Prolog

154 9 2
                                    

  Postanowiłam wrócić. Brakowało mi jakiejś tajemnicy do rozwiązania, przez ten czas. Otworzyłam własną agencję detektywistyczną. Dzięki udziale w programie, dostałam mnóstwo zgłoszeń. Szkoda, że... nudnych. 

   Do mojego biura przychodziły zwykle osoby, które podejrzewały swoich partnerów o zdradę. Naprawdę nie chciałam brać udziału w takich sprawach, ale zapas gotówki się kończył. Musiałam z czegoś utrzymać agencję.  Mimo wszystko starałam się przemóc i przyjąć jakieś zgłoszenie. Nie liczyłam na to, że przyjdzie do mnie ktoś, z zagadką prawie nie do rozwiązania.  Dlatego też, śledziłam pana Kowalskiego, gdy wyjechał w podróż służbową, panią Mołek, kiedy miała przerwy w pracy. Nudziło mnie to bardzo. Co gorsza, przez te śledztwa częściowo straciłam wiarę w miłość. Prawie zawsze podejrzenia się spełniały. Żony i mężowie zdradzali siebie nawzajem, a nawet jeśli nie, to małżeństwo się rozpadło z powodu ograniczonego zaufania.  Czułam się winna rozwodów, ale taka była moja praca. Musiałam się oraz moich współpracowników z czegoś utrzymywać. Nigdy nie chciałam uzależniać się od pieniędzy, ale nie zawsze się w życiu ma, to co się pragnie.

   Na początku pracowałam z trójką detektywów. Później  agencja się rozrosła. Moimi pierwszymi wspólnikami byli: Katarzyna Rak, Aleksander Maciąg oraz Piotr Dynak. Zajmowali się takimi samymi sprawami jak ja. Często zdarzało się nawet tak, że z jednym z nich, spotkałam się w tym samym klubie, gdzie mąż klientki zdradzał ją, z żoną innego mężczyzny, który poprosił nas o usługi detektywistyczne.

    Stefan trafił do obsady pewnej opery mydlanej. Grał tam główną rolę. Po panu Miłkowiczu i pani Nowak  nadal nie ma żadnych wieści. Natomiast prawie cały czas media nadają o pani Indze. Państwo Zielińscy starają się żyć normalnie, a Daniel zapomniał o wszystkim. Pani Król stara się naprawić zepsute relacje z córką. Na próżno. Zadeklarowała się ona, że nigdy w życiu nie wybaczy matce.

  Pewnego wrześniowego dnia siedziałam razem z moimi wspólnikami  w biurze i rozmawialiśmy o dalszych przebiegach naszych śledztw. Pieniężnie odbiliśmy się od dna, dzięki sprawom, które prowadziliśmy. Nagle w telewizji mignęła nam przed oczami sprawa zaginięcia nastoletniej Weroniki. Rodzice apelowali, aby wszyscy zaczęli masowe poszukiwania jej. Zobaczyłam w tym naszą szansę. Znajdziemy dziewczynę i wyrwiemy się przy okazji z koła nudnych, monotonnych zleceń.  

   W wiadomościach pojawiła się osoba, która odebrała mi śmiałość. Był to pan Hełmczyński, jeden z najbardziej znanych detektywów wszech czasów. Myślałam, że zrezygnuję, jednak do biura wszedł ktoś, kto pchnął mnie do działania. Kolejna zdradzana postać. Miałam już tego doprawdy dość!  Wyszłam z pomieszczenia bez słowa, wsiadłam do samochodu i pojechałam do miejscowości, gdzie wynajmowałam dom.  W mojej głowie wciąż widniało zdjęcie Weroniki. "-Muszę spróbować."-powiedziałam do siebie w duchu. Oglądnęłam jeszcze raz program telewizyjny i od razu szukałam na mapie miejsca zamieszkania dziewczyny. Nie było ono dalekie. Z moich obliczeń to były jakieś trzy godziny jazdy stąd, maksymalnie. Postanowiłam przyjąć śledztwo, przerzucając moje dotychczasowe na Piotra. Zdawałam sobie sprawę, że to było wyzwanie. Miałam się mierzyć z Hełmczyńskim. Niewiarygodne! Stwierdziłam, iż życie to jedna wielka próba, którą można podjąć albo ją sobie odpuścić. To była szansa od losu. Nie mogłam jej zostawić.

Co było w sieci, na zawsze tam pozostajeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz