Rozdział 1

10 1 0
                                    


— Mel! Znowu się spóźnisz do szkoły! — usłyszałam z dołu podniesiony głos mamy. Dzień jak co dzień. Przycisnęłam poduszkę do głowy, starając się odciąć od świata i jeszcze na moment odpłynąć w sen. Zerknęłam jednak na zegarek i zerwałam się na równe nogi. Zostało mi pół godziny. Mogę zapomnieć o makijażu i śniadaniu.

Rozczesałam szybko włosy, podkreśliłam jedynie rzęsy maskarą, założyłam pierwszą lepszą sukienkę z szafy, chwyciłam plecak i już mnie nie było w domu. Szłam szybkim krokiem, choć do szkoły miałam kwadrans drogi piechotą. Minęłam pierwszy zakręt i zadałam się, żeby wyprzedzić idącego przede mną spokojnym krokiem szatyna. Miał zarzucony na jedno ramię plecak. Jakoś niespecjalnie mu się spieszyło, choć zostało kilkanaście minut do pierwszych zajęć, a przed nami był jeszcze kawałek drogi.

— Hej! — odezwał się, gdy go minęłam i zaczęłam zwiększać między nami dystans. Ładnie pachniał. Perfumy były rześkie, ale nie gryzły w nos. Zdałam sobie teraz sprawę, że sama nie zdążyłam się nimi rano spryskać.

Odwróciłam głowę, chcąc zobaczyć, o co może mu chodzić. Spojrzałam na jego twarz i zdałam sobie sprawę, że go nie znam. Nasze liceum nie było duże. Poza tym większość osób znałam jeszcze z gimnazjum czy podstawówki. A chłopak idący teraz koło mnie był przystojniakiem. Zapamiętałabym takiego.

— Heej... — odparłam niepewnie, unosząc jedną brew. Nie wiedziałam, czy mam się nim zainteresować, czy też może uciekać. W końcu na świecie nie brakowało świrów. Nawet tych przystojnych. A może tym bardziej takich.

— Chodzisz do liceum? — spytał po chwili, a ja skinęłam głową. — Do którego?

— W naszym mieście jest tylko jedno — odparłam, po chwili dopiero zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć nieco chamsko, więc dodałam: — więc zapewne do tego samego co ty. — I uśmiechnęłam się ciepło.

— Mogę więc dołączyć do podróży? Szczerze przyznam, że nie do końca wiem, czy dobrze idę. No wiesz... pierwszy dzień w nowej szkole. Pierwszy dzień w nowym mieście. Z tego, co widziałem, droga nie jest skomplikowana, ale mimo wszystko raźniej iść z kimś, kto wie dokąd. — Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się delikatne dołeczki. Zawstydzona tym, że tak intensywnie się w niego wpatruję spuściłam wzrok i lekko się zarumieniłam.

— Przeprowadziłeś się? — spytałam retorycznie, żeby pokazać, że nie tylko się na niego gapiłam, ale także uważnie go słuchałam.

— Mhm — mruknął gardłowo, wyciągając przed siebie rękę. — Paweł. Miło mi cię poznać.

— Amelia. — Uścisnęłam jego dłoń, po czym głośno westchnęłam. — A teraz się pospieszmy. Nie chciałabym się spóźnić. Mamy klasówkę na pierwszych zajęciach. Gościu od matmy nie pozwala pisać dłużej tylko dlatego, że się spóźniło.

Została nam ostatnia prosta i równe pięć minut. Zdążymy.

— Mam pomysł! To znaczy... prośbę. Może podczas długiej przerwy oprowadziłabyś mnie po szkole. Poopowiadała o nauczycielach, uczniach. Oczywiście, jeśli zechcesz. Pierwsze dni w szkole nie należą do moich ulubionych, a kilka ich już przeżyłem.

— Jasne, z miłą chęcią. Często się przeprowadzałeś? — zagadnęłam, chcąc poznać przyczynę zmian szkoły.

— Hmm... nie. Właściwie to moja pierwsza przeprowadzka, ale... no tak jakoś wyszło, że musiałem się przenieść.

Spojrzałam na niego podejrzliwie. Tym razem to on spuścił wzrok, po czym wbił go gdzieś daleko przed siebie.

— Wyrzucali cię z nich? — zażartowałam, uśmiechając się jednym kącikiem ust.

— Ej, nie oceniaj od razu. To nie była moja wina. Dyrektorzy nie bardzo mnie lubili. Nie do końca rozumieli i akceptowali mój tryb życia i nauki.

Okej. Może jednak wcale się nie myliłam, uważając go za przystojnego świra? Coś z nim ewidentnie było nie tak. Może się na ciebie uwziąć jeden dyrektor, ale kilku?

— Postanowiłem, że w klasie maturalnej się przyłożę. I w końcu nie wylecę z niej przed samym egzaminem — ciągnął dalej, jakby chciał mi się wyspowiadać ze swojej edukacyjnej przeszłości, jednocześnie zatajając jej większą część.

— Ile masz lat? — Nagle to pytanie wydało mi się istotne. I jak się później okazało, miałam rację.

— Dwadzieścia.

— Kiblowałeś — stwierdziłam.

— Znowu to robisz — odezwał się oburzony.

— Co ja takiego robię? — Obruszyłam się, rozszerzając powieki.

— Oceniasz mnie. Nie mam problemu z nauką. Zaliczyłbym wszystko bez najmniejszego problemu. Byłem już gotowy do tego, żeby napisać tę maturę i mieć w końcu spokój z lekcjami, klasówkami i problemami, które stwarza życie szkolne. Ale na miesiąc przed maturą nagle zdali sobie sprawę, że moja frekwencja nie jest wystarczająca, żeby zaliczyć mi rok. Ze wszystkich przedmiotów.

Zaczęłam się zastanawiać, czy nie ma jakichś problemów zdrowotnych. Z jakiegoś powodu w końcu nie wyrobił wymaganej frekwencji. Mówił też, że nauczyciele i dyrektorzy nie akceptowali jego stylu życia. Jednak pytanie o to, czy na coś choruje zdało mi się zbyt intymne, żeby zadać je osobie, którą poznałam dziesięć minut temu. I tak już sam mi wiele zdradził.

Kiwnęłam więc tylko głową akurat w chwili, w której podeszliśmy do budynku szkoły. Czułam na sobie spojrzenie Amandy, która zawsze wyrywała największych przystojniaków i wiedziałam, że za Pawła też prędzej czy później będzie się chciała zabrać. Czułam na sobie wzrok Damiana, który po złapaniu mojego spojrzenia, mrugnął wymownie, zapewne chcąc się jak najszybciej dowiedzieć, z kim przyszłam. Czułam na sobie spojrzenie Oliwii, która zapewne, jak tylko Paweł pójdzie w swoją stronę, podbiegnie do mnie z piskiem podekscytowania, chcąc poznać wszystkie pikantne szczegóły, co, kiedy i jak z nim robiłam.

Podobała mi się myśl, że choć raz nie jestem uważana za kujonkę bez życia towarzyskiego. Że w końcu mogłam spędzić choć chwilę z kimś, kogo nie znam od dziecka. I choć nie liczyłam z jego strony na jakiś większy krok, cieszyłam się, że samym przyjściem tutaj ze mną wyrwał mnie z kręgu lamusów, których nikt nie lubi. W końcu kto by lubił dziewczynę, która siedzi całymi dniami w szkole, zakuwam zaraz po zajęciach, uczestniczy w kółkach zainteresowań i jest przewodniczącą samorządu uczniowskiego. No i która zadarła w przeszłości z Amandą, która decyduje od zawsze o tym, kogo lubić można, a do kogo nie warto się zbliżać.

Odprowadziłam Pawła pod jego salę i sama poszłam w swoją stronę, nie mogąc się doczekać długiej przerwy. Może wcale nie jest takim świrem, jak mi się wydawało. Choć większość tak o nim pomyśli. Bo kto normalny chciałby się zadawać ze mną? Może obydwoje jesteśmy świrami? Może nie ma w tym nic złego?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 06, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bo tylko Ciebie kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz