𝑪𝒛𝒂𝒔 𝒏𝒂 𝒐𝒅𝒌𝒖𝒑𝒊𝒆𝒏𝒊𝒆

276 29 15
                                    

-Jest to człowiek Spadino!- Wykrzyczał Carbonara na cały obóz, był on rozwcieczony, wyjmował już rewolwer ale Vasquez go uspokoił -nie warto, Nicolo, uspokój się, najpierw ją wypytajmy- Kylie też podeszła i zabrała Nicolo broń, był on bardzo cięty na ludzi Spadino ponieważ odebrali mu drugiego brata....Josepha. Kylie usiadła razem z Nicolo przy stole mówiąc by nic nie robił i nie zachowywał się bez namysłu.

-Jak się nazywasz?- zapytał Kui ze stolickim spokojem, nie był zły, coś się bardziej w nim gryzło ale nie wychodziło na zewnątrz, przynajmniej nie jak u Carbonary.

-C-Charlotte...C-Charlotte Carter- odpowiedziała, widać że Nicolo nie traktował jej łagodnie, musiała spaść z konia kilka razy, nie podnosiła głowy, patrzyła cały czas smutno w ziemię jakby coś zrobiła.

Heidi i Erwin podeszli bliżej by słyszeć odpowiedzi dziewczyny. -Od kogo jesteś? Charlotte..-

-Jestem...Jestem od Spadino- dziewczyna patrzyła w ziemię, dostała na to kopa od Davida który był równie wkurwiony i targały nim emocje jak u Carbonary, Vasquez wziął go na bok by razem porozmawiać i się uspokoić. Dziewczyna upadła na ziemię od ciosu, wyglądała jakby głodowała kilka dni i nie miała co pić, Erwin wszedł w zamieszanie po czym zaczął mówić żeby nie byli tak agresywni, podszedł do Kuia sugerując mu by narazie nie dawać jej na publiczny lincz, mały Azjata przytaknął na to a Knuckles starał się zachować zimną krew.

Charlotte została przywiązana do drzewa po czym nakarmiona resztkami jedzenia z tego dnia. Erwin siedział u siebie przy wozie, na ziemi, rozmyślając o silnym, o tym jak jeździł z nim na polowanie pum czy stada bizonów jak razem się ścigali po nocach czy strzelali w butelki, przypominał sobie początki gangu gdzie był młody, naiwny i jedyne co umiał to strzelać, pisać, czytać czy liczyć. Wszystko co ma zawdzięcza ludzią z którymi żyje kilkanaście lat. Zawdzięcza Silnemu..to on go uczył jak rozpoznawać rośliny czy polować. Erwinowi przypomniał się nagle Montanha i to że to on jest dla niego nauczycielem....tak samo jak Gebbels dla niego, uczy go podstawowych rzeczy do przetrwania.

-tch- Erwinowi napłynęły łzy do oczy, nie był gotowy na śmierć jednego z lepszych ludzi jakich spotkał w życiu a co jak to się stanie z Carbo? Z Davidem? Z Kuiem!? Nie mógł na to pozwolić ale nie ma też co się przejmować na zapas. Wstał wycierając łzy po czym popatrzył w stronę gdzie ostatnio siedział z Montanhą, chciał mu jeszcze trochę pokazać.

Erwin zobaczył jak Vasquez, David i Labo podchodzą do Charlotte, też do nich podszedł. -Czy byłaś na...tragedii w Blackwater?- zapytał zirytowany ale spokojniejszy David. -Byłam- dziewczyna odpowiedziała jednoznacznie, Erwin zastanawiał się czy ta kobieta nie jest spokrewniona z Montanhą...mieli podobną karnację czy kolor oczu, z jego myśli wyczepily go słowa Laboranta -Co zrobiłaś będąc tam?- spytał poprawiając swoją maskę. -byłam w jedej grupie zwiadowczej...nie byłam przy samym banku- wszyscy na nią popatrzeli nie pewnie, grupy? Z tego co Erwin pamiętał to wszyscy lecieli byle jak, ale może mieli jakieś grupy.

-Nie było grup! Ona łże! Kłamców się na stosie pali!- wykrzyczał Carbonara który został rozbrojony przez Kylie -Zabić szczura!- wziął metalowy kubek który miał rzucić ale Iwo mu go zabrał i się przytulił.

-Tam gdzie wy byliście nie było, kto strzelał to strzelał- kobieta wyglądała na smutną, jej słowa przerwał głośny krzyk na cały obóz...dużo ludzi się drze w tym obozie.

-Wróciliśmy!- był to wesolutki Dia który wszedł właśnie z Włochem na tereny obozu, wszyscy popatrzyli się w ich stronę, kilka osób się przytuliło i przywitało, większość była skupioną na Charlotte. Dość rozkojarzony Dia wraz z Sanem podszedł do Charlotte -kto to jest?- zapytał patrząc się głównie na Erwina i Davida.

★The killing Moon★Morwin [FF] [RdR2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz