• Rozdział [1] - Tęsknota •

316 16 50
                                    

͙✼̥୭⁺

Leżałem zrezygnowany na swoim łóżku. Zakopałem się w pościeli, nie chcąc widzieć więcej słońca ani innych rzeczy, budzących pozytywne emocje. Nie wpuszczałem do swojego pokoju nikogo, przez praktycznie tydzień. W głębi duszy cieszyłem się, że były wakacje i nie musiałem chodzić do szkoły. To byłby prawdziwy koszmar. Nie wyobrażam sobie stanąć przed kimkolwiek w takim stanie. Nie spałem już trzeci dzień. Wypłakiwałem codziennie z siebie morze łez. Straciłem ochotę na jedzenie. Miałem wrażenie, że jestem w próżni. Wszystko wokół mnie żyje, porusza się, płynie im czas. Za to ja tkwię w martwym punkcie. Czułem się, że jestem uwięziony w słoiku, do którego nie docierają żadne słowa, sugestie, bodźce. Wypełniałem się z dnia na dzień coraz bardziej rozpaczą i tęsknotą za Chan'em. Serce ciągle podpowiadało mi, że on żyje. Jednak brak jego obecności szybko gasił tę nadzieję. Chciałbym, żeby mój najpiękniejszy położył się właśnie za mną, otulił mnie dodatkowo kocem i własnym ramieniem i wyszeptał, że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha i nigdy nie zostawi. Jednak mocno się zawiodłem na jego słowach. To nie jego wina, ale żal do pozostawienia mnie samemu robił swoje. Jaki był sens tych jego obietnic? Miałem wrażenie, że oszukał mnie i ze wstydu uciekł.

Wpatrywałem się w nasze wspólne zdjęcie. Nie ukrywałem chęci do zniszczenia go. Jednak nigdy bym tego nie zrobił. Mój Chan był na nim uśmiechnięty. Czy istniała lepsza rzecz niż radość waszej drugiej połówki? Być może dla kogoś tak, jednak ja odpowiedziałbym przecząco. Wszystko na czym mi zależało to żyjący Chan, jego uśmiech, słodkie słówka, które do mnie kierował przy każdym możliwym zdaniu. Czułem, że wtedy na szpitalnym łóżku zabrał i moją duszę do nieba. Nie chciał być tam samotny. On nie chciał umrzeć samotnie, a ja żyć. Ciężko to było pogodzić. W tamtej minucie jedyne co umiałem krzyczeć to "kocham cię, nie odchodź". Niczym nie zasłużył sobie na taki los. Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego jego rodzice go tak nienawidzili. A w szczególności mnie. To podłe, ale cieszyłem się, że nie było ich wtedy na pogrzebie. Mogłem w spokoju pożegnać swoje jedyne słońce. Nigdy tak bardzo nie płakałem jak wtedy. Dławiłem się powietrzem. Byłem gotowy wskoczyć do grobu razem z nim. Miłość nie zna granic. To wydaje się głupotą, jeśli jest się człowiekiem nie zakochanym, jednak gdy zacznie się kogoś kochać, to wygląda to znacznie inaczej.

Chan przed swoją śmiercią przekazał mi swoje ulubione rzeczy, bo wiedział, że jego rodzice wyrzucą wszystko co po nim zostało. Zostałem małym właścicielem jego zdjęć, ulubionego i jedynego misia, jego kilku ubrań, które nosił praktycznie codziennie. Teraz to ja przejąłem ten zwyczaj.

Przytuliłem poraz ostatni pluszowego misia, do którego Chan załączył karteczkę z teścią „Dla mojego aniołka". Wytarłem oczy. Były całe zapuchnięte od ciągłego płakania. Przemęczone od braku snu. Smutne, bo straciły swój jedyny powód do blasku. Wstałem z łóżka. Odwiedzę Channie'go. Nie byłem tam od tygodnia. Czułem się przez to winny. Mój blondynek nie zasługiwał na ignorancję. Zależało mi, jak nigdy na niczym, żeby być tam teraz. Bolało mnie patrzenie na grób z wygrawerowanymi jego inicjałami. W moim sercu istniała mała iskierka nadziei, że Chan wróci i przytuli mnie, mówiąc mi, że to tylko głupi żart. Jednak gdy stawałem choćby obok cmentarza, uświadamiałem sobie, że on nigdy nie wróci. To było zbyt duże pojęcie jak na mój umysł. Byłem zwyczajnie za głupi na zrozumienie śmierci.

Poprawiłem swoje włosy. Zaczynałem przypominać roszpunkę. Umysłem swoją twarz dokładnie, żeby chociaż trochę zmniejszyć widoczne ślady mojego płaczu. Ubrałem czystą koszulę i wyszedłem z domu, uprzednio żegnając się z moją mamą. Ciężko pracowała, żeby zapewnić mi dobrobyt. Kochałem ją i to bardzo. Martwiła się o mnie, już od czasu, gdy dowiedziała się o chorobie Chan'a. Była dla mnie prawdziwym wsparciem. Nie mogłem jej za nic stracić. To dla niej walczyłem. Akceptowała zarówno mnie, jak i Chan'a. Zawsze powtarzała, że zasługiwałem na wszystko co najlepsze.

Nadzieja ¦|hyunho Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz