Rozdział I - Świt

9 0 0
                                    


Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób chciałbym umrzeć, nawet mimo tego, co zdarzyło się podczas tych ostatnich miesięcy. I choćbym próbował, nigdy nie przyszłoby mi do głowy to, co działo się dokładnie w tej chwili.

*

Przeprowadzka z Warszawy, prosto do nie tylko innego miasta, ale także państwa, a jeszcze lepiej - takiego, które mieści się na innym kontynencie, nie polepszyła mojej sytuacji. Decyzję o studiowaniu niedaleko Forks podjąłem już dawno, a wydział antropologii na który się dostałem oferował mi świetne perspektywy na przyszłość. Zamiast żyć na kampusie, wynająłem w Forks niewielki pokój - pech chciał, że mieszkanie należało do tutejszego szeryfa, który pragnął dorobić sobie parę groszy na biednych studentach zajmujących jego poddasze. Na szczęście byłem jedynym lokatorem i tylko modliłem się, żebym nie musiał dzielić pokoju z kimś innym.

Plot twist był taki, że szeryf należał do rodziny - był moim wujkiem, a jego wąs był podobno jeszcze pokaźniejszy niż mój. Więzy krwi nie przeszkadzały mu jednak w zdzieraniu ze mnie pieniędzy. Fakt, niewielkich, ale jednak.

– Filip – odezwała się mama w hali lotów – pamiętaj, że nie musisz tego robić. – Powiedziała to po raz setny i niewątpliwie ostatni.

Wiedziałem, że mama będzie płakać po nocach; przeżywała wszystko, od momentu w którym wypadł mi pierwszy mleczak, przez wyjazd na kolonie, aż po, no właśnie, wyprowadzkę. Wprawdzie nie mieszkałem z nią już od dawna, ale to było co innego. Forks było położone od Warszawy tylko troszeczkę dalej niż mieszkanie, które niegdyś wynajmowałem na Kabatach.

– Ja naprawdę chcę jechać – nie kłamałem. Naprawdę chciałem. – A jeśli mi się nie spodoba, to przecież mogę wrócić, prawda?

–  Oczywiście – uśmiechnęła się mama. – Niedługo się zobaczymy.

–  Kocham cię – powiedziałem, obejmując ją ramionami. – Nic się nie martw, będzie fajnie.

Wiedziałem, że przytulam ją po raz ostatni. W końcu nie było jej po drodze, aby mnie odwiedzić. Chyba naprawdę zobaczę ją dopiero za trzy lata.

– Będę dzwonić – odsunąłem ją od siebie i sięgnąłem po walizkę. Mama ucałowała mój policzek po raz ostatni, a ja, machając jej, szybko pobiegłem na odprawę.

*

Siedząc w samolocie myślałem o tym, jak bardzo samotnie będę się czuć przez te pierwsze kilka tygodni. Liczyłem na to, że prędzej czy później zaprzyjaźnię się z kimś na uczelni, ale, będąc dosyć niezręcznym w kontaktach międzyludzkich, głównie z powodu nieśmiałości, nie miałem pojęcia jak szybko to nadejdzie.

Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę na fotelu. Czekało mnie kilkanaście godzin ciężkiego lotu, które postanowiłem umilić sobie tym, co lubię najbardziej - snem.

*

Gdy wylądowałem w Los Angeles, padał deszcz, ale nie wziąłem tego za złą wróżbę. Słyszałem o tutejszej pogodzie i byłem przygotowany. Wyciągnąłem mój żółty płaszcz przeciwdeszczowy i skierowałem się w stronę sali przylotów, na której już czekał mój wujek.

Po prawdzie, widziałem go po raz pierwszy na oczy, ale tak jak wspomniałem wcześniej - takiego wąsa nie posiadał w tym stanie nikt prócz jego.

Wujek uśmiechnął się szeroko, machając kartonikiem z napisem „Filip Zcesniak". Doceniając jego starania, odwzajemniłem uśmiech.

– Dobrze cię widzieć, Filip – powiedział bardzo łamaną polszczyzną.

– Możesz mówić po angielsku – odparłem. – Tyle lat spędzonych za granicą zrobiło swoje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 18, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zmierzch AU - Taconafide x Ed SheeranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz