wspomnienia

22 2 1
                                    

Był późny wieczór. Siedząc sama w swoim mieszkaniu, spoglądając na nowy jork nocą przez okno do głowy wróciło mi pewne wspomnienie.

W sierocińcu poznałam pewnego chłopaka. Luca Ridelly. Był niezmiernie utalentowany, a jego serce było wypełnione miłością do tańca, przez co zaraził też do tego mnie i poszliśmy razem na zajęcia. Swoją hojną, szczerą i lojalną osobą pomógł mi przejść przez wiele trudnych sytuacji w moim życiu. Stawiał moje życie powyżej swojego i robił wszystko, żebym w każdym momencie załamania miała tą nadzieję w oczach i chociażby lekki uśmiech na twarzy.
Kiedy nie umiałam zrozumieć choreografi, pomagał mi, kiedy nie umiałam się zdecydować na wybór mieszkania, doradzał mi. Kiedy byłam w dołku, wspierał mnie. Pytał się codziennie co robie, jak sie czuje, witał mnie słowem "dzień dobry" i żegnał "dobranoc". Doceniałam każde jego starania i ceniłam sobie jego wsparcie najbardziej jak mogłam, ale nie zrobiłam czegoś co powinnam zrobić kiedy to wszystko miało miejsce. Nie zapytałam jak on sie czuje.
To wszystko trwało długi czas, kiedy pewnego dnia nie napisał mi "dzień dobry". Nie odpowiadał na telefony, na wiadomości, nie przyszedł na zajęcia, które były dla nas dość ważne.  W tym dniu również pani Vardow nie przyszła na czas. Kiedy jednak po parunastu minutach zdołała dotrzeć, ujrzeliśmy na jej twarzy pełno łez.

– Prosze was jeszcze o chwile cierpliwosci. Wydarzyla się tragedia... – te słowa sprawiły, że zaczełam się okropnie martwić i układać sobie wszystkie fakty w jedną całość. Coś jak puzzle, tylko że w mojej głowie.

Reszte zajęć przesiedzieliśmy w ciszy i spokoju. Poza paroma osobami, które nie umiały usiedziec chwili na dupie co chwile kręciły się w tą i z powrotem.
Przypomniało mi się, że miałam w znajomych jednego z przyjaciół Luca, do którego postanowiłam napisać

hej! wiesz moze co dzieje sie z Luca? nie odpowiada na moje wiadomosci, nie przyszedl na zajecia... martwie się

kiedy napisałam tę wiadomość, otrzymalam odpowiedź, która sprawiła, że straciłam cały rozum...

Luca został znaleziony martwy we własnym mieszkaniu...

Była to ostatnia wiadomość zamieniona z jego przyjacielem. Jedynie widzieliśmy się na jego pogrzebie, który odbył się tydzień po śmierci. Powodem było powieszenie sie. Czułam, że to moja wina, że nie zapytałam go co mogło tak naprawde być nie tak, nie martwiłam się o niego bo myślałam, że jest u niego wszystko okej, a później okazało się, że w jego głowie było tyle problemów, że nie zdołał nad tym wszystkim zapanować. Popadł w depresję z którą męczył się miesiącami, aż w końcu nie dał rady.
Pytanie, skąd o tym wiem? Luca zostawił list dla mnie i dla swojego przyjaciela, ktorego koniec koncow nie dał rady wysłac.

Mimo, że od tej chwili minęło tyle czasu, który przechodziłam okropnie ciężko, udało mi się lekko pogodzić życie z faktem, że nie zobaczę go już obok mnie, nie poczuje jego dotyku, nie zobacze jak cudownie tanczy, osiaga sukcesy, a jedynie mogę spoglądać na pamiątki i wspomienia, ktore po sobie zostawil oraz na cudowne pejzaże, które malowal na niebie nowojorskiego manhattanu.
To nie tak, że moje poczucie winy mineło wraz z czasem. Ciągle w glowie mam mysl, ze moglam go uratowac, odciagnac od wszystkich tych problemow czy chociazby wesprzec, pomoc...

Spoglądając w okno pomyslałam o Luce. Zadawalam sobie w glowie pytania jak sie czuje tam u gory, jak tam jest i czy jest szczesliwy... w koncu szczesliwy.

– Tęsknie za tobą ogromnie... – powiedziałam cicho do siebie, podchodząc do balkonowego okna i kładąc dłoń na szybie, kiedy łzy zaczęły mi spływać po twarzy.

Mimo późnego wieczoru postanowiłam ruszyć w miejsce, gdzie spędzałam sporo czasu z Luca. Było to metro, którym jeździliśmy razem na zajęcia.

W podziemiach była pustka, co mnie lekko zdziwiło bo nie był to codzienny widok. Światła migotały zmiennie. Idąc wzdłuż torów  dotarłam w końcu na miejsce, gdzie razem z Luca czekaliśmy na pociąg. Ławka na przeciwko torów na której był nasz wspólny podpis. Siadając na niej lekko przejechałam wygrawerowane inicjały dłonią, sprawiając, że wszystkie wspomnienia wróciły.

Mimo, że wydawało mi się, że jestem na peronie zupełnie sama, tak nie było. Na drugiej ławce obok mnie usiadł tajemniczy chłopak z kapturem na głowie. Postura wydawała mi się całkiem znajoma i domyślałam się kim mógł on być...

– Nie za późno na takie spacery? – nagle zadał pytanie w moją stronę. Kiedy odwrócił wzrok w moją stronę, upewniłam się co do swoich myśli.

– Tak.. jakoś wyszło – odpowiedziałam cicho
Chłopak wstał z ławki obok i usiadł obok mnie, przy tym przyglądając się mojej dłoni, która wciąż leżała przy wygrawerowanych inicjałach. Kiedy przyjrzałam się bliżej jego twarzy, uświadomiłam sobie, że przypomina mi kogoś. Przypominał mi Luce.

– Co się stało? – zapytał, opierając się plecami o oparcie ławki.

– Odebrał sobie życie, a ja... Ja nie zdołałam mu pomóc.. – łzy powoli zaczęły napływać do moich oczu – Po fakcie zrozumiałam jak stawiał moje życie ponad swoje, a ja byłam tym tak zafascynowana, że nie zauważyłam, że coś jest nie tak...

– Wiesz, że nie możesz się obwiniać? Nikt nie może wejść do czyjejś głowy, zapanować nad umysłem.

– No tak, ale.. ale on pytał mnie codziennie co u mnie, jak się czuje, czy wszystko w porządku. Pomagał mi na każdym kroku, nieważne co to było, a ja nie umiałam zadać mu prostego pytania, które mogło wnieść ogromnie wiele. Nie wiedziałam, że miał problemy, że czuł się źle. – po tych słowach uroniłam wiele łez. Chłopak odwrócił się w moją stronę i swoim rękawem od bluzy wytarł moje policzki. Bez żadnego słowa.

– A ty co tu w ogóle robisz? – zapytałam

– Cóż... Czułem, że cię tu spotkam... – zaśmiał się lekko, przez co sprawił, że lekki uśmiech pojawił się na mojej zapłakanej twarzy

– Jestem Isabella

– Bella – kiedy to powiedział, poczułam ciepło w sercu. Tak mówili do mnie rodzice
I Luca...

– Może być – udałam obojętną – A ty jesteś?...

– Ethan – odparl odwracając wzrok w stronę torów na przeciwko których siedzieliśmy

Taniec MetroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz