- Ej, Montanha? - Erwin zagaduje z niepohamowanym, szerokim uśmiechem na ustach. Szczęśliwe ogniki tańczą w jego złotych oczach, mimo że sytuacja, w której się znajduje nie powinna go cieszyć. Ale jest wręcz przeciwnie. Zakute w kajdanki ręce spoczywają bezwiednie za plecami i choć trochę zaczynają go boleć od zbyt mocnego zaciśnięcia, to siwowłosy postanawia tę kartę przetargową zachować na nieco później. Doskonale potrafi ukrywać prawdziwe emocje, zdążył się idealnie wyuczyć tej umiejętności w ciągu swojego ciekawego, lecz często niebezpiecznego życia.
- No? - Policjant reaguje wyjątkowo ironicznym tonem, przeczesuje palcami włosy układające się na twarzy, po czym drapie się delikatnie po policzku. Wie, że przed nim długa droga, którą spędzi z dobrze mu znanym przestępcą, kroczącym tuż u jego boku. Nie ma pojęcia, jak długo będą musieli iść, ale póki co, w zasięgu wzroku nie pojawia się żadna oznaka ludzi. Znajdują się pośrodku zwyczajnego, ogromnego lasu. Montanha został porwany przez Erwina i jego ludzi. Ci od razu zabrali mu telefon, GPS'a, radio oraz broń. Gdy go przeszukiwali, na miejsce zdążyło dojechać kilka jednostek. Porywacze wsiedli z policjantem do samochodu i zaczęli uciekać. Pościg trwał naprawdę długo. Carbonara za kierownicą stresował się pierwszy raz od wieków i nie chciał tego mówić na głos, ale sam był przekonany, że tym razem im się nie uda i wszyscy wpadną. Kierowali się w stronę drzew z nadzieją, że tam łatwiej będzie im zgubić goniące ich radiowozy. Nie żeby ktoś liczył ile czasu minęło, ale siwowłosemu zdawało się, że przez co najmniej trzydzieści minut pędzili dróżką przez las. Gdy tylko Nicollo zauważył większą odległość między ich samochodem, a tymi policyjnymi, zatrzymał pojazd na kilkanaście sekund, rozkazując przy tym, aby Erwin pociągnął za sobą Gregory'ego i schował się z nim w krzakach. Knuckles uważał to za beznadziejny pomysł, ale trochę go rozumiał. Miał oddalić się z policjantem, w tym czasie jego przyjaciele kontynuują pościg, a jeśli wpadną, to przynajmniej siwowłosy będzie w stanie wymienić ich za Montanhę. I tak, jak bardzo nie chciał opuszczać swoich przyjaciół i zostawać sam na sam z funkcjonariuszem, to nie miał czasu na wymyślanie lepszego planu. Posłuchał się. Obaj wyskoczyli z samochodu, Erwin trzymając broń przy skroni Gregory'ego nakazywał mu podążać za nim i razem ukryli się pośród gałęzi, między drzewami. Sekundy później zarejestrowali, jak kilka radiowozów pędzi naprzód, kontynuując pościg, nie wiedzieli jednak, że tam już nie ma ich współpracownika. To wszystko działo się tak szybko. Nie mając nawet chwili wytchnienia, Knuckles przekonał się, że nawet po tak wielu niebezpiecznych akcjach on nadal popełnia błędy. Gregory wykorzystał dosłownie sekundę nieuwagi młodszego, prawą dłonią złapał za jego broń i bez problemu wyrwał mu ją z ręki, po czym w niego wycelował. Jego własnym pistoletem. Nim ten zdążył jakkolwiek zareagować siedział w krzaku. Poddany. Klęcząc przed Gregorym Montanhą. Klął pod nosem, wyzywając siebie oraz swoich wspólników, narzekając na to, że coś musiało pójść niezgodnie z planem. Jak to było możliwe? Teraz płacił za ich błędy, za swoje błędy, bez pistoletu, bez noża, w kajdankach.
- Co powiesz na mały układ... - Knuckles zatrzymuje się i na chwilę zamyśla. - Ty... - Nieudolnie wskazuje głową w stronę policjanta, jakby nie było oczywistym do kogo się zwraca. - Ty mnie rozkujesz i puścisz wolno, a ja... - Powraca do normalnej, o ile tak można to nazwać, pozycji. - A ja nie powiem nikomu o twojej tajemnicy... - Gregory spogląda na Erwina przez cały czas, gdy ten mówi i mógłby przysiąc, że wydawało mu się, jakby w oczach towarzysza na sekundę zapłonęły rozjuszone płomienie. Młodszy przechyla głowę na bok, wyczekując na reakcję funkcjonariusza, która nadchodzi niespodziewanie szybko.
- Nic na mnie nie masz, Knuckles. - Wypowiedziane nazwisko zdecydowanie nie brzmi poprawnie, ale jego posiadacz doskonale zdaje sobie sprawę, że zostało one specjalnie przekręcone i użyte w żartobliwy sposób. - Od dłuższego czasu nic na mnie nie masz. - Kontynuuje, nie odwracając wzroku od siwowłosego. Mężczyźni wpatrują się w siebie wyczekując na kolejne ruchy po wypowiadanych zdaniach.
CZYTASZ
Ej, Montanha? - Morwin One Shot
FanfictionGregory Montanha aresztuje Erwina Knucklesa i wspólnie przeżywają męczącą drogę przez las. Ale czy na pewno właśnie taka była? xxx - Ej, Montanha? - Erwin zagaduje z niepohamowanym, szerokim uśmiechem na ustach. Szczęśliwe ogniki tańczą w jego złoty...