Rozdział 8.

348 56 26
                                    

#soulswattpad

***

– Czekaj, to twój były?

Pytanie zawisło w powietrzu, a dyskomfort przebywania Madison w tym mieszkaniu nagle zwielokrotniał. Czuła się głupio z faktem, że Jason nie wiedział o Connorze, który bądź co bądź był największym i najintensywniejszym momentem jej historii, jednak uczucie to nie wynikało z poczucia winy względem Jasona, bo nie był on zainteresowany jej przeszłością, ani nawet nie pretendował do kogoś, kto powinien poznać ten fragment jej życia. Czuła się głupio, ponieważ wyszła na kłamczuchę. Wyglądała na kogoś, kto wstydził się swojej historii. A przecież tak nie było. Nie było tak, Connor, wiesz to, prawda?

– Tak – wymamrotała jedynie, grzebiąc widelcem w makaronie, który przygotowała Aubrey. – Jakoś nie było okazji, żebym wspomniała.

– Spoko, kocie – mruknął, obejmując ją ramieniem i przechylając już któryś z kolei kieliszek wódki, której picie zaproponował Connorowi zaraz na wejściu. I choć Daves grzecznie odmówił, nie zraziło go to i postanowił sam się nią uraczyć. – Niezłe jaja. W sensie, śmiesznie.

– Co konkretnie? – spytał siedzący naprzeciwko niego szatyn, w którym niechęć do gościa narastała z każdą minutą. A byli w środku dopiero jakieś szesnaście.

Jednak w momencie wypowiadania tego pytania, poczuł na sobie intensywny wzrok obejmowanej przez blondyna dziewczyny. A gdy zdecydował się również na nią spojrzeć, miał wrażenie, że widzi znów drobną, bezbronną Maddie, którą chciałby ocalić przed całym światem. Bo jej wzrok wyraźnie błagał go, by nie drążył. I wtedy Connor zrozumiał. Nie miał pojęcia o Mai.

– Zresztą, nieważne – odchrząknął szybko, nieco zbyt głośno odsuwając krzesło, gdy wstawał od stołu. – Zaraz wracam.

– To ja może podam deser – przerwała niewygodną ciszę Aubrey, również wstając od stołu.

– Mógłbyś już przestać pić – wymamrotała Hamilton, kiedy upewniła się, że nikt ich nie usłyszy.

– Dopiero przyszliśmy – odpowiedział niewzruszony Jason, znów przechylając kieliszek do ust.

– No właśnie, a ty wypiłeś już pół butelki – wycedziła szatynka, wyciągając rękę po szkło. Szybko jednak pożałowała tego ruchu, bo na nadgarstku poczuła mocny ucisk palców mężczyzny, na który zareagowała cichym syknięciem.

– Nie bądź suką, Mads – mruknął przez zaciśnięte zęby, nieco wzmacniając uścisk. Gdzieś w tle rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.

– Puść mnie, to boli.

– Ale będziesz grzeczną dziewczynką?

– Jesteś, kurwa, głuchy, czy głupi?

Ciężki, niski głos wypełnił wnętrze mieszkania, osiadając na jego ścianach. Zapadła cisza z rodzaju tych, które powodowały w uszach drażniący pisk. Connor Daves stał w odległości dwóch metrów od stołu, zaciskając dłonie w pięści. Przypominał tytan. Twardy, potężny i przerastający pod każdym względem swoje otoczenie.

Lecz nim jego słowa zdążyły spotkać się z jakąkolwiek reakcją, z sypialni wyszła niczego nieświadoma Aubrey, spoglądając na nich przepraszającym wzrokiem. Jason poluźnił ucisk, a Madison natychmiast schowała ręce pod stół. Connor wciąż nie poruszył się ani o milimetr.

– Strasznie was przepraszam – zaczęła blondynka – ale muszę jechać do szpitala. Dziecko koleżanki zachorowało i nie ma kto jej zastąpić. Connor, dacie sobie radę, nie?

Souls Too Heavy For LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz