Rozdział 1 ~ Smoothie i zagubiony bilet

29 4 3
                                    

Kręciłam stopą.  Było nudno.  Niesamowicie nudno!  Miałam ochotę,  iść pod ścianę i walić w nią głową.  Zanim jednak to zrobiłam,  rozejrzałam się dookoła.  Moją uwagę przykuła dziewczynka na wózku.  Rudzielec patrzył smutno na resztę dzieci,  które bawiły się,  biegając po sali. Postanowiłam rozbawić dziecko. Robiłam rogi renifera z rąk,  podobnie jak wąsy.  Głupich min także nie brakowało.  Rozśmieszyłam nie tylko płomiennowłosą, ale i resztę maluchów. 
Sama się uśmiechałam.
Nareszcie,  przyjechał mój autobus. Miał mnie on zawieść na przystanek,  z którego niewiele brakowało do miejsca mojego nowego zamieszkania.  Byłam tym bardzo podekscytowana.  Przykro mi było pozostawić tutejszą pracę w wolontariacie,  jednak to było takie zadupie!  Świata tu bym raczej nie zmieniła! 
Wsiadłam więc do pojazdu i pokazałam bilet.  Nałożyłam słuchawki,  a do uszu wpłynęła piosenka "Happy" ...
- Hej!  Wysiadać!  - powiedział kierowca.  Mieliśmy zmienić autobus. Westchnęłam i pozbierałam manatki,  jednak wszystko wyleciało z plecaka,  gdy wstałam.  Sprężając się,  podniosłam wszystko i wyskoczyłam z pojazdu. 
Obok zauważyłam budkę z napojami.  Uszczęśliwiona zobaczyłam że są tam dostępne smoothie!  Poderwałam się z miejsca,  i stanęłam w kolejce.  Przedemną stał chłopak,  pewnie jedenastolatek któremu zabrakło pieniędzy do zakupu zimnego picia.  Położyłam na kasie dziesięć złotych,  koszt dwóch kubków. 
- Poproszę jeszcze drugi,  smak mango - uśmiechnęłam się. 
- Dziękuję - odparł speszony chłopczyk. 
- Nie ma za co - potargałam włosy małej osóbki. 
Już po chwili sączyłam smoothie.  Usiadłam na ławce,  i nim się obejrzałam,  zauważyłam autobus. 
- Jej - wręcz podskoczyłam.  Podeszłam do wejścia. 
- Bilet poproszę - mruknął mężczyzna. 
- Niech pan się uśmiechnie.  - mówiłam przeszukując kieszeń - Niech daje pan rad....  Zgubiłam bilet. 
- No to,  maleńka czeka Cię długie czekanie,  bo ja nie wpuszczam pasażerów bez świstka. 
- Ale prosz...  - próbowałam przekonać mężczyznę. 
- Nie.  - stwierdził - Spitalaj. 
- Maruda!  - wykrzyknęłam. 
- Spadaj!  - wkurzył się. 
Wyszłam więc i usiadłam na doniczce.  Kółko walizki odpadło na progu chodnika,  więc nie dość że w obcym miejscu, to z zepsutym bagażem,  który był za ciężki do niesienia.
Zajęłam twarz.  Rozbeczałam się jak małe dziecko.  Nagle ktoś mnie szturchnął. 
- Och zostaw!  - krzyknęłam dramatycznie. 
- Dobra.  Chciałem oferować podrzutkę...  - spróbował mnie przekupić. 
- Podrzutkę?  - najwyraźniej mu się udało.  Otwarłam łzy i zaczęłam patrzeć na chłopaka.  - skąd wiesz,  gdzie jadę? 
- Dziś tu przyjeżdżał tylko jeden autobus - wyjaśnił. 
Więc wsiadłam do fiata. 
- Jestem Dezy,  a ty?  - przedstawił się. 
- Dziwna sytuacja,  jednak w kościele ochrzczono mnie jako Natalię,  ale później coś rodzicom nie pasowało,  więc w urzędzie jestem Marcelina - wyjaśniłam. 
- No to cześć Marcela! 
Jechało się dobrze,  aż nagle przed samochód wyjechała ciężarówka. 
- Kurde!  Co za debil! Nie zna ruchu drogowego!  - wykrzyknął Dezy.  Odwrócił się w moją stronę,  i dopiero teraz zobaczył że wylałam smoothie,  które było jak i na moich spodniach,  jak i na podłodze jego pojazdu. 
- Fuck..  Marcela,  ty jeszcze tego nie wypiłaś?  - zdenerwował się.  Ja szybko schylilłam się i wyciskałam resztki napoju swoją koszulką,  wyjętą z walizki. Gdy skończyłam , obiecałam chłopakowi mycie samochodu i zapisałam swój numer na karteczce.  Szybko wysiadłam i ciągnąć walizkę,  wbiegłam do nowego mieszkania. 
~~~~~~~~~~
Cześć!  Witam was w mojej nowej książce,  "Happy! " . Są już jacyś ciekawi co potem ochlapie smoothie Marcela-Natalka?

Happy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz