Rozdział 1

280 54 6
                                    

Kochani! Serdecznie zapraszam po pierwsze do obejrzenia tego filmu, bo to wspaniały gniot, by odpocząć x Po drugie zapraszam na 1 rozdział Fenkell, koniecznie czytajcie i zachęcajcie innych na wypadek, gdyby książka kiedyś... miała być papierowa! 

Twitter: #fenkellwattpad

Instagram: agatamania.autorka


Meredith

— Zostaw ją, stary.

Głos Daniela jest dla mnie, jak zbawienie. Odetchnęłabym z ulgą, gdyby nie fakt, że ostrze wciąż tkwi przy mojej skórze. Dosłownie wisi nade mną, jak topór kata nad skazańcem i o zgrozo, to ja jestem ofiarą. Bronson miał rację, mówiąc, że w Fenkell można zginąć za bycie bogatym. A raczej przez bycie bogatym.

— Co ty wyprawiasz, Bronson? — charczy młody facet, tuż za mną.

Nie ukrywam, że bycie damą w opresji naprawdę średnio mi odpowiada. To zwyczajnie nudne grać księżniczkę, która potrzebuje swojego rycerza. Z drugiej jednak strony sama wpadłam w sidła, z których nie potrafię się wydostać. Klnę w myślach na własną głupotę. Powinnam zachować tysiąckroć więcej ostrożności.

— Ratuję damę z opresji — parska Daniel.

Mimo tragicznego położenia, na mojej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia a nawet dezaprobaty i czystej ironii. Staram się oddychać albo obmyślić plan ucieczki. Czy jest na tyle rozproszony, żebym zdołała wymierzyć mu cios w nogę i odskoczyć? Wodzę wzrokiem po szaroburej łazience.

— Ma przy sobie z pewnością tyle, że wystarczy nam na przeżycie miesiąca — mówi dosadnie oprawca.

Ten chłód. Czuję go na skórze i już wiem, że trafiłam do miejsca pełnego bestii. Mój ojciec stworzył świat, w którym każdy walczy tylko o siebie. Tutaj nie ma moralności czy bliskości, jest brutalne z dnia na dzień a to, kto przetrwa zależy od szczęścia. Przymykam powieki. Wierzę w to, że Daniel nie da mnie poszatkować pierwszego dnia w Fenkell, ale wiem również, że jestem dla nich usobieniem chodzącego banku.

— Ma też moje zapewnienie, że nic złego jej tu nie spotka — odpowiada Bronson. — To przyjaciółka mojego kumpla z zewnątrz, puść ją, Will.

Jego głos jest naprawdę stanowczy. Coś w nim mnie uspokaja. Być może to fakt, że ucisk na moim ciele znacznie łagodnieje. Odchodzę od niejakiego Willa i otrzepuję bluzę, która prawdopodobnie sama z siebie obrosła już kurzem. Moje oczy płoną złością, za którą kryje się ulga.

— Chory pojeb — komentuję pod nosem.

Dopiero po chwili lustruję wzrokiem bestię, która chciała na mnie żerować. Jest młody i naprawdę przystojny. Jego dłonie są spracowane, ciało umięśnione a rysy twarzy tną wszystko dookoła niczym brzytwa. Zagryzam wargę. Jest niezrównoważoną bestią, ale również cholernie przystojną.

— Mogłeś uprzedzić — mówi, chowając scyzoryk do kieszeni.

Nawet wykonując tak prozaiczną czynność wydaje mi się młodym bogiem.

— Dopiero wszedłem — odpowiada szorstko Daniel. — Już po treningu?

Nie opieram się, kiedy opuszczają łazienkę. Biorę swoje rzeczy i maszeruję za nimi, bo co innego miałabym zrobić? Wolę się rozejrzeć wszędzie, gdzie tylko mogę, przed przystąpieniem do realizacji planu a tych dwóch parobków wydało mi się naprawdę przydatnym narzędziem do realizacji celu.

Fenkell: Become HumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz