Rozdział 50

219 12 3
                                    

Armenia

10.08.2012r., godz. 12:45

Cornelia kolejny raz kładzie rękę na twarz, kiedy słońce rzuca swoimi promienia prosto w jej osobę. Krzywy się niezadowolona, a przy tym głośno wzdycha. Odkłada książkę na bok i rozglądania się dookoła. Napotyka pewny siebie wzrok Xawerego. Palce ma mocno zaciśnięte na wędce, która chce mu się wyrwać. To oznacza tylko jedno. 

— Złapałeś coś? — zagaduje zainteresowana kobieta i lekko unosi się na łokciach, żeby lepiej ocenić sytuację. 

— Chyba tak! — odkrzykuje z dumą. Teraz trzeba jeszcze utrzymać zdobycz, żeby się nie wymknęła. Jego mina mówi sama za siebie. Jest silnie napalony na tę rybę. 

Po krótkiej, emocjonującej walce wreszcie mężczyzna wygrywa pojedynek. Unosi wędkę ku górze i jego wzrok od razu pada na miejsce, gdzie powinna być przynęta. 

— Z tym tak długo się użerałeś? — Harris wstaje z koca i podchodzi kilka kroków do swojego partnera. Chce dokładniej przyjrzeć się jego... rybce. 

— Wiesz, jaka silna! Skubana! — Wskazuje na małego pstrąga, który nie waży więcej niż 5 kg. Kobieta mruży oczy i robi jedną ze swoich dziwnych min. — Nie patrz tak na mnie — prosi Ramirez, widząc jej twarz. — To naprawdę była ciężka akcja — broni się, nie chcąc, żeby jego męska duma w jakikolwiek sposób ucierpiała. 

— No, już dobrze, dobrze! Przecież nic nie mówię! 

— Ale patrzysz — zauważa, wkładając martwą rybę do prostokątnej zamrażalki, którą zwykł zabierać ze sobą, kiedy wędkuje. Jest to jego druga zdobycz dzisiaj. 

— W porządku. Wracam na koc — deklaruje kobieta i odwraca się, spoglądając na materiał, który pożera słońce. Mimowolnie przenosi wzrok na książkę i znów wzdycha zrezygnowana. 

— Co ty tak ciągle wzdychasz? — podłapuje rozbawiony Xawery. Rusza sugestywnie brwiami, nie kryjąc swojego wesołego nastroju. Szybko pozbierał się po mentalnej porażce. 

— Słońce... ono mnie wykończy. — Krzywi się jednoznacznie i wymachuje rękami w stronę nieba. — Nawet nie mam jak czytać! 

— To odłóż tę książkę i zrób coś bardziej pożytecznego. 

— Czyli co? — fuka rozdrażniona, nie patrząc na niego. 

— Rozbierz się i... 

— I co?! — Gwałtownie odwraca się w jego stronę i pożera go złowrogim wzorkiem. Biedaczek ma ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. — Będę tu jeszcze gołym tyłkiem świecić! Tego tu jeszcze brakuje! 

— Chodziło mi o to, żebyś się poopalała, w końcu po to założyłaś strój kąpielowy... ale widzę, że ty masz lepszy pomysł. — Mruga do niej okiem i znów uśmiecha się szeroko. 

Kobietę oblewa krwistoczerwony rumieniec, przez co nabiera głębokiego oddechu, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Stara się go ukryć za wszelką cenę, chociaż Ramirez doskonale zdaje sobie sprawę o jego pojawianiu się. Uśmiecha się cwaniacko, ale nie komentuje tego. Nie chce jeszcze bardziej jej pogrążyć. Mężczyzna wraca do swojego zajęcia. Zarzuca ponownie wędkę z nową przynętą i siada na ulubionym krześle. Upija łyk piwa, które do tej pory chłodził w turystycznej zamrażalce razem z rybkami. Harris wciąż nie może napatrzeć się partnerowi, pijącemu alkohol w miejscu tak pospolitym, jak jezioro Sewen. Pospolitym, to może nie dość trafne stwierdzenie... bynajmniej ze względu na to, że jest to największy zbiornik wody tego kraju, ale także najpopularniejszy punkt dla każdego turysty. Wzdłuż linii brzegowej jest wiele hoteli, restauracji i innych lokali, które przyciągają tłumy. 

Szaty miłości (II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz