– Niepotrzebnie się zgodziłam. – zawodziłam Zośce przez zaciśnięte zęby, bo właśnie regulowałam brwi i nie było to dla mnie zbyt przyjemne doznanie. – Przecież to mój szef.
– Tak po prawdzie to tylko na kilka tygodni, nawet nie poczujesz. – odpowiedziała moja przyjaciółka, zajęta ogarnianiem mi włosów.
Cóż, nawet przed nią się nie przyznam, że jednak chciałabym coś poczuć. Minęło już sporo czasu od kiedy się z kimś umawiałam i naprawdę bardzo chciałam znów poczuć się kochaną. Lub tak po ludzku, docenioną. Potrzebną. I tak dalej i tak dalej.Tego jednak jej nie powiedziałam, nie chciałam wprowadzać dołującego nastroju. Opowiedziałam jej za to wszystko, co pamiętałam z czwartku i co zaszło w piątek. Łącznie z tym, że poczułam się zagrożona przez Mary_Ann i jej ekscentryczny image. Liczyłam na to, że pomoże mi rozwikłać zagadkę mojego zachowania. Nie umawiałam się przecież z Janem, więc skąd ta zazdrość? Za dużo sobie dopowiadałam.
Nie mogłam jednak powstrzymać się przed potwierdzeniem randki. Taka moja mała zemsta na Mary_Ann, która chyba chciała położyć swoje pazury na „Jasiu". W najlepszym wypadku będę się dobrze bawić, w najgorszym... wrócę do domu szybciej i mój okres próbny będzie trochę niezręczny. Naprawdę miałam niewiele do stracenia, już zaczęłam pakować się na wyjazd. Asystentka Andrzeja potwierdziła mi wczoraj, że mam pracę i już szykują dokumenty. Zacznę od września, więc pod koniec wakacji już powinnam być nad morzem. Część rzeczy planowałam sprzedać lub oddać. Przez tych kilka lat w Warszawie zniosłam do mojego pokoju masę szpargałów. Od kilku dni moją bratnią duszą stała się Marie Kondo i jej bezcenne porady. Niewiele z moich rzeczy przynosiło mi radość. Tylko moje malarskie przydasie i kilka ubrań upolowanych w lumpeksie.
Otrząsnęłam się całym ciałem ze smutnych myśli, przez co straciłam kilka włosów, które Zośka zaplatała mi w misterny warkocz i niechcący teraz wyrwała. Uparła się, aby mnie „przygotować" na randkę. Jan podesłał szczegóły i okazało się, że jego wybór padł na jakąś nową, luksusową restaurację. Widziałam, że szukali do niej kelnerów i nawet wysłałam swoje CV, ale nie oddzwonili. Za wysokie progi dla mnie, żeby nawet tam pracować. Zabawne, że dzisiaj pójdę tam jako gość.
– W co się ubierasz? – Zośka dalej walczyła z moimi włosami, tym razem wcierając olejek o zapachu kokosu i miodu. Pachniało cudownie, jak ciastka z cukierni Kuby, ale postanowiłam twardo trzymać się do kolacji i ignorować burczenie w brzuchu.
– Tam wisi taka czarna kiecka – wskazałam brodą na krzesło przy biurku.
– Żartujesz sobie?! – Zośka porzuciła moje włosy i podeszła do sukienki. – Przecież to wygląda jak uniform z bankietu.– Co? Nie! Miałam wtedy spódnicę i koszulę. – zerwałam się z podłogi i przyjrzałam się bliżej. – Ok, masz rację, trochę wygląda.
Mój wybór padł na czarną skromną sukienkę, w której pisałam maturę. Mieściłam się w niej dlatego, że w liceum miałam lekką nadwagę. Długie rękawy, zabudowany przód i metaliczny suwak na plecach w moich oczach wyglądał jak elegancki ubiór. Widocznie wyszłam z mody i wprawy w randkowaniu.
Zosia podniosła sukienkę między dwoma placami, jakby się jej brzydziła i wrzuciła mi ją do otwartej szafy.
– Czy powinnam zakładać, że tam znajdę coś lepszego? – zapytała kciukiem pokazując na stertę świeżego prania, czekającą na moim łóżku, aż znajdę motywację, aby ją poskładać.
Pokręciłam przecząco głową, na co tylko westchnęła i wyszła z mojego pokoju. Słyszałam przez ścianę jak trzaskają u niej półki i drzwiczki od szafek. Bałam się ruszyć. Mimo tego, że umówiłam się z Janem na 20:00, a była ledwo 11:00, to nerwy mnie zjadały. Nawet burczenie mi przeszło.
A co jeżeli mu się nie spodobam? Lub gorzej! On nie spodoba się mi? Do tej pory nasze spotkania wypadały dość nietypowo. Nakrzyczał na mnie w kwiaciarni (tak, wiem, wieeeelka czerwona flaga!), wykupił cały asortyment w cukierni i zaproponował mi pracę (zielona flaga? Czy jednak lekka czerwień?), a potem upiłam się z nim w biurze, kiedy już dla niego pracowałam (znowu czerwona flaga!). Powinnam przestać tak analizować, bo zaraz mi wyjdzie, że nie powinnam się z nim spotykać, ale szybko uciec i to jak najdalej. Nie pomagało też to, że bardzo lubiłam czerwony kolor. Nie wiedziałam, który z tych „Janów" był prawdziwy. Wściekły z kwiaciarni, kokietujący z cukierni czy uroczy z pracy? Najgorsze było to, że kiedy już trochę go poznałam, to dobrze się przy nim czułam. Był zabawny, lekko głupkowaty, no i to „Cześć kochanie" odbijało się echem w mojej głowie od kiedy wyszłam wczoraj rano z jego mieszkania. To też musiało coś znaczyć, prawda?
– Zamknij usta, bo ci mucha wleci! – Zośka do mnie wróciła i rzuciła we mnie czymś czerwonym.
Po chwili konsternacji rozpoznałam w tym coś na kształt sukienki.
– Nie mam pojęcia jak się to zakłada. – przyznałam bez ogródek, próbując namierzyć przód.
– Przez głowę i na wdechu.
– Nie ma nawet suwaka! – walczyłam dalej.
– Bo to rozciągliwa.
– Bebech mi wyjdzie po jedzeniu!
– Boże, Majka! – Zośka nie wytrzymała i ze śmiechem pokazała mi, który z otworów jest na głowę, a który na ręce. – Zrób dla siebie coś miłego, bo zupełnie zdziczejesz w swoim pokoju.
Naciągnęłam materiał na siebie i przeglądnęłam się w lustrze. Sukienka była strasznie obcisła, jednak byłam trochę większa od Zośki. Do tego bielizna się odcinała i jestem prawie pewna, że ściągacz na talii odetnie mi też tlen.
– Taaa – przyjaciółka mnie zlustrowała. – Majtki musisz ściągnąć.
– Zośka!
– Dobra, dobra. To chociaż bezszwowe włóż.
– Nie mam.
– A stringi?
– Coś się znajdzie.
– I stanik ściągnij.
– To mi będą sutki przebijać.
– Nie będą. – Zośka wcisnęła mi w dłonie taśmę, podobną do moich washitape, ale szersza i bez uroczych wzorków.
– Co to jest?
– Zakleimy ci piersi, żebyś nie musiała mieć stanika.
Czułam jak twarz zastyga mi w wyrazie absolutnego przerażenia.
– C-c-c-co? Skąd ty to w ogóle masz?!
Zośka wystukała coś na telefonie i podała mi go do ręki. Odpaliła filmik, na którym jakaś dziewczyna tłumaczy w jaki sposób się zakleić, aby uzyskać efekt push-up i nie bać się, że klimatyzacja zdradzi, że nie mamy na sobie stanika.
– Żartujesz! – oponowałam. – A, co jeżeli pójdziem...
CZYTASZ
Niegrzeczna przygoda z szefem [zakończone]
RomanceUwaga! Są sceny +18! Jan nie ma szczęścia do asystentek, które zwalniają się jedna po drugiej. Może ma coś z tym wspólnego fakt, że jest dość apodyktycznym szefem, a może to, że po prostu nie każdy daje sobie radę w pracy z influencerami. Maja nie...