🍂jeden🍂

187 9 0
                                    

To miał być one shot, ale wyszedł troszkę dłuższy. Nazwijmy to pięciorozdziałowym one shotem.

***

Albus Potter zwykle się nie denerwował. Przynajmniej nie w ten sposób jak inni ludzie, na przykład tacy jak jego nieokrzesany starszy brat. Młodszy Potter zwykle był opanowany i z cierpliwością słuchał wszystkich narzekań i marudzeń Jamesa, a także jego głupawych przytyków, tak jak tym razem.

Albus żył z James'em już od szesnastu lat i nie mógł powiedzieć, że to był łatwy i przyjemny czas. Lily przynajmniej miała trochę obławy i czasem potrafiła się powstrzymać od komentarza, za to James... Cóż, z nim to była zupełnie inna bajka.

Wszyscy wiedzieli, że Gryfoni i Ślizgoni za sobą nie przepadali, a kłótnie o quidditch'a jeszcze bardziej pogłębiały ten konflikt, co James często lubił wykorzystywać, by zdenerwować młodszego brata. Dla każdego było jasno widoczne, że starszy z Potterów bardziej odziedziczył talent do magicznego sportu niż jego młodszy brat. Albus lubił oglądać quidditch, nie koniecznie w niego grać. Dołączył w tym roku do drużyny tylko dlatego, że Scorpius go do tego zachęcił, a poza tym miał dość przytyków Jamesa, który miał strasznie irytującą osobowość i przy każdej nadarzającej się okazji mu dokuczał. Zdążył już się do tego przyzwyczaić i ignorować Jamesa, ale Scorpius... Miał wrażenie, że nadal słyszy kłótnię brata ze swoim przyjacielem, mimo, że obaj skierowali się już do swoich dormitoriów, oddzielonych o siedem pięter. Albus zaś postanowił nieco odetchnąć.

Korzystając z okazji, że większość uczniów była jeszcze na kolacji, Potter skierował się na Wieżę Astronomiczną. Mimo, że nie przepadał za astronomią, to właśnie to miejsce było jego ulubionym w całym Hogwarcie. Albo las po drugiej stronie rzeki, która płynęła obok zamku. Zaczął powoli wspinać się po schodach, starając się nie myśleć o swoim irytującym bracie. Był niemal stuprocentowo pewny, że nikogo nie zastanie na górze, dlatego ze zdziwienia aż przystanął na jednym z ostatnich stopni, słysząc cichy szloch. Zmarszczył brwi, w pierwszej chwili zastanawiając się czy nie powinien zawrócić. Może ktoś potrzebował w tamtym momencie prywatności bardziej niż on. Ale kto to mógł być?

Albus zmarszczył brwi, stawiając jeden krok ku górze. Nie do końca to przemyślając, stwierdził, że przecież istniała maleńka szansa, że mógł pomóc tej osobie. Mogło się okazać, że był to jakiś zagubiony pierwszak, który wylewał z siebie litry łez tylko dlatego, że surowa McGonagall wysłała go na jakiś pierwszy w życiu szlaban. Albus parsknął cicho, kręcąc głową. Dobrze pamiętał, gdy on dostał swój pierwszy szlaban, a James nabijał się z niego aż do świąt.

Najwyższy schodek zatrzeszczał, gdy brunet na nim stanął, a płacz nagle ucichł. Albus przeklął w myślach, wiedząc, że już kogoś wystraszył. W końcu jednak stwierdził, że nie będzie tam stać przez wieczność i wszedł na drewniany podest, rozglądając się po otwartym pomieszczeniu. Zmarszczył brwi, nikogo nie dostrzegając. Przecież ewidentnie kogoś słyszał. Wyciągnął na wszelki wypadek różdżkę i ruszył wzdłuż pomieszczenia, przechodząc tuż obok długiego stołu. Widok z Wieży Astronomicznej na zachody słońca był niesamowity, głównie przez to, że nie przesłaniały go żadne okna. Wieża była naprawdę duża, a przez to, że była także zadaszona, nic więcej oprócz teleskopów nie było tu potrzebne.

Albus obszedł stół, taksując wszystko wzrokiem, aż w końcu zatrzymał się jak wryty. Przy barierkach, na samym skraju pomieszczenia, siedziała brązowowłosa dziewczyna z podkurczonymi nogami i patrzyła na zachód. Była naprawdę drobna i nawet nie widząc jej twarzy, Albus domyślił się kim była.
Często widział ją w towarzystwie swojej kuzynki Dominique i córki Dudley'a, Daisy Dursley. Wiedział, że były piątorocznymi Puchonkami i od lat się przyjaźniły, ale za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć jak się nazywała. W pierwszej chwili zrobiło mu się z tego powodu głupio, ale zaraz się otrząsnął. Jego rodzina była wielka. Jak miał pamiętać wszystkich znajomych swoich kuzynów? Nie miał do tego tak dobrej pamięci jak Victoire, której zresztą z pewnością pomagało to, że była najstarsza. Blondynka zawsze pamiętała wszystko o wszystkich.

Autumn blast {Albus Severus Potter}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz