Rozdział 2

23 2 18
                                    

Była tam znana wszystkim dziedzicom kobieta w średnim wieku, czarnych, prostych włosach, częściowo upiętych w koka i w za mocnym makijażu.
- Co robimy?
- Czy zadzwoniłeś po Nico? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tak, zaraz powinien przyjść.
- Chyba lepiej zaczekajmy na niego. Niech on zdecyduje co będziemy robić. Nie byłoby uczciwie wobec Nico gdybyśmy sami podjęli decyzję skoro Quin to jego matka.

Po kilku minutach przyszedł oczekiwany przez resztę młody mężczyzna.
- Co się stało? - spytał, a Lena go przytuliła - Coś poważnego? - podejrzliwie zmrużył oczy.
- Bardzo. Doznasz szoku jak zobaczysz - odpowiedziała.
- Podejdź do szyby, patrz na recepcję, ale tak żeby nikt Cię nie widział - Frank wydawał polecenia.
- Niemożliwe...
- Możliwe - odpowiedział dawny zbieracz czasu.

Ci dwaj nawet po osiągnięciu pełnoletności uwielbiali się przekomarzać.
- Najlepiej jeśli ja pierwszy tam pójdę. Tylko musimy mieć plan B, gdyby jednak mnie nie pamiętała. Bez konkretnego celu przecież się do motelu nie przychodzi.
- Udawaj przedsiębiorcę pogrzebowego - zaproponował Frank.
- To dobry pomysł. Czarny płaszcz masz ubrany, w sam raz na pogrzeb. Nada się idealnie - stwierdziła Grisky poprawiając przyjacielowi okrycie wierzchnie.

Nico odważnie wszedł do budynku, serce waliło mu jak oszalałe, a oddech okropnie przyspieszył. Po chwili się uspokoił, przybierając na twarz profesjonalną minę biznesmena.
- Dzień dobry - powiedział podchodząc do lady.
- Witam, w czym mogę służyć? - matka jeszcze go nie poznała. - Czy życzy pan sobie pokój?
- Przyszedłem w innej sprawie - rozpoczęła się profesjonalna gra aktorska według Nico Michelsa. - Jestem przedsiębiorcą pogrzebowym, niedawno otwarłem zakład. W motelach różne rzeczy mają miejsce. Chciałem dodać, że w razie czego możecie się do mnie zgłosić.
- Będę o tym pamiętać - Nico obejrzał jeszcze raz całe pomieszczenie i lekko skrępowany wrócił do przyjaciół.
- I jak? - spytała Lena, jednak chłopak nie zdążył się z nimi podzielić wrażeniami, ponieważ biegła za nim Quin.
- Przemyślałam pańskie słowa i chyba rzeczywiście przydatna byłaby jakaś umowa czy coś. Mogę tylko spytać jaka pana godność? - zadała pytanie. Wszyscy zaskoczeni spojrzeli po sobie. Więcej dowodów na to, że rozmawiają z właściwą osobą. Tylko podróżnik w czasie porozumiewał się we współczesności językiem sprzed dwóch stuleci.
- No tak, moja godność... - przez chwilę myślał czy nie skłamać, jednak postanowił być szczerym. - Jestem Nico Michels.
- Mamy takie samo nazwisko, Nico. Nico! - najpierw powiedziała, a potem krzyknęła. Zupełnie tak, jakby wszystko sobie przypomniała. - Jak mogłeś się ode mnie odwrócić?!
- Zasłużyłaś matko.
- Uważaj synek, właśnie zyskałeś we mnie wroga. Ja się na was wszystkich jeszcze zemszczę i to srogo.

Lena spróbowała wymazać pamięć ponownie brunetce. Niestety się nie udało. Quin w porę zrobiła unik, wcześniej spowalniając przebieg zaklęcia.
- Dwa razy nie wchodź do tej samej rzeki - doradziła nawiązując do tego, że usiłując kogoś pokonać dwa razy tym samym sposobem, kolejna próba może nie wypaść.
- Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo - wskazała na Grisky. - Idę o zakład, że już niedługo przyjdziesz błagać bym Cię zastąpiła. Nie wytrzymasz w Biurze nawet miesiąca. Dopilnuje tego - powiedziała i odeszła w swoją stronę.

Frank musiał już iść, dlatego pozostali dziedzice zostali sami.
- To dopiero było spotkanie oko w oko z diabłem - stwierdziła rosyjska księżniczka, potem wpadając w lekkie zakłopotanie. - Wybacz Nico, ale twoja rodzicielka mnie przeraża, delikatnie mówiąc.
- Dobrze wiesz, że poza węzłami krwi nic mnie nie łączy z tą kobietą, więc nie masz za co przepraszać.
- Wiem, że jest Ci ciężko.
- Nie jest - uciął.
- Przestań zgrywać rycerzyka. To żaden wstyd po prostu powiedzieć: "Przytłacza mnie to" - podeszła i przytuliła chłopaka. - Pamiętaj, jesteśmy przyjaciółmi i zawsze będę obok ciebie, tylko proszę, nie izoluje się na mnie, bo będę zmartwiona. Miej w pamięci, że twoje problemy są moimi.

Brunet pochylił się mocno w stronę baleriny. Tak bardzo chciał jej podziękować za okazane ciepło i wsparcie. Wiedział, że może na nią liczyć, a ona go nie opuści. Nie mając pomysłu jak wyrazić swoją wdzięczność po prostu wpił się w jej usta.

Lena czuła pocałunek na swoich wargach. Nico smakował truskawkami i smutkiem, który chciała od niego odgonić. Pachniał perfumami z dodatkiem piżma, drzewka sandałowego i pomarańczy.
Panna Grisky nie odwzajemniła pieszczoty, ale nie odepchnęła chłopaka. Wciąż podawała w wątpliwość słuszność związku z Henrim, a Nico tak bardzo ją pociągał, że ciągle pragnęła jego bliskości. Henri za to stawał się coraz bardziej irytujący. Istniało prawdopodobieństwo, że była z nim tak długo, ponieważ potrzebowała otoczyć się kimś w podobnej sytuacji. Chociaż Ines poznała jako pierwsza jej sekret to tylko Henri mieszkał w tej samej epoce co ona i jedynie on mógł zrozumieć jej odczucia.

Teraz miała wielu przyjaciół, przed którymi nie miała żadnych tajemnic.
Zastanawiała się czy rzeczywiście kochała Dequeta. Kochała, bo już nie kocha. Jest tego pewna. Dawne płomienne, radosne uczucie wygasło niczym znicze na cmentarzu w wietrzną noc. Płomień w jej sercu pochylony w stronę Henriego zgasł, a jakąś dobra dusza zapaliła go, tym razem dla Nico.

- Przepraszam - wyszeptał Michels odsuwając się od niej.
- Nie masz za co. Było mi... przyjemnie - spojrzeli sobie w oczy. - Czy możemy to powtórzyć?
Brunet znowu pochylił się nad baleriną lecz tym razem Lena jako pierwsza go pocałowała rozpalając radość w sercu chłopaka.
- Kocham Cię - powiedzieli jednocześnie i zaczęli się śmiać.

***

Następnego dnia Grisky siedziała w biurze z trójką agentów. Rodzeństwo Gardner i agent Pears.
- Wezwałam was, bo chce żebyście śledzili Quin i sprawdzili co kombinuje. Czy mogę na was liczyć?
- Oczywiście - sprawdzili wszelką papierologię ze szczegółami ich misji i wyszli.

Odnajdźmy się w mieście miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz