*Harry*
Dzisiejszego ranka wlazłem na wysokie drzewo za moim byłym domem. Patrzałem jak mój promyczek śpi. Tak bardzo chciałbym wrócić. Kiedy upozorowałem swoją śmierć zrozumiałem że popełniłem błąd. Tak bardzo tęskniłem. Jestem egoistą myśląc że do mnie wróci, jestem i nim byłem myśląc że tak będzie po prostu lepiej.
*Aurora*
*Harry zawiózł mnie do szpitala o 5 nad ranem. Bałam się jak to wszystko się skończy. Lekarz ułożył mnie na sali segregacji na oddziale ginekologicznym. Lekarz wykonał badanie USG na którym mogłam zobaczyć naszą kruszynkę.
-Proszę zobaczyć - lekarz skinął głową i palcem wskazując na monitor przejeżdżał na to inne części ciała.- tu jest główka. O a tu rączka - uśmiechnął się a mnie rozpierała duma i szczęście.
-Panie doktorze, od kiedy krwawiłam nie czuję ruchów dziecka. Czy wszystko jest w porządku ?
-Sprawdzę jeszcze jej serduszko.
Na sali zapanowała cisza. Głucha cisza. Nie było słychać nic. Doktor Phyllis zmarszczył brwi doszukając się tętna Wnet do sali wparował brunet z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Muszę państwa o czymś poinformować.
-Tak ?-odpowiedziałam łamiącym się głosem.
-Auroro twoja mała córeczka nie żyje. Jej serduszko przestało bić.
-J.. jak to ?-W moich oczach pojawiły się łzy.
-Będziesz musiała je urodzić. Wyznaczę potem termin twojego porodu. Bardzo mi przykro. Z moich oczu uleciało kilka łez.
-Moja mała kruszynka."Wychodząc z cmentarza czułam się dziwnie. Obok grobu mojego narzeczonego pojawił się mężczyzna w takiej samej bluzie jaką podarowałam mu w 20 urodziny. Nosił ją każdego dnia będąc szczęśliwym i dumnym ze to jego dziewczyna podarowała mu bluzę z logiem Led Zeppelin. Miał ją na sobie w dzień wypadku.
Gdy włożyłam pasujący klucz w zamek, ktoś przebiegł za moimi plecami tzraskając furtką. Wybiegłam na chodnik oglądając się za człowiekiem który mógłby to zrobić.
Jedyne co zauważyłam to biała róża pod moimi nogami.
