiele czasu. Upiory jego sumienia nie zbliżają się do niego nawet gdy krążysz po domu jak zjawa.

ON

Pewnej nocy znika.

Kiedy kładziesz się spać, jej głowa leży na twoim ramieniu. Ale kiedy się budzisz, Hermiony nie ma obok ciebie. Nie zjawia się, gdy jesz śniadanie. Nie przychodzi czytać razem z tobą Dickensa. Jest grudzień i niedokończona przez was "Opowieść Wigilijna" leży założona na stoliku do kawy. Czekasz na Nią. Nie masz zamiaru czytać dalej bez niej.

W końcu przecież wróci.

Rzeczywiście. Pojawia się po dniu lub dwóch, siadacie bez słowa i wracacie do lektury. W jej oczach jest smutek, o którym nie chcesz rozmawiać. Czujesz to sam. Wiesz, że minęło najlepsze i teraz będzie już tylko gorzej. Nadchodzi czas rozstania.

Wraca jeszcze kilka razy. Na krótko. Zdaje się coraz mniej i mniej rzeczywista. Za każdym razem czujesz ulgę podszytą bólem, a gdy jej nie ma niecierpliwość miesza się z goryczą ale i słusznością takiej kolei rzeczy. Jest rok 2020. Minęło długich dwadzieścia lat.

Gdy znika na zawsze, nie zostaje ci po niej nic. To chyba jest najdziwniejsze: ani zapach na poduszce, ani wgniecenie w fotelu. Nie ma jej kapci, szlafroka, ani ubrań, które musiałbyś kiedyś wyrzucić.

Wtedy uderza cię to, że tak naprawdę nigdy jej nie było, a teraz nie ma jej tylko troszkę bardziej.

Ale to nie jest to. To nie wygląda tak. Bo przecież jej brak widzisz w każdym kącie swojego życia.

Już nie snuje się przy tobie na targu. Już nie unosi się gdy pada deszcz a ty nie obserwujesz, jak krople wody przenikają przez nią swobodnie, nie mocząc jej widmowych włosów.

Teraz nie ma jej naprawdę.

I to jest uczucie, na które nie byłeś przygotowany.

ONA

Ogólna teoria znakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz