Ryle
Trening był dziś wykańczający, ale już się do tego przyzwyczaiłem. Lubiłem mocno trenować i czuć moje pulsujące mięśnie bolące od przemęczenia. Już miałem iść ze znajomymi po coś do jedzenia, gdy mnie i kilka innych osób zatrzymał pan Shu.
- Jako, że to wasz ostatni rok, zostanie wam przydzielony po jednym nowicjuszu, żebyście zapoznali go lub ją z tutejszym światem.
Nie wiem czemu, ale od razu myślami powędrowałem do tej niebieskookiej blondynki o imieniu Rosalin, czy jak teraz się nazywała, Sophie.
Pan Shu zaprowadził nas do wielkiej sali, gdzie stało dziesięcioro nowych zabójców. Aż mi się przypomniało jak sam czekałem na swoją pierwszą akcję. Dla zabójców zabijanie jest jak narkotyk, uzależnia i z czasem sprawia, że nie umiemy bez tego żyć. Zbyt dobrze znam to uczucie.
- Ryle, do ciebie dołączy Sophie - usłyszałem.
Mógłbym przysiąc, że sie zarumieniła słysząc to, aczkolwiek jej przekręcenie oczami nie wskazywało jakiegokolwiek zadowolenia z tej sytuacji. Wziąłem ją więc pod rękę i niemal zaśpiewałem.
- Będziemy się super bawić ślicznotko, wujek Ryle się tobą zajmie.
Znów przekręciła oczami, może to jakaś choroba?
- To nasza praca Ryle, chce zachować profesjonalizm.
A więc to ten typ dziewczyny, zapowiada się super zabawa.
- Ależ jak sobie życzysz, agentko Sophie.
Przysięgam, że prawie się zaśmiała. Prawie.
* * *
Nasze pierwsze zadanie w duecie było dziecinnie proste. Musieliśmy jedynie spotkać się ze szpiegiem, który miał nam przekazać miejsce położenia naszej następnej ofiary. Nic nadzwyczajnego, jednakże moja partnerka zachowywała się, jakbyśmy właśnie odbywali najbardziej interesującą akcje świata.
- Jak myślisz, będzie trzeba się bić?- spytała podekscytowana
- Wątpię.
Założyła ręce i wyraźnie udawała obrażoną.
Kobiety.
- No dobra, jako, że pierwszy raz od roku widzisz coś innego niż ta okropna akademia, pozwolę ci się zabawić - powiedziałem i uśmiechnąłem się tak szczerze jak tylko mogłem.
Sophie spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Coś mi mówi, że to ma drugie dno.
- Piękna i mądra z ciebie istota.
Gdy weszliśmy do klubu szepnąłem jej do ucha wskazując groźnych mężczyzn w rogu pomieszczenia.
- Widzisz tych przyjemniaczków? To nasi potencjalni partnerzy biznesowi, ale nie do końca im ufamy. Masz ich czymś zająć, a ja tymczasem przeszpieguje ich pokój.
Dziewczyna przekręciła oczami.
- Było od razu mówić, że będę dziś robić za dziwkę.
Mówiąc to zdjęła kurtkę i moim oczom ukazał się nieco zbyt wyzywający czarny top z koronką. Czemu robi się tu tak gorąco?
- Po twojej minie wnioskuję, że szukasz słowa pomiędzy „ olśniewająca" a „idealna".
- Wyjęłaś mi to z ust ślicznotko.
Z tymi słowami zostawiłem swoją nową partnerkę i poszedłem zakraść się pod scenę robić prawdziwe interesy. Rosalin była jeszcze zbyt niedoświadczona na takie zadanie, a skoro szuka jej Drason, lepiej żeby nasz klient jej nie widział. Zdążyłem jeszcze obejrzeć się za siebie i zobaczyć Sophie bawiącą się w najlepsze z kolesiami, których widzę pierwszy raz na oczy.
Ale ona nie musi o tym wiedzieć.
Zamknąłem drzwi pod scenę najsilniejszym znakiem na jaki było mnie stać i poszedłem robić interesy.
Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale najwidoczniej klient jeszcze się nie zjawił, miał się przecież spóźnić. Dlatego prawie umarłem na zawał gdy przed moimi oczami ukazała się Sophi z wyraźnie wkurwioną miną.
- Ty parszywy kłamco - powiedziała popychając mnie.
Jakim zdjęła z drzwi znak? Jakby wykrywając moje zdziwienie dziewczyna uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- Jestem włamywaczem, zapomniałeś - pchnęła mnie na ścianę - bardzo dobrym włamywaczem.
To mogłaby być idealna gra wstępna gdyby nie przeszkodził nam...
CZYTASZ
Kiss, cry, die
FantasyRosalin, czy raczej teraz Sophia, zaczyna nowe życie w stowarzyszeniu płatnych zabójców. Czy uda jej się odkryć prawdę o sobie? Kto wygra pojedynek? Drason czy Sophie?