Biegłem między blokami, aby zgubić policje. Pewnie spytacie się kim jestem i co się stało że aktualnie gonią mnie psy.
No to jestem Tobiasz i mam 20 lat. Jakiś czas temu skończyłem szkołę i nie miałem zbytnio pieniędzy na utrzymanie się więc zacząłem sprzedawać narkotyki. Policja zobaczyła jak sprzedawałem jednemu z klientów, ale nie widzieli mojej twarzy. Mam 2 przyjaciół Mikolsa i Busza, przyjaźnimy się od podstawówki ale mniejsza.
Kiedy udało mi się zgubić policje, żwawo poszedłem do domu Busza (bo był bliżej).
Wszedłem po schodach i zapukałem do jego drzwi. Po kilku minutach otworzył mi zaspany Busz.
-Kurwa ty wiesz która godzina? - powiedział wpuszczając mnie do mieszkania.
-Jest dopiero 2:30.
-Dopiero?!
-Nie drzyj pizdy, ludzi obudzisz.
-Dobra co się odjebało że do mnie o tej porze przychodzisz?
-Psy mnie zauważyły jak sprzedawałem towar klientowi - odparłem obojętnie siadając na kanapie.
-Widzieli twoją twarz?
-Nie.
-Musisz w końcu znaleźć normalną pracę! Pomyślałeś może że psiarnia może cię kiedyś złapać?!
-Nie przesadzaj. Bedzie dobrze, nie musisz się martwić.
-Chłopie jebiesz sobie życie!
-Zajebisty z ciebie przyjaciel! Powinieneś mi pomagać czy wspierać!
-Mam ci mówić "jak dobrze że uciekłeś i cię nie widzieli, bo możesz dalej sprzedawać narkotyki?! - spłaciłem głowę i nastała cisza. Po chwili ciszy Busz znowu zaczął mówić, ale tym razem spokojnie - Zrozum że się martwię. Bo w końcu sam możesz zacząć je brać, ale nie robisz tego prawda?Nic nie odpowiedziałem. Patrzyłem ciągle w jeden punkt podłogi. Było mi cholernie głupio, że na niego nakrzyczałem plus dowiedział się o moim największym sekrecie, o którym nikt nie miał wiedzieć.
Busz usiadł na fotelu i wplótł dłonie we włosy i tak samo jak ja wlepił swój wzrok w nieokreślony punkt na podłodze.
-Przepraszam cię, że musisz się przyjaźnić z takim przestępcą jak ja - wstałem i wziąłem wszystkie swoje rzeczy, po czym żwawo wyszedłem z domu przyjaciela. O ile jeszcze jest moim przyjacielem....
Wyszedłem z bloku, na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Nie przejmowałem się tym. Może to nawet i lepiej? Nie ukrywam z moich oczu zaczęły spływać łzy.
-Dlaczego muszę być takim człowiekiem?! - pomyślałem.
Idąc w stronę domu, spotkałem jakiegoś chłopaka który siedział w parku na ławce. Normalnie nie podchodzę do takich ludzi, zwłaszcza gdy ich spotykam ok 3:30, ale coś mnie podkusiło abym do niego podszedł. Niepewnym krokiem podszedłem do chłopaka.-Hej wszystko dobrze? -
Chłopak uniósł wzrok na mnie. Jego oczy były przecudowne. STOP! Tobiasz o czym ty myślisz?