Rozdział 1

37 3 18
                                    

Absolwenci jako jedyni cieszą się odrobinę mniej z wakacji. Koniec szkoły to koniec niektórych przyjaźni, ale dla tych ludzi ciepłe miesiące lipca i sierpnia to także wejście w dorosłość i rozpoczęcie pracy. Ciężkiej, pełnej wyrzeczeń i poświęcenia, by wreszcie spełnić swoje marzenia. Wielu z tej grupki odnalazło swoje powołanie lecz nie można zapomnieć, że mają oni przyjaciół, którzy wciąż do tego dążą.

Ines, Izzak i Lena po swoim debiucie mają kilka dni wolnego razem z resztą zespołu. Całą trójkę ogarniał strach, że się tam nie odnajdą, mają jednak siebie nawzajem do wspierania. Uważają, że jest jeszcze czas na znalezienie przyjaciół. Teraz trzeba całkowite skupienie oddać baletowi.

Ale nastało upragniona wolność, a wraz z nią sobota.
Lena wstała dziś na tyle wcześnie, że w biurze była już kiedy wszyscy jeszcze smacznie spali. Zrobiła to celowo, by nikt jej nie przeszkadzał. Weszła do swojego gabinetu razem z wiadrami kolorowych farb i ubrana w niebieski kombinezon do malowania, zaczęła dodawać białym ścianom mnóstwa kolorów.

Gdy do pracy przyszli Nico, Henri i Frank oniemieli, bo wszystkie ściany w  gabinecie blondynki posiadały multum niebieskich, żółtych i różowych plam.
- Lena, co ty właśnie zrobiłaś? - zapytał retorycznie Nico.
- Nic takiego. Ja tylko dodałam tu trochę kolorów. Wiecznie jest tu tak biało, jednolicie, najwyższa pora coś zmienić.
- Ja swojego gabinetu nie będę malować - oznajmił agent Michels.
- Nie będziesz musiał, ale masz mi pokazać gdzie on jest.
- Naprzeciwko, obok mojego jest gabinet Franka, a naprzeciw jego królestwa drzwi do swojego ma Henri. Czyli w sumie dzielicie ścianę.
Panna Grisky klasnęła w dłonie.
- Świetnie, możecie się rozejść. Przez najbliższe trzy dni nie będę miała do was żadnych zadań. - otwarła wszystkie okna w gabinecie - Tylko nie zamykajcie mi tych okien. Farba ma szybciej wyschnąć. To cześć! - zdążyła powiedzieć i teleportowała się do mieszkania, które kupili razem z Ines i Izzak'iem. Napuściła sobie ciepłej wody do wanny, dodała olejek lawendowy i płatki piwoni. Wzięła kąpiel, żeby pozbyć się zapachu i resztek
farby z ciała. Przebrała się w mundurek i wróciła do biura.

- Nico, przygotuj mi spis wszystkich osób, na które twoja mama wydała jakikolwiek wyrok. Potem wspólnie osądzimy komu należy przywrócić pamięć, kogo uwolnić z więzienia czasu i tak dalej.
- Dobrze szefowo.

***
- Nareszcie, skończone - agent Michels wygiął się na krześle.
- Wcale nie. Zostało jeszcze jedno - wskazała na kartkę z danymi - ale to już zrobię sama z Henrim. Wy chłopcy zróbcie patrol i macie koniec.
- Jasne, nie będziemy przeszkadzać - Frank wstał i chciał jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Byle tylko nie przyłapać przyjaciół na całowaniu.
- To nie to co myślisz Frank - księżniczka Grisky doskonale przejrzała jego myśli.
- Co to za sprawa? - spytał Henri - śpieszę się na koncert.
- Mam Ci przypomnieć, że biuro jest poza czasem. Wracając do twojego pytania, idziemy do naszych czasów.

Lena ciągle na lata zanim przeszła przez portal mówiła "nasze czasy". Rzeczywiście szła z Dequetem ku drzwiom prowadzącym do 1905. Wcześniej znalazła instrukcję jak za pomocą opaski, którą dostała z racji bycia wybrańcem może przywrócić pamięć Wiktorowi. Chce, żeby była to niespodzianka dla Henriego.

- Lena, czemu idziemy do pracowni mojego taty?
- Ponieważ mam nadzieję go tutaj spotkać - oznajmiła przechodząc przez próg - Dzień dobry panie Dequet.
- Lenka, ja za półgodziny mam występ, nie mogę tyle tu siedzieć.
- To twój ojciec i powinieneś spędzać z nim czas - wyszeptała swojemu chłopakowi na ucho. - Zaufaj mi. Nie pożałujesz.

W tym momencie zjawił się Wiktor Dequet.
- Witaj synu, kogo ze sobą przyprowadziłeś? - spytał, ponieważ w ogóle nie pamiętał Leny.
- Widzisz, wciąż sobie nie przypomniał podróży w czasie - Henri szepnął do Grisky.
- Spokojnie, załatwię to - włączyła odpowiednie przełączniki na opasce i przywróciła pamięć Wiktorowi.
- Lena? Henri! Co się stało? Co z biurem?
- Wszystko dobrze. Pokonane, a ja przedstawiam Ci nową szefową biura i moją jednocześnie.
- W takim razie moje gratulacje - stary Dequet wytrzeszczył oczy i zmarszczył czoło pokazując głębokie zadziwienie - Mam rozumieć, że to ty jesteś wybrańcem?
- Dokładnie tak.
- Słuchaj tato, krótko po twojej utracie pamięci wróciłem do przyszłości.
- Przecież Ci zabroniłem! - wykrzyknął.
- Tak wiem, ale jednak to zrobiłem i zostałem sławnym wokalistą, a za piętnaście minut mam koncert i muszę już iść, więc do następnego razu - wyszedł na korytarz, ale dogoniła go Lena.
- Henri! Co ty wyprawiasz? Twój ojciec właśnie odzyskał pamięć, a ty tak po prostu sobie idziesz - stwierdziła fakt w pełni oburzona.
- Mówiłem Ci, że się śpieszę, ale zaraz zaczynam i fani na mnie czekają i Oskar będzie się martwić.
- To występ i fani są dla ciebie ważniejsi niż twoja własna rodzina! Dobrze wiedzieć, teraz przynajmniej zastanowię się dwa razy czy rzeczywiście chce do niej należeć, jeśli miałbyś mnie traktować w taki sam sposób - odwróciła się do Wiktora. - Do zobaczenia - krzyknęła, trzasnęła drzwiami i wyszła.

***

Wyjątkowo nowa szefowa biura postanowiła wrócić do domu portalem, ponieważ i tak tamtędy przechodziła.

Spacer przerwał jej niespodziewany telefon od Franka.
- Lena, właśnie patrolowałem w latach 90 i znalazłem coś, a raczej kogoś wartego uwagi biura i zwołuje nagłe zebranie.
- Skontaktowałeś się z resztą? - spytała.
- Jeszcze nie. Dopiero miałem dzwonić po Nico i Henriego.
- Po niego nie dzwoń - rozkazała. - On i tak nie przyjdzie, kiedy ma te swoje koncerty - stwierdziła ze złością - A dokąd ja mam przyjść?
- Do paryskiego motelu "Duchy i cienie" w 1996.
- Dość awangardowa nazwa.
- Tak samo jak wystrój, ale zobaczysz jak przyjdziesz - powiedział do opaski i się rozłączył.

***

W deszczowy dzień neonowy szyldy rażą o wiele mocniej w rozczarowane swoim chłopakiem oczy rosyjskiej baleriny.

Frank stał przy bocznej ścianie motelu schowany pod zadaszeniem złożonym z metalowego szkieletu i specjalnej kolorowej plandeki.
- Co mi chciałeś pokazać? - Lena właśnie dołączyła do blondyna.
- Spojrzyj przez szybę kto stoi na recepcji. Tylko ostrożnie, żeby Cię nie zauważyła - nieustannie odgarniał swoje jasne włosy. Widać, że się stresował.
- To kto tam jest? - Lena nie traciła czasu na zbędne pogadanki. - Oł... - To co zobaczyła ogromnie ją zszokowało.

Odnajdźmy się w mieście miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz