Przeciągnąłem się i jęknąłem, kiedy dotarło do mnie, jaki dzisiaj jest dzień. Nie miałem ochoty wstawać, ubierać się i stawiać czoła dzisiejszym wyzwaniom. Jednak koniec końców nie miałem wyboru.
- Wilhelm! Wilhelm, proszę cię synu wstań. – usłyszałem głos mojej matki, który co słowo zbliżał się do mojego pokoju. – Synu, spóźnisz się. – kobieta stanęła w progu i założyła ręce na biodra.
- No już, już. – westchnąłem. – Wcale nie mam ochoty tam jechać. Dlaczego nie mogę mieć prywatnej nauczycielki? – jęknąłem.
- Rozmawialiśmy już o tym i nie zamierzam ponawiać tego tematu. – ucięła po czym wyszła.
***
- Erik, zrób coś. – dźgałem mojego starszego brata w ramię, kiedy kierował autem. – Eriiiik... Może zawrócisz?
- A może przestaniesz zachowywać się tak, jakbyś miał o dziesięć lat mniej? Wille, dasz sobie radę. Nie jesteś małym chłopcem. Poza tym, naważyłeś sobie piwa to teraz je wypij. – spojrzał na mnie przelotnie.
- To nie fair. Ty będziesz sobie siedział w pałacu, a ja w tej durnej szkole z internatem.
- Wille, nie porównuj moich obowiązków do swoich. Masz się uczyć i zachowywać. I najważniejsze, nie przynieść nam więcej wstydu. A teraz z łaski swojej uspokój się, bo jesteśmy na miejscu.
Erik przejechał przez otwartą bramę, która prowadziła bezpośrednio do szkoły. Na zewnątrz czekało kilka osób, w tym dyrektorka. Wysiedliśmy z auta i kobieta od razu do nas podeszła.
- Dzień dobry! Witamy w naszej szkole. Mamy nadzieję, że podróż minęła wam spokojnie. – uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. Tak, wszystko przebiegło pomyślnie, dziękujemy. – odparł mój brat. – Czy pokój dla Wilhelma jest już gotowy? Chcielibyśmy zostawić w nim bagaże.
- Oczywiście! – klasnęła w dłonie. – Chłopcy, pomóżcie z walizkami. – zwróciła się do dwóch nastolatków stojących obok.
Jak się później okazało byli to Alex i August. Obaj chwycili za rączki od walizek i poszli w znanym im kierunku. Ruszyliśmy za nimi i po kilku minutach znaleźliśmy się przed pomieszczeniem, które miało służyć mi za tymczasowy dom.
- Gdybyś czegoś potrzebował, to tutaj masz mój numer. – August podał mi kartkę z zapisanymi cyframi.
- Taa, dzięki, ale myślę, że sobie poradzę. – mimo to schowałem skrawek papieru do kieszeni marynarki.
- Wille chciał powiedzieć, że na pewno skorzysta. Prawda bracie? – Erik spojrzał na mnie wymownie, a ja jedynie skinąłem głową z nieukrywaną niechęcią.
Nie byłem zadowolony. Nie podobała mi się ta perspektywa spędzenia w tym miejscu każdej minuty. Chciałem wrócić do domu, zakopać się w swoim łóżku i nigdy z niego nie wychodzić.
Chwilę później doszliśmy do auli szkoły, gdzie chór miał nas – mnie i Erika – oficjalnie powitać. Pojęcia nie miałem po cholerę ta cała szopka, ale co ja mogłem? No właśnie...
Na scenę wyszli uczniowie i uczennice Hillerski. Ustawili się w trzech równych rzędach na trzech stopniach. Mieli na sobie mundurki – ciemne spodnie i spódniczki, białe koszule, szare krawaty oraz czerwone marynarki i czarne buty. Wyglądali bardzo ładnie. I to chyba była, póki co, pierwsza rzecz, jaka spodobała mi się odkąd tutaj jestem.
Wszyscy zaczęli śpiewać pierwszą zwrotkę nie znanej mi piosenki. Przyznaję, zrobili na mnie wrażenie. W pewnym momencie wszyscy ucichli i słyszeliśmy tylko jeden głos. Męski głos. Chłopak na początku śpiewał cicho. Wyglądało to tak, jakby zjadł go stres.
CZYTASZ
young royals alternative story
Fanficco by się stało, gdyby ta historia potoczyła się zupełnie inaczej?