Obudziłam się o 4 nad ranem. Odkryłam pierzynę która całą noc dawała mi ciepło które kiedyś dawał mi Harry. Siedziałam na łóżku czekając aż przyjdzie ze sniadaniem jak kiedyś. Nie zastając nikogo zwlokłam się z łóżka z szuflady wyciągnęłam świeża bieliznę którą w łazience założyłam na siebie. Kiedy założyłam resztę garderoby zeszłam na dół i założyłam czarny płaszcz. Zamknęłam dom i powolnym krokiem Podeszłam do kwiaciarni i kupiłam białe róże te które zawsze kupował mi mój skarb.
-Płaci pani...
-Tak wiem.-odpowiedziałam opryskliwie
Złożyłam na stole należytą sumę i chwytając róże opuściłam budynek.
*-Lilly słonko gdzie jesteś ?
-W kuchni !
Chłopak stanął za moimi plecami delikatnie obejmując mnie w talii. Złożył pocałunek na mojej szyi wtulając się w nią. Zza pleców wyciągnął bukiet białych róż które tak kochałam. Zwinne obróciłam się w jego stronę mocno całując malinowe usta. Nasz pocałunek był subtelny ale i pełen namiętności.
-Witaj kochanie-usmiechnął się szczerze- tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą bardziej-poprzez uśmiech znowu ułożyłam swoje usta na jego.
Przerwliśmy nasz mały kosmos do czasu gdy nie poczuliśmy zapachu palącego się obiadu.
-Chyba pójdziemy coś zjeść na miasto hmm ?-odrzekł mieszając potrawę. Ponownie mocno mnie całując.
-Chyba tak. Bo tego raczej nie zjemy.-odpowiedziałam śmiejąc się do rozpuku wraz z Moim chłopakiem.*Kolejnym celem mojej podróży był cmentarz. Weszłam w odpowiednią aleje zaraz znajdując się przy grobie mojego skarba. Złożyłam kwiaty, zapaliłam znicz i usiadłam obok pochówku ukochanego.
-Kocham cię... To już 87 dzień. Tęsknię wiesz? Każda część mojego ciała za tobą tęskni... Jak się dziś czujesz? Pewno ci zimno, przecież anioły znowu płaczą nad tobą. Wszyscy mnie zostawili...Ale ty jesteś skarbie. I zawsze będziesz prawda ? Przyniosłam ci róże moje ulubione. Tak bardzo mi ciebie brakuje. Teraz tęsknię najbardziej.