Epilog

5.8K 162 98
                                    

Siedem lat później

- Wszystkiego najlepszego, moje maleństwa. - szepnęłam do moich czteroletnich dzieci i mocno je do siebie przytuliłam.

- Mamo! - pisnęły radośnie, wiercąc się.

Uśmiechnęłam się szeroko i wypuściłam je ze swoich objęć pozwalając im dołączyć do małego Evana.

Na biodrach poczułam dwie męskie dłonie, przez które na początku się wzdrygnęłam, ale szybko się zorientowałam, że to mój mąż zaszczycił mnie swoją obecnością, przyciągając do siebie i układając głowę w zagięciu mojej szyi.

- Jak one szybko rosną. - wymruczał w moją szyję, składając na niej pocałunki.

Spojrzałam na dwie małe kopie Ethana, które właśnie biegały po salonie ganiając za synem Dylana. Mój uśmiech poszerzył się na ten widok, a serce urosło z radości. Nigdy nie powiedziałabym, że skończę jako mężatka i to z dwójką dzieci.

- O czym myślisz, kochanie? - wyszeptał ochrypłym głosem do mojego ucha, a mnie dopadło stado motyli, które czułam tylko przy Ethanie. Mimo, że minęło tyle lat, moje uczucie do tego mężczyzny tylko się pogłębiło. Ethan zakorzenił się we mnie i to na zawsze.

- O nas. - oparłam się o niego, a on korzystając z okazji owinął swoimi ramionami moją talię. - Nadal nie dociera do mnie, że mogliśmy to wszystko stracić. Nigdy nie myślałam o tym, że razem skończymy, a już tym bardziej, że będziemy mieć dzieci, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich i bez ciebie. - odgarnął moje włosy na drugi bok.

- Skarbie, ja też nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i dzieci. Co prawda kiedyś byłem strasznie głupi i uparty, ale ważne jest to co tu i teraz. - jego ciepły oddech owiał moją szyję, a ja jak zawsze przy nim, zaczęłam się odprężać. - Kocham was. - złożył pocałunek na moim karku, a mnie przeszedł dreszcz.

- My ciebie też.

- Tato! - krzyknął swoim dziecięcym głosem nasz syn, Hunter. - Pobawisz się z nami? - zapytał pełen nadziei.

Ethan ciężko westchnął, byłam pewna, że chciał ten czas spędzić ze mną, ale naszym dzieciom nigdy nie był w stanie odmówić wspólnej zabawy. Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech zarezerwowany wyłącznie dla naszych dzieci i odszedł biorąc Huntera na ręce. Czasem nadal ciężko mi przywyknąć do takiej wersji Ethana, jednak za każdym razem widząc jego uśmiech moje serce rośnie. Jestem naprawdę szczęśliwa.

Opadłam na kanapę, a swój wzrok skupiłam na swoim uśmiechniętym mężu i naszych zadowolonych dzieciach. Pomyśleć, że przez to co stało się siedem lat temu, mogłabym teraz nie żyć i nie mieć ukochanego męża i dzieci. Do tej pory boli mnie zdrada Megan, która była wtedy moją najlepszą przyjaciółką i to przez nią omal nie straciłam życia. Niestety skończyła martwa, ale sama była sobie winna. Po tym co zrobiła nie powinniśmy byli czuć smutku z powodu jej śmierci, ale dla mnie i Dylana to było za dużo. Może tego nie okazywaliśmy, ale w środku cierpieliśmy z tego powodu, no bo przecież Johnson była naszą przyjaciółką, którą oboje traktowaliśmy jak członka rodziny.

- O czym tak rozmyśla nasza piękna mamuśka? - wysoki blondyn opadł na kanapę, zajmując miejsce obok mnie.

- O przeszłości.

Na twarzy Dylana pojawiło się zrozumienie. On też nie raz myślał o tym co przeszliśmy. Nie raz myślałam o tym jak potoczyło by się nasze życie, gdyby wszystko to nie miało wtedy miejsca. Zawsze docieram do tej samej konkluzji. Nie żałuję niczego. Nie żałuję, że Megan zginęła z mojej ręki. Nie żałuję, że poślubiłam Ethana. Teraz mam męża, którego kocham ponad wszystko i dwójkę wspaniałych dzieci. Hunter i Cassie są wspaniałymi dziećmi, choć czasem męczy mnie ich ruchliwość. Mimo, że są dwiema małymi kopiami Ethana, to ich dziecięca radość przypomina mnie. Mam nadzieję, że nie odziedziczą po Ethanie wszystkich cech charakteru, bo chyba dostałabym zawału.

My beloved mafiosoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz