Rozdział 6

4 0 0
                                    

Wstała, widząc zbliżającą się sylwetkę czteronożnego stworzenia. Schowała wszystkie swoje rzeczy do pudełka i wstała. Stwór truchtem skracał odległość między nimi, idąc wzdłuż brzegu. Wkrótce jego szpony zaczęły wybijać miarowy rytm na kamieniach wyściełających drogę. Zatrzymał się w odległości paru metrów od dziewczyny. Całe szczęście jej oddech wrócił już do normy od przygody ze stworem jeziora. 

Przez chwilę stali w milczeniu.

 Wreszcie Sonia zdecydowała się zacząć - w końcu, nie wiedziała, czy stworzenie potrafi się z nią porozumieć. To, co wczoraj usłyszała, mogło okazać się wciąż jeszcze częścią snu, gdy jechała na jego grzbiecie, lub wynikiem gwałtownego skoku adrenaliny i zmęczenia.

 - Je-stem So-nia! - powiedziała, głośno i wyraźnie, jak najlepiej artykułując każde słowo. Już miała kontynuować swoją przemowę, gdy usłyszała jego niski głos:

 - To było uwłaczające.

 - Hmpf - sapnęła. - Przepraszam, Magnusie, nie powinnam-

- Widzę, że rozmawiałaś z Małgorzatą - przerwał jej bezceremonialnie. - Mówiła coś ciekawego?

- A ty najwidoczniej nie - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi - nie wspominała, że umiesz mówić... A odpowiadając na twoje pytanie - zależy, co uznaje się za ciekawe - dodała, unosząc brew. Dobrze, będzie grać w jego gierki. Tak długo, jak to konieczne.

 Odpowiedź najwidoczniej rozbawiła stwora. Spojrzał na nią przychylniejszym okiem. Ta współpraca może okazać się ciekawsza, niż się spodziewał.

- Nie wszyscy są dostatecznie dobrą kompanią do rozmowy - rzucił tylko, przysiadając na zadzie.

 - Czuję się zaszczycona, doprawdy - Sonia nie chciała powiedzieć tego tak ostro. Sama nie wiedziała, dlaczego jest taka naburmuszona. Chyba po prostu działa jej na nerwy jego nonszalancja i poczucie wyższości - owszem, komplement był miły, ale dziewczyna świetnie zdawała sobie sprawę, że sama nie przeżyłaby tu nawet dnia. Poza tym wciąż wisiała jej nad głową nieodwzajemniona usługa, jego ratunek minionej nocy, której stwór miał dość galanterii, by nie wspominać.

 - Jak się tu dostałaś?

 - Małgorzata dała mi dziennik poprzedniego opiekuna. Była w nim mapa - odpowiedziała zdziwiona, że sam jeszcze tego nie wie. Najwidoczniej obieg informacji między jej dwoma współpracownikami był mocno ograniczony. Tyle chyba mogła powiedzieć, prawda?

 - Podejrzewałem, że jest coś takiego, ale nigdy nie widziałem. Masz go przy sobie? - zainteresował się.

 - Nie - skłamała. - Nie przeczytałam zbyt wiele - to akurat była prawda. - Chciałam spytać, czy mógłbyś mi co nieco opowiedzieć - dodała, czując okazję, by pociągnąć go za język.

 - Urodziłaś się wczoraj? - zapytał, starając się brzmieć opanowanie. - Jak możesz nie wiedzieć nic o miejscu, nad którym masz sprawować pieczę?

 - Nie urodziłam się wczoraj, ale obudziłam. Nic nie pamiętam! - uniosła ręce w obronnym geście. - Nie mam pojęcia dlaczego, ani co się działo wcześniej. Sama chciałabym wiedzieć - mruknęła.

Przez chwilę rozmówca wpatrywał się w nią w milczeniu. Widocznie analizował ją wzrokiem. Wydawał się jednak być przekonanym.

 - Zacznijmy od tego, jak utrzymać cię przy życiu. Wiesz coś o Drogach? - spytał. Widząc jednak jej spojrzenie odgadnął, że może mieć coś nieco innego na myśli. Westchnął więc i kontynuował - Drogi to szerokie, mocno ubite szlaki. Z pewnością naniesione będą na każdą mapę. Otaczają podległe człowiekowi tereny w rezerwacie. Mam na myśli te bardziej... ujarzmione. Z Drogi korzystać może każdy człowiek i nieliczne gatunki, uznane przez Założycieli za niegroźne. Korzystanie z Drogi daje podróżnikowi ochronę.

RezerwatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz