𓆱 ten, który wszystko zaczął

341 32 2
                                    

𝟮𝟬𝟮𝟮

Nina nie była osobą zazdrosną. W ogóle miała wrażenie, że mało rzeczy ją dotyka; zaczynając od jakichś kobiet wokół Igora, a kończąc na Pawle spotykającym się bez niej z innymi znajomymi. Nie miała też zbyt dużo czasu na przejmowanie się takimi rzeczami, odkąd zaczęła pracować w Kolibeckiej, dosłownie dziesięć minut od skoczni. Mogła od razu pójść pod Krokiew i razem z Pawłem wrócić do domu, bez żadnych ukrytych intencji, tylko dla towarzystwa. Bo widzicie, Nina nie czuła, że ktoś na tym świecie w ogóle dla niej jest. Wspierała Pawła i każdą osobę, którą darzyła przyjaźnią i kibicowała im w związkach, czy podbojach, ale sama nigdy nie próbowała swoich sił w relacjach romantycznych. Oczywiście raz na jakiś czas napatoczył się pewien Tomek czy Marek, ale nigdy nie zostawali na dłużej, co, zamiast podłamywać Ninę, bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że jest po prostu niezdatna do pokochania.

— Mówię ci, nawet nie chciałam z nim być — powiedziała, a Paweł głośno się zaśmiał, potem klaszcząc w dłonie.

— Nie no, oczywiście, że nie, Nina. Sztywniutko, wierzę ci na sto procent.

Musiało minąć trochę czasu, zanim Wąsek zrozumiał, że bezpośredniość Niny to nic złego i fakt, że trzyma jego dłoń stosunkowo częściej, niż by się tego spodziewał, dosłownie nic nie znaczy. Ninę wychował Igor, który aż emanuje ciepłem i miłością, nie tylko do córki. Nauczona została okazywania sympatii poprzez dotyk i obecność, ale na pewno nie przez słowa, bo jeśli była jedna rzecz, której Nina nie potrafiła, to było to mówienie o emocjach. Wiedział, że kiedy się boi, to zaciska pięści, jakby zaraz miała iść się bić. Rozpoznawał, kiedy jest szczęśliwa, bo uśmiechała się nie tylko ustami, ale głównie zielonymi oczami, które pomimo tego, co skrywały, dalej pokazywały iskierki radości. Umiał ją zauważyć i zrozumieć, przez co czuł, że uczy się czegoś o sobie.

— Bardzo podoba mi się wpływ, jaki masz na Pawła. Nie widziałam jeszcze, żeby tyle czytał o traumach — Nina prawie się udławiła, a Wąsek zarumienił, co nie uszło uwadze obojga rodziców.

— Ty już lepiej nic nie mów, mamo.

Nawet teraz, kiedy obsługiwała jakąś parę w górnej części karczmy, nie czuła choćby odrobiny zazdrości. Wbrew temu, co mówił jej kolega - Andrzej, nie miała problemu z tym, że ona nigdy nie chodzi na randki do restauracji, a musi być w tym czasie kelnerką. Zupełnie się tym nie przejmowała, na pewno nie w trakcie dnia, bo o tym, co się działo w niektóre samotne wieczory, Nina raczej nie chciała rozmawiać. O tym, że czasami chciałaby, żeby ktoś ją przytulił albo chociaż przykrył, kiedy rozkopie się przez sen i spadnie jej kołdra. O tym, że chciałaby dostać całusa na przywitanie, na dzień dobry. Albo o tym, że chciałaby być tą osobą, do której ktoś chciałby wrócić do domu.

— Powrót z Wąskolandu, stolik trzeci czeka na obsługę — zawołał Stękała, a ona szybko zamrugała, jakby chciała strzepać tę wizję z rzęs. Poprawiła fartuszek, który dzisiaj bardzo starannie prasowała... Bez żartów, Nina nie mogła wyjść do pracy bez uprasowanego czerwonego fartucha, bo myślałaby potem o tym cały dzień. Tylko raz zdarzyła się taka sytuacja, bo akurat wróciła cholernie zmęczona z konkursów Turnieju Czterech Skoczni i Andrzej też tylko raz ośmielił się zwrócić jej na to uwagę. Potem już nigdy więcej się w tym temacie nie odezwał, a rzeczy, które zobaczyły ściany Kolibeckiej tamtego dnia... Cóż, lepiej dla czystej kartoteki Niny Kamińskiej, aby pozostały tajemnicą.

— Właśnie miałam tam iść, dawaj to — wyrwała mu z dłoni dwie karty menu i już zaczęła wspinać się po schodach, gdy masywne drzwi restauracji otworzyły się z hukiem.

golden slumbers; paweł wąsekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz