III

151 6 6
                                    

- Łał - tyle był w stanie wydusic Ikor, kiedy zobaczył co udało się zrobić Martynie z Glifami.

- Nieźle, nie? - powiedziała dumnie dziewczyna. Wtedy z hukiem otwarły się drzwi I wszedł przez nie wściekły jak cholera Eron.

- CO TO MIAŁO, KUŹWA, BYĆ?! - zawołał.

- Gówno w ZOO - odpowiedziała.

- Czy ty możesz być chociaż raz poważna? - westchnął Eron, na co Martyna zaczęła się krztusić powietrzem.

- Że jaka? - wydusiła, gdy już się opanowała. - "Martyna", i "Powaga"  nie mieszczą się w jednym zdaniu! Zresztą "Eron" i "Powaga" też nie - prychnęła.

- Teraz już tak - odpowiedział chłopak, z pewną wyższością w głosie. - Wydoroślałem.

Nastolatka spojrzała na niego oniemiała, w nadziei że sobie żartuje ale gdy doszła do wniosku że jednak nie, za nią pojawił się portal.

- Dobra, spadam stąd! Piszcie jak Eron znormalnieje! - syknęła. - Narazie chłopaki! - pożegnała się, nie zaszczycając Erona nawet spojrzeniem. Nie żeby go to zabolało.

- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał wietrzny.

Martyna pojawiła się w świecie ludzi, a konkretniej za śmietnikami w swojej szkole. Wszechświat był dla niej o tyle łaskawy, że gdy zmieniała świat, to zostawała wymazywana z pamięci wszystkich na czas nieobecności. Skierowała się do drzwi liceum, na matematykę.

- Hej! - przywitała się ze swoją siostrą, Marysią, którą i tak wszyscy nazywali Mery.

- Heloł, gdzie byłaś całą przerwę? - Martynę zawsze niezwykle bawiły te pytania, bo ludzie byli nieświadomie że nie była na dwóch lekcjach, a wszechświat był o tyle super że obecności i oceny wpisywały się same.

- W bibliotece. A ty co robisz?

- Powtarzam wzory skróconego mnożenia, bo Kurwella znowu ma pytać - wzruszyła ramionami brunetka. Kompletnie się od siebie różniły, ale tylko pod względem fizycznym, czemu nie ma się co dziwić bo genetycznie nie były rodziną. Marysia miała ciemnobrązowe włosy, I prawie czarne oczy, za to Martyna miała odrobinę jaśniejsze włosy, I błękitno-fioletowe oczy, czego nikt nigdy nie potrafił wytłumaczyć.

- CO. - wydusiła nastolatka. - Żartujesz se chyba

- Też bym tego chciała - zachichotała. - Ale chyba się uczyłaś? - mina dziewczyny mówiła wszystko. - Martyna. Uczyłaś się?

- Czy moja mina nie mówi wszystkiego? - mruknęła, żegnając się z życiem. Matematyczka, Kurwella (której ksywa, jak się można domyślić nie wzięła się z nikąd) była największą zmorą 1c. Ta parodia kobiety traktowała swoich uczniów z delikatnością działań Luftwaffe, zaraz po skończonej Kampani Wrześniowej.

- O rety. Ty, idź do Mateusza on jest niezły z matmy - poleciła jej. Martyna pobiegła do kuzyna, który uczył się w tym samym liceum, tyle że na biol-chemie. Zastała go stosującego swoje słabe podrywy na jakiejś dziewczynie, która szybkim krokiem odeszła.

- No i zapeszyłaś! - oburzył się, ale z uśmiechem. - Cóż się stanęło że do mnie przychodzisz?

- Kurwella ma pytać, nienawidzi mnie w tym samym stopniu co ja jej, I nie rozumiem kompletnie tych wzorów skróconego mnożenia. Ratuj Mateo!

- Co będę z tego miał? - zapytał z przebiegłym uśmieszkiem.

- Brak mojej dłoni na twojej twarzy - warknęła Martyna. - Pomożesz czy nie?!

- Jezu, dobra - przez dziesięć minut zdążył wytłumaczyć dziewczynie tyle ile zdołał, a gdy według przewidywań nauczycielka zapytała znienawidzoną uczennice, maglowała ją tak długo aż z satysfakcją postawiła jej trójkę.

- Jezu nareszcie koniec tych męczarni - westchnęła niebieskooka

- Czas na odrobinę relaksu. - stwierdziła z zadowoleniem Mery. - Co byś powiedziała na maraton Gormiti? - zapytała kuszącym tonem.

No akurat ja to mam na razie dosyć oglądania Erona

- Niezły pomysł, ALE pomijamy odcinki z Królestwa Wiatru i Wyspy Kosmosu - zaznaczyła.

- A czemu?

- Bo tam Erona dużo jest

- Aleks jak się dowie to cie zajebie, a poza tym myślałam że to twój ulubiony Herold

- EEEEE... wiesz co.. chyba jednak wolę Ikora z jego traumą, taaaak..  - wydukała, myśląc nad jakąś lepszą wymówką.

- Masz dziwne fantazje - słowa siostry wprawiły ją w gigantyczne zdumienie, bo dziwnie zabrzmiało to w kontekście ich znajomości. - Coś zamilkła? Powiedziałam coś nie tak?

- Nieeee... Gdzież tam. - odpowiedziała wyższym o oktawe głosem. Gdy wróciły szybko zjadły obiad, przygotowały się na całą noc oglądania Netflixa i walnęły się na łóżko. Gdzieś przy odcinku z "MOJE SERCE JEST OSTRYGĄ W OCEANIE MIŁOOOOŚCI", Martyna pomyślała że w sumie mogłaby pokazać Marysi Gorm.

- Meryyy, słuchaj.. gdybyś spotkała Heroldów, to co byś zrobiła?

- Zapytałabym Ikora czemu nie walnie swojego ojca w tylną część ciała, oplułabym Finne, I przymusiłabym Riffa żeby powiedział Ao-Ki że mu się podoba bo to jest skandal żeby oni się w takie podchody bawili. A co?

- A nic, nic.... taaaa... a gdybym tak czysto hipotetycznie powiedziała ci że to możliwe, to co byś zrobiła?

- Zapytałabym czy wciągałaś cukier puder czy cynamon, że cie tak poryło. - zaśmiała się Mery, nieświadoma że za nią unosi się złota, świecąca bańka.

- Ahaa... - nastolatka wyjęła komórkę, odpaliła grupę z Gormu, I dodała do niej siostrę. Teraz pozostało jej czekać aż się zorientuje.

Powiem wam że zajebiscie się bawię poprawiając ten wytwór szatana, jakim wcześniej była ta książka. Co prawda, odsuwam przez to talksy, na które pewnie będziecie czekać dłużej niż na kolejny sezon Gormiti, albo, o zgrozo, na te walone reparacje po II wojnie. No nic, kiedyś je pewnie dostaniemy.

Chat z GormitiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz