Hudson
Nie, to kłamstwo. Z jej ust nie padło właśnie imię mojego brata. Niedowierzanie miałem pewnie wypisane na twarzy, bo nie mogłem pojąć, że to co powiedziała było prawdą.
Jedno słowo może sprawić, że ciśnienie skacze człowiekowi ponad skalę. To właśnie był mój kryptonit, to imię zmieniało wszystko. To była prawda jakiej nie chciałem zaakceptować. Gdyby tak się stało, znaczyłoby, że mogłem temu zapobiec. Z tym, że najpierw dopadły mnie wątpliwości. Jakaś braterska lojalność, kazała mi zakwestionować jej słowa.-Kurwa! Błagam powiedz, że żartujesz. Przecież on by tego nie zrobił. - Nie mogłem dobrać słów, by wypowiedzieć pełne i sensowne zdanie. - Cholera, przecież widziałem na własne oczy jak był w ciebie wpatrzony. Co ty usiłujesz mi wcisnąć? Pieprzysz Katie. Kto ci to zrobił do kurwy nędzy i dlaczego zwalasz to na Tonego. Mów! Powiedz prawdę, chcę usłyszeć tylko prawdę, nic więcej.
Patrzyłem na nią, widziałem ślady łez, które jeszcze przed chwilą płynęły po jej policzkach. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpaść na kawałki, jednak uniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Nie wiem, co tam zobaczyła, ale dostrzegłem cień zawodu w jej oczach lecz nie tylko, zrozumienie, rozumiała mnie.
Nie wiedziałem kogo to bardziej zaskoczyło. Jednak to jej następne słowa zabolały mnie najbardziej.-Prawda jest taka, że twój brat już
od bardzo dawna nie jest taki jakim go pamiętasz. Kiedyś może i był słodkim małym braciszkiem ale te czasy już dawno minęły. Ten mężczyzna, którego poznałam nie istnieje, zastąpił go bezwzględny, agresywny i nieobliczalny człowiek. Człowiek, który bez mrugnięcia okiem podniósł na mnie rękę gdy zasugerowałam, że potrzebuje pomocy! Widziałam jak się stacza, jak pije coraz więcej. Poznał jakiś szemranych typów, zaczął kręcić z nimi interesy, bo nie dla niego normalna praca o nie. Z resztą z każdej go w końcu wywalali, bo albo nie przychodził albo śmierdział alkoholem na mile. To twój kochany braciszek. Twoja krew. - Zaczerpnęła tchu, bo wszystko co mi powiedziała, zrobiła na jednym wdechu.-Kat. Dlaczego nie odezwał się do mnie? Przecież pomógłbym. Wystarczyło słowo. - Pytałem bo zrobiłbym wszystko, żeby mu pomóc. Nie mogłem tego słuchać. - Pomogę mu, jeszcze nie jest za późno. Pojedziemy tam razem.
-Nie! Nie wrócę do niego. Jeśli myślisz, że tylko to było powodem mojej ucieczki to chyba zapomniałeś jak wyglądam. To co mi zrobił, nie stało się pierwszy raz. Po pierwszym razie mnie przeprosił, nawet przyniósł kwiaty i było w miarę normalnie. Dobrze udawał. Niestety nie trwało to długo. Nigdy nie myślałam, że będzie do tego zdolny. Ale człowieka nie da się poznać do końca. Zaczął coś brać, chodził podminowany, wychodził z domu rano, wracał wieczorem, a gdy już w nim był, wszystko musiało być tak jak chciał. Zrobił się zaborczy, chorobliwie zazdrosny. Kazał mi rzucić pracę! Przecież pracowałam w szkole do cholery! "Tam tatusiowie odprowadzają dzieci i gapią się na ciebie, a ty możesz z nimi bezkarnie filtrować" to jego słowa. Uspokoiłam go, zapewniłam, że to jego kocham, że nie musi się martwić. Codziennie musiałam mu to udowadniać. Myślę, że właśnie wtedy to się stało. Wtedy zaszłam w ciążę i to zmieniło go w potwora. Gdy uradowana mu o tym powiedziałam nie spodziewałam się jego reakcji. - Zakryła twarz dłońmi i załkała. To wyznanie sprawiało jej wiele bólu a ja czułem się rozerwany. Targała mną taka złość, wściekłość dosłownie rozsadzała mnie od środka a z drugiej strony słyszałem to wszystko i nie mogłem się pogodzić z tym, że mówiła o moim bracie.
-Nie musisz nic więcej mówić. Może poczekajmy, aż poczujesz się lepiej. - Chciałem, żeby odpoczęła a ja musiałem ochłonąć. Bałem się, że zaraz wybuchnę, bo słuchanie tego sprawiało, że chciałem coś zniszczyć.
-Musisz pozwolić mi dokończyć, bo muszę wiedzieć czy mi pomożesz. Przepraszam. Wiem, że żądam od ciebie wiele ale jak już mówiłam, jesteś jedynym, który może mi pomóc. - Spojrzała na mnie i zaczęła mówić dalej. - Anthony się wściekł, chyba nigdy nie widziałam go takiego. Przerażał mnie. Pierwszy cios posłał mnie na podłogę, za to i jeszcze inne uderzenia, które nastąpiły później już mnie nie przepraszał. Gdy uwolnił już swój gniew wyszedł z domu. Nie miałam siły żeby szybko uciec, zanim wreszcie udało mi się wstać i zebrać minęło kilka godzin. Nie Spodziewałam się, że będzie jeszcze gorzej. W tamtej chwili myślałam tylko o tym żeby wyjść, uciec dokądś. Jednak gdy udało mi się spakować i byłam gotowa wyjść z domu, on wrócił. Liczyłam na odrobinę skruchy z jego strony. Niemniej jednak on nie miał jej w sobie za grosz. Dla niego to była niewybaczalna zdrada, jak mogłam pomyśleć o zostawieniu go. Nie wypuścił mnie, zabrał na dół do piwnicy, zimnej ciemnej i bez okien. Powiedział, że tam zdechnę bo nigdy nie pozwoli mi odejść. A bachora jeśli się urodzi pozbędzie się. Siedziałam tam dwa miesiące. Raz dziennie przynosił mi coś do jedzenia. Spałam na karimacie, którą tam kiedyś wrzuciłam, za przykrycie służył mi stary wytarty koc. Za toaletę służyło wiadro, które zabierał co dwa dni. O myciu się mogłam pomarzyć. Codziennie schodził do mnie, mówił straszne rzeczy, co zrobi z dzieckiem. Jak można być tak okrutnym? Nie wiem. Wiedziałam, że długo tak nie pociągnę i zaczęłam obmyślać jak się stamtąd wydostać. Udało mi się przez czysty przypadek. Ubłagałam go żeby pozwolił mi się umyć i zadzwonić do pracy, bo w końcu ktoś by tu do nas przyszedł. Znasz przecież to nasze miasteczko, nikt długo tajemnicy u nas nie uświadczy. A jemu policja i wścibscy sąsiedzi byli nie na rękę. Zabrał mnie na górę, wreszcie mogłam się umyć jednak on miał inne plany. Chciał ode mnie czegoś więcej, zmusiłam się bo wiedziałam, że po sexie zawsze przysypiał. I tak było, zdołałam zejść na dół jednak obudził się i dopadł mnie w kuchni, szarpaliśmy się, wiedziałam, że to będzie moja jedyna szansa. Sięgnęłam nóż i chciałam go dźgnąć niestety wyrwał mi go i stąd te rany, pociął mnie w odwecie. W tym całym zamieszaniu nie zauważył, że zostawił otwarte drzwi do piwnicy. Nie pytaj jak i skąd miałam siłę ale go tam wepchnęłam. Spadł ze schodów, patrzyłam jak leży. Oddychał więc go nie zabiłam, choć Bóg mi świadkiem, że życzyłam mu śmierci. Zatrzasnęłam drzwi, zamknęłam na klucz. Klucze do auta były na blacie w kuchni. Wzięłam je i zauważyłam, że jakimś cudem moja torebka była tam gdzie zawsze, a w niej mój telefon, portfel z dokumentami. Spróbowałam włączyć telefon i okazało udało się, było kilka procent baterii, w ostatnim odruchu pomyślałam gdzie uciec i właśnie wtedy pomyślałam o tobie. Na lodówce wisiała kartka, zrobiłam zdjęcie i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta i odjechałam. Wypłaciłam to co miałam na koncie gdy dojechałam do pobliskiego bankomatu, kupiłam nowy telefon tamten zniszczyłam i wyrzuciłam, żeby nie mógł mnie namierzyć. Gdzieś po kilku godzinach w jakimś miasteczku porzuciłam auto na jakiejś ulicy i dalej szłam pieszo. Ten zdezelowany ford stał na froncie komisu, który mijałam. Miałam gotówkę i dokumenty więc mogłam go kupić, był sprawny i nie rzucał się w oczy. Resztę drogi udało mi się przejechać autem, i dotarłam tu. Znalazłam cię. - Skończyła mówić, a ja patrzyłem na nią i starałem się zrozumieć.
To co mi powiedziała, nadawało się na historię jakiegoś kiepskiej jakości kryminału. A nie na coś co przeżyła. Siedziała cicho i obserwowała mnie. Miałem kilka pytań jednak musiałem ubrać je w odpowiednie słowa. A teraz nie potrafiłem jasno myśleć. To co opowiedziała mi Kat, nie mieściło mi się w głowie. Furia rozsadzała mnie od środka. Zerwałem się z łóżka i wyszedłem z pokoju. Musiałem oczyścić umysł a mogłem to zrobić jedynie w lesie. Goliata zostawiłem w domu a sam udałem się na skraj mojej ziemi. Było tam drzewo, którego musiałem się pozbyć.*
Całą frustrację, złość zostawiłem za sobą, powalone drzewo musiałem jeszcze podzielić na pieńki. Jednak było już ciemno, a siekierą tego nie zrobię. Wystarczy, że waliłem nią w drzewo kilka godzin by je ściąć. Normalnie użyłbym piły ale wczoraj padało i drzewo było mokre. Zresztą chciałem jak najdłużej być poza domem by wszystko przemyśleć. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał wybierać pomiędzy bratem a kobietą. Właśnie dlatego wyjechałem wtedy z Livingstone.
Pięć lat temu..
Gdy wieczór dobiegł końca, wróciliśmy razem do naszego domu.
W końcu Thony nadal w nim mieszkał. A teraz szliśmy we trójkę z tym, że dziewczyna, z którą chciałbym spędzić czas szła za rękę z moim bratem. Nie miałem prawa myśleć w ten sposób o kimś, kto sprawiał, że on się uśmiechał. Wiem, że w barze zanim przyszła Katie, wyrywał inne laski, lecz jak tylko przyszła cały był w nią wpatrzony. Zmieniał się na moich oczach w innego Anthonego jak mówiła o nim Kat. W tamtej chwili zazdrościłem mojemu bratu, a jednocześnie byłem szczęśliwy, że ją miał. Pierwszy raz ktoś poruszył mnie i sprawił, że coś poczułem. A poznałem ją zaledwie kilka godzin temu. Biłem się z myślami choć wiedziałem, co zrobię. Spełnię swoje marzenie z wojska gdy pragnąłem od rana słyszeć śpiew ptaków i szum drzew zamiast kul i wybuchów. Chciałem mieć dom a właściwie chatę pośrodku lasu i żyć otoczony przyrodą.
Moje rozmyślania przerwało pytanie Kat.
-O czym myślisz duży bracie? Wyglądasz jakbyś odpłynął daleko stąd.
-O czymś co zawsze chciałem zrobić Katie-pie. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do swoich myśli.
-To musi być bardzo przyjemne, bo właśnie się uśmiechnąłeś. Zdradzisz nam sekret niedźwiedziu?
- Tak, pod warunkiem, że powiesz dlaczego nazwalaś mnie właśnie niedźwiedziem.
-Zrobię to gdy ty wyjawisz mi czym zasłużyłam sobie na twoją ksywkę. - Zręcznie odbiła piłeczkę.
-Bo pachniesz jak dom Katie, jak dom.
Po tych słowach nie zadała mi już żadnego pytania. Oboje zamilkliśmy i szliśmy dalej w ciszy. Ja bo wiedziałem, że nie powinienem był tego mówić a ona, bardzo chciałbym wiedzieć o czym myślała. Jednak nie miałem odwagi zapytać.Teraz ta kobieta była w moim domu w moim łóżku a ja musiałem podjąć decyzję, która miała zmienić wszystko. Nie wiedziałem czy byłem na to gotowy i czy dam radę obronić ją przed tym, dla kogo kiedyś ją zostawiłem i wyjechałem, bo chciałem żeby był szczęśliwy.
CZYTASZ
Nie powinienem
RomanceOn długowłosy, męski, wyrzeźbiony przez ciężką pracę, drwal. Kiedyś w służbach specjalnych, teraz samotnik mieszkający w lesie z wiernym psem. Spokój to jedyne czego potrzebuje i pragnie. Niestety nie będzie mu dane. W jego życiu pojawia się nagl...