Ilym || Larry o.s.

387 31 40
                                    

ilość słów: 1447

Pięknie ozdobiona łąka, na której ustawione krzesła dla gości dodawały wszystkiemu jeszcze bardziej niezwykłego klimatu. Śliczne, białe lampiony zostały porozwieszane między drzewami, rzucając przyjemne, ciepłe światło. W tle leciała spokojna muzyka, a ptaki ćwierkały, co powodowało jeszcze lepszy efekt całemu miejscu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Przeważały odcienie zieleni i błękitu. Kolorystyka miała duże znaczenie dla przyszłej pary młodej, ponieważ to właśnie z tymi kolorami byli najbardziej kojarzeni i naprawdę podobał im się ten fakt.

To był jeden z najważniejszych dni w życiu dwójki mężczyzn. To dzisiaj złożą wieczną przysięgę, obiecując sobie wierność i miłość, aż po sam grób. Ich bliscy byli naprawdę bardzo szczęśliwi na wieść o tym wydarzeniu i starali się jak najwięcej pomagać narzeczeństwu w przygotowaniach do ślubu. 

Harry i Louis zaczęli spotykać się ze sobą już w liceum. Na początku było to tylko delikatne zauroczenie, które z każdym dniem przybierało na silę. Szybkie pocałunki w policzek, subtelne stykanie ze sobą ramion i dotykanie swoich dłoni. Od tego wszystko się zaczęło. 

Pewnego dnia Louis, za namową swojego najlepszego przyjaciela Liama, w końcu odważył się zaprosić bruneta na wspólny wieczór. Ten dzień był dużym przełomem w ich relacji.

Najpierw udali się na występ swojego ulubionego wykonawcy, zdobywając przy okazji jego autograf. Następnie zahaczyli jeszcze o jakąś przyjemnie wyglądającą restauracje z naprawdę świetnym jedzeniem, jak okazało się później. Ich randka zakończyła się u szatyna w mieszkaniu w postaci głośnych śmiechów i przytulasów, ale również kilkunastominutowych sesji całowania, pełnych pożądania i odważniejszych dotyków.

Od tamtego czasu chłopcy zaczęli ze sobą chodzić. Nie szczędzili sobie dotyku, nawet przy znajomych. Lubili czuć obecność i bliskość tego drugiego przy swoim boku. Ich przyjaciele, łącznie z rodziną nic na ten temat nie mówili, ponieważ widzieli jak chłopcy na siebie działają. Kiedy jeden jest smutny, drugi jakby czuł to samo, chodzi równie przygnębiony. 

Między nimi oczywiście nie zawsze było tak kolorowo. Zdarzały im się kłótnie, tak jak każdej parzę, ale szybko jeden z nich przychodził i przytulając się ciasno zawsze przepraszał, składając pocałunki na twarzy tego drugiego i wszystko wracało do normy.

W taki sposób, przeżyli ze sobą siedem długich lat, wypełnionych ogromem miłości i wzajemnej akceptacji. 

- Jesteś gotowy, stary? - zapytał Liam, wchodząc do tymczasowego pokoju Pana młodego, tym samym wytrącając szatyna ze wspomnień o ostatnich latach. 

- Jak nigdy wcześniej. - odparł uśmiechając się szeroko do swojego odbicia w lustrze.

- To chodź, bo Harry już na ciebie czeka. Jeszcze pomyśli, że uciekłeś. - roześmiał się brązowooki.

- Nie mógłbym. - odpowiedział, wychodząc wraz z mężczyzną z pomieszczenia.

Cała ceremonia była idealna. Złożyli przysięgi, które wymyślili i napisali do siebie nawzajem, przy tym płacząc i uśmiechając się tak szeroko, że bolały ich policzki. 

Wesele, mimo że nie zapraszali dużej ilości osób, bo tylko najbliższych było naprawdę wspaniałe. Po wzruszającej przemowie rodziców i świadków przyszedł czas na pokrojenie toru. Harry będąc niezdarnym sobą musiał ubrudzić cały garnitur Louisa, bo wypadł mu talerzyk z ciastem z dłoni. Wszyscy bawili się i świętowali zawarcie małżeństwa przez dwie bratnie dusze. Nie obyło się bez śmiechów i wielkiego kaca na następny dzień.

I loved you more || Larry o.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz