Clarissa

95 6 0
                                    

#rfhwattpad

Już jako małe dziecko marzyłam o tym, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi i być szczęśliwa. Wszystkie dzieci marzyły o nowych zabawkach albo o drogich wyjazdach na luksusowe wyspy. Natomiast ja chciałam w końcu odciąć się od rodziny i fałszywych znajomych. Chciałam poszukać spokoju i zaszyć się w miejscu, które będzie dawało mi radość z samego faktu, że tam jestem. Sama. Jako siedmiolatka umiałam już prać i sprzątać. Rodzice zmuszali mnie do wykonywania wszelkich prac domowych. Nie dostawałam kosztownych zabawek jak reszta dzieci. Zajmowałam się wszystkimi zajęciami w domu. Prałam i prasowałam ubrania, sprzątałam wszystkie pokoje, a czasami nawet gotowałam obiady.

Teraz jako dziewiętnastolatka nie żałuje żadnej swojej decyzji. Mogłabym się nawet posunąć o stwierdzenie, że jestem z siebie dumna. W końcu udało mi się odciąć od tych potworów. Od dziesiątego roku życia pracowałam, żeby uzbierać na swój wyjazd. Na początku wyprowadzałam psy na spacer, a w późniejszych latach pracowałam w kawiarni jako kelnerka i sprzątaczka. Później dorabiałam też w miejskiej bibliotece. Do tego codziennie uczyłam się, żeby dostać stypendium. W końcu uzbierałam upragnioną kwotę. Pakowałam się najszybciej, jak umiałam. Wzięłam jedną czarną walizkę i wrzuciłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Chciałam zdążyć przed powrotem rodziców z pracy. Wybiegłam z domu i wpakowałam się do wcześniej zamówionej taksówki, która zawiezie mnie na lotnisko.

Zostawiłam wszystkie wspomnienia w jednym miejscu. I nie zamierzałam do nich wracać.

***

Taksówka zatrzymuje się przed domem mojej ukochanej babci. Budynek utrzymany jest w kolorach beżu i bielu. Nie wygląda na najnowszy, ale według mnie ma swój klimat. Za domem rozciąga się ogromny płot, a koło niego niewielka stajnia. Babcia ma swoje ranczo i to był kolejny powód, dla którego tu przyjechałam. Podaję kierowcy banknot i zabieram swoje rzeczy. Podchodzę do drzwi i uderzam w nie trzy razy. Drewniana płyta uchyla się, a w progu staje starsza kobieta. Na jej widok uśmiech na mojej twarzy automatycznie bardziej się poszerza.

Blair Collins to siedemdziesięciopięcioletnia kobieta. Jej włosy są już całe siwe. Twarz przyozdabiają zmarszczki, a oczy mają wciąż ten sam odcień przyciągającego błękitu. Jest znacznie niższa ode mnie. Wygląda wręcz marnie przy moim metrze siedemdziesiąt wzrostu. Puszczam wszystkie moje torby i przytulam kobietę. Jej ręce owijają się wokół mojej szyi i przytrzymuje mnie w niedźwiedzim uścisku.

– Clarissa – krzyczy wesoło. – Dziecko, jak ja cię dawno nie widziałam.

Odsuwam się od niej i poprawiam swoje kruczoczarne włosy. Pukle bezgłośnie opadają na moje plecy. Oczy babci świecą, a na twarzy rozciąga się szeroki uśmiech. Momentalnie jej twarz wykrzywia się w grymasie.

– Moje ciasto! – krzyczy i biegnie w stronę kuchni, bezlitośnie zrzucając pusty wazon z szafki, która stoi obok. Kręcę głową, a moją twarz ciągle przyozdabia uśmiech.

Biorę swoją walizkę i wchodzę do domu. Nogą zamykam drzwi i idę w kierunku salonu połączonego z kuchnią. Wnętrze utrzymane jest w kolorze bieli połączonej z drewnem. Ma to jakiś swój urok. Rozglądam się po pomieszczeniu, a moją uwagę przykuwają ramki ze zdjęciami. Podchodzę do nich wolnym krokiem i biorę jedną w dłoń. Fotografia przedstawia uśmiechniętą dwójkę zakochanych. Od razu rozpoznaję dziadka i babcię. Mężczyzna trzyma dwulatkę. Dziecko, jak i dorośli szeroko się uśmiechają. Po dłuższej chwili uświadamiam sobie, że tym dzieckiem jestem ja. Przejeżdżam kciukiem po swojej twarzy. Dłuższą uwagę jednak poświęcam mężczyźnie, który już nie żyje. Czuję, że w kąciku oczu zbierają mi się łzy. Słyszę ciche przekleństwa z kuchni. Parskam śmiechem, odkładam zdjęcie i ruszam w kierunku kobiety. Odrzucam wszystkie przykre myśli na bok.

Reason For HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz