Rozdział 1.

332 18 11
                                    

Przeciągnąłem się i jęknąłem, kiedy dotarło do mnie, jaki dzisiaj jest dzień. Nie miałem ochoty wstawać, ubierać się i stawiać czoła dzisiejszym wyzwaniom. Jednak koniec końców nie miałem wyboru.

- Wilhelm! Wilhelm, proszę cię synu wstań. – usłyszałem głos mojej matki, który co słowo zbliżał się do mojego pokoju. – Synu, spóźnisz się. – kobieta stanęła w progu i założyła ręce na biodra.

- No już, już. – westchnąłem. – Wcale nie mam ochoty tam jechać. Dlaczego nie mogę mieć prywatnej nauczycielki? – jęknąłem.

- Rozmawialiśmy już o tym i nie zamierzam ponawiać tego tematu. – ucięła po czym wyszła.

***

- Erik, zrób coś. – dźgałem mojego starszego brata w ramię, kiedy kierował autem. – Eriiiik... Może zawrócisz?

- A może przestaniesz zachowywać się tak, jakbyś miał o dziesięć lat mniej? Wille, dasz sobie radę. Nie jesteś małym chłopcem. Poza tym, naważyłeś sobie piwa to teraz je wypij. – spojrzał na mnie przelotnie.

- To nie fair. Ty będziesz sobie siedział w pałacu, a ja w tej durnej szkole z internatem.

- Wille, nie porównuj moich obowiązków do swoich. Masz się uczyć i zachowywać. I najważniejsze, nie przynieść nam więcej wstydu. A teraz z łaski swojej uspokój się, bo jesteśmy na miejscu.

Erik przejechał przez otwartą bramę, która prowadziła bezpośrednio do szkoły. Na zewnątrz czekało kilka osób, w tym dyrektorka. Wysiedliśmy z auta i kobieta od razu do nas podeszła.

- Dzień dobry! Witamy w naszej szkole. Mamy nadzieję, że podróż minęła wam spokojnie. – uśmiechnęła się.

- Dzień dobry. Tak, wszystko przebiegło pomyślnie, dziękujemy. – odparł mój brat. – Czy pokój dla Wilhelma jest już gotowy? Chcielibyśmy zostawić w nim bagaże.

- Oczywiście! – klasnęła w dłonie. – Chłopcy, pomóżcie z walizkami. – zwróciła się do dwóch nastolatków stojących obok.

Jak się później okazało byli to Alex i August. Obaj chwycili za rączki od walizek i poszli w znanym im kierunku. Ruszyliśmy za nimi i po kilku minutach znaleźliśmy się przed pomieszczeniem, które miało służyć mi za tymczasowy dom.

- Gdybyś czegoś potrzebował, to tutaj masz mój numer. – August podał mi kartkę z zapisanymi cyframi.

- Taa, dzięki, ale myślę, że sobie poradzę. – mimo to schowałem skrawek papieru do kieszeni marynarki.

- Wille chciał powiedzieć, że na pewno skorzysta. Prawda bracie? – Erik spojrzał na mnie wymownie, a ja jedynie skinąłem głową z nieukrywaną niechęcią.

Nie byłem zadowolony. Nie podobała mi się ta perspektywa spędzenia w tym miejscu każdej minuty. Chciałem wrócić do domu, zakopać się w swoim łóżku i nigdy z niego nie wychodzić.

Chwilę później doszliśmy do auli szkoły, gdzie chór miał nas – mnie i Erika – oficjalnie powitać. Pojęcia nie miałem po cholerę ta cała szopka, ale co ja mogłem? No właśnie...

Na scenę wyszli uczniowie i uczennice Hillerski. Ustawili się w trzech równych rzędach na trzech stopniach. Mieli na sobie mundurki – ciemne spodnie i spódniczki, białe koszule, szare krawaty oraz czerwone marynarki i czarne buty. Wyglądali bardzo ładnie. I to chyba była, póki co, pierwsza rzecz, jaka spodobała mi się odkąd tutaj jestem.

Wszyscy zaczęli śpiewać pierwszą zwrotkę nie znanej mi piosenki. Przyznaję, zrobili na mnie wrażenie. W pewnym momencie wszyscy ucichli i słyszeliśmy tylko jeden głos. Męski głos. Chłopak na początku śpiewał cicho. Wyglądało to tak, jakby zjadł go stres.

young royals alternative storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz