Było mi niedobrze. Może to przez to, że oglądałam instastories Mary_Ann w jadącym pociągu, a może przez to, że uciekłam od rodziny w połowie chrzcin mojej drugiej siostrzenicy.
Siostrzenicy, o której nawet nie wiedziałam, że się urodziła. Ani nawet, że moja siostra była znowu w ciąży. Ze swoim mężem. Widząc Marcina otoczonego całą moją rodziną, gruchającego z nimi, jakby to on był z nimi powiązany przez krew, przypomniałam sobie wszystko. Zakładałam, że będę mogła na niego wpaść, tak przy okazji. Nie wiedziałam, że dosłownie zobaczę go w swoim domu.
O ile jeszcze mogłam tamto miejsce tak nazywać.
Teraz rozumiałam dlaczego nikt mnie nie szukał, kiedy wyjechałam. Dlaczego nasze kontakty ograniczały się do krótkich esemesów na urodziny czy święta. I dlaczego nikt, przez tyle lat nie upierał się, abym przyjechała do nich na Boże Narodzenie czy Wielkanoc, wykręcając się tym, że przecież jestem niewierząca.
I dlaczego mamie tak bardzo zależało, abym się nie pojawiła w ten weekend. Żebym nie zepsuła ich małej, rodzinnej uroczystości.
Nie wiem czy spędziłam tam chociaż z godzinę. Obróciłam się prawie od razu, zanim zobaczyłaby mnie babcia czy dziadek. Ojca nie było. Miał podjechać po mnie na dworzec, ale zapomniał, więc wzięłam taksówkę. Wróciłam piechotą, akurat się uspokoiłam.
Wsiadłam w pierwszy pociąg do Warszawy, jaki podjechał. Niestety w dwoma przesiadkami, więc kilka godzin spędziłam w Krakowie, spóźniłam się na moją przesiadkę i czekałam na następne połączenie. Popłakałam się na dworcu, kiedy dotarło do mnie, że spędzę tutaj noc, a nikogo z mojej rodziny nawet to nie obchodzi. Zośka myślała, że jestem z nimi w Opolu, a oni przyjęli do wiadomości to, że pokazałam im się na oczy, a potem zniknęłam. Mój weekend, który chciałam spędzić z nimi zamienił się koszmar szwędania się gdzieś po Polsce za ostatnie pieniądze, jakie miałam na karcie. Przez chwilę nawet przyszło mi do głowy, że może powinnam pojechać od razu do Gdyni, ale odpuściłam. Nie chciałam męczyć swojego nowego szefa, moimi starymi problemami rodzinnymi.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni wiedzieli. Mój wyjazd musiało być im bardzo na rękę. Mogli utkać swoją wersję wydarzeń. Pewnie zrobili ze mnie wariatkę. Niezrównoważoną młodszą siostrę, która sobie wszystko ubzdurała i go męczyła. Dlatego jak wychodziliśmy na randki, to zawsze w tygodniu i tylko późną nocą. I dlatego nie chciał nocować u mnie. Tylko czy moja siostra wiedziała? Czułam, jak informacje kłębią mi się w głowie. Mdliło mnie na myśl, że była w to zamieszana i ona też się mną bawiła. Ale to miało sens. Ja byłam czarną owcą rodziny, ona złotą córką.
Dlatego Asia wyglądała na przerażoną, kiedy zobaczyła mnie w drzwiach. Dlatego on zbladł, widząc, że trzymam w dłoni rączkę od walizki.
Przynajmniej miałam swoje domknięcie i odpowiedź, dlaczego nigdy nie szukali ze mną kontaktu. Mogłam sobie tylko wyobrażać, jakie opowieści krążyły o tej „szalonej Majce, która chciała rozbić związek Asi i Marcinka".
Znowu zaczęłam płakać. Na ślepo wykręciłam numer do Zosi, ale po kilku sygnałach odzyskałam ostrość widzenia na tyle, aby zobaczyć, że to był numer Jana. Przerażona szybko się rozłączyłam. Na szczęście nie odebrał. Dopiero za drugim razem udało mi się zadzwonić do mojej przyjaciółki. Udało mi się mniej więcej streścić, co się wydarzyło i poprosić, aby odebrała mnie za jakieś piętnaście minut z dworca. Dowiedziałam się, że zabrała moje rzeczy z biura i widziała się z Janem. Który wyglądał jakby sam spędził nieudany weekend z moją rodziną. Żeby zabić tych kilka minut, kiedy dojeżdżaliśmy do Centralnej, weszłam na instagrama. Zobaczyłam, że Mary_Ann wrzuciła coś na stories 10 minut temu.
To Jan.
W dresie, zaroście. Wyglądał jakby nie spał od tygodnia, albo też koczował na dworcu gdzieś w małopolsce. Na kolejnym znowu on, z dopiskiem „tak kończą ci, którzy wzgardzili mną xd".
Stories się skończyło.
Chciałam włączyć je ponownie, ale już ich nie było. Ostatnie klatki pokazywały Mary_Ann jak nakładała mocny, gotycki makijaż, a najnowsze były z przed kilku minut, jak siedzi w kawiarni pod biurowcem Jana i zamawia kawę.
Czy ja je sobie tylko wyobraziłam?
Pociąg nagle gwałtownie zahamował, a ja dopiero zauważyłam, że już jesteśmy na dworcu. Szybko schowałam telefon i przełknęłam mdłości. Widziałam za oknem Zośkę, która do mnie machała i Krzyśka, który stał za nią. On się do mnie uśmiechał, jakby pocieszająco. Rozejrzałam się szybko, ale nie widziałam Jana. Poczułam, że moja przyjaciółka też ma dla mnie niezłe wieści, bo nie wiem jakim cudem znalazła się w jednym miejscu z kimś z Rubin Media & PR.
Wyszłam z pociągu i wpadłam prosto w jej ramiona zapłakana. Krzysiek przejął ode mnie bagaże i we dwoje poprowadzili mnie do ruchomych schodów i dalej na parking. Wsiedliśmy do samochodu, a Krzysiek zajął miejsce za kierownicą. Zosia usiadła z tyłu ze mną. Rozkleiłam się zupełnie. Miałam gdzieś, że ktoś mnie słyszy. Wyrzuciłam z siebie wszystko. Przerażenie na widok Marcina. Ból na widok mojej rodziny, tak jawnie szczęśliwej beze mnie. Powiedziałam jej, jak cudownie piękna jest moja siostrzenica i jak na szczęście nie przypomina swojego ojca. Zośka wiedziała, że Marcin mnie bił. I ukrywał. Że zabrał mi prawie dekadę życia i jak się okazało rodzinę. Czułam, jak ból przelewa mi się przez wnętrzności i orze wszystko, co o sobie wiedziałam. Jakby wyrywał mnie z korzeniami i palił je na moich oczach. Po jakimś czasie przestałam wydawać dźwięki podobne do jakichkolwiek słów. Potem miałam siłę tylko na ciche jęki. Nie zauważyłam, kiedy zasnęłam w ramionach mojej najlepszej przyjaciółki, w samochodzie zastępcy mojego byłego szefa, który jakimś zrządzeniem losu, wplątał się w tę scenę z mojego życia.
Obudziłam się w moim pokoju w mieszkaniu Zosi. Był pusty, jak ja w środku. Wszystkie moje rzeczy czekały na mnie nad morzem. Tutaj miałam tylko malutką walizkę i obcą pościel, którą skopałam przez sen.
Wymacałam swój telefon. Jan dzwonił kilka razy. Mama i ojciec, ani razu. Dochodziła już osiemnasta i poniedziałek chylił się ku końcowi. Tak jak mój czas w Warszawie. Miałam tu spędzić jeszcze trzy dni. Dopiero na czwartek miałam kupiony bilet nad morze.
Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobię.
Chwilowo zebrałam się w sobie i wstałam. Czułam, że muszę do łazienki.
Wyszłam po cichu z pokoju, niepewna czy Zosia jest u siebie. Siedziała w kuchni z Krzyśkiem, który na mój widok wstał. Podszedł do mnie bez słowa i stanął na odległość ręki.
– Czy mogę cię przytulić? – zapytał.
Pokiwałam głową, a on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku. Chwilę potem poczułam, jak Zosia podchodzi i przytula mnie od tyłu. Mimo tego, że była między nimi, nie czułam się uwięziona. Poczułam dwie rzeczy. Najpierw to, że łzy znowu napływają mi do oczu, a potem to, jak pełny mam pęcherz. Na szczęście Krzysiek zaraz mnie puścił i powiedział, że da nam chwilę i pójdzie po jedzenie.
Umknęłam do łazienki. Wyszłam dopiero, kiedy usłyszałam, jak zamykają się za nim drzwi. Zosia już na mnie czekała.
Ze wszystkich rzeczy, jakie wydarzyły się ostatnio w moim życiu, opuszczenie jej i wyjazd nad morze, będzie najtrudniejszy. Zwłaszcza, że jeszcze do siebie nie dopuszczałam, że zostało nam dosłownie kilka dni razem.
– Więc Krzysiek, co? – zaczęłam, aby przełamać ciszę.
– Widocznie to u nas rodzinne – wzruszyła ramionami – zakochiwanie się w ludziach z pracy.
– Jesteśmy rodziną?
– Nie łączy nas krew, ale dzięki temu, nasza więź jest silniejsza.
Poczułam jak oczy napełniają mi się łzami. Podeszłam do niej i wtuliłam się w nią.
– Tak w ogóle to nie wiem czy kocham Jana. – wymamrotałam, nie wypuszczając jej z objęć.
– A mogłabyś?
Zastanowiłam się nad tym chwilę, udając, że wcale nie spędzało mi to snu z powiek przez ostatnich kilka dni.
– Nie, kiedy tyle się u mnie dzieje. – przyznałam wreszcie. – I u niego też.
– Wydaje mi się, że w związkach chodzi o to, żeby przy problemach pamiętać, że staje się w duecie przeciwko nim, a nie partnerowi.
Pokiwałam głową, czując, jak ciekną mi łzy. Moja kochana, mądra Zosia. Nie byłam jednak gotowa stanąć po stronie Jana, kiedy cały jego dzień wypełniony był pracą, myśleniem o niej czy zamartwianiem się nią. Mieliśmy zbyt różne priorytety, a ja nie byłam odpowiednią osobą, aby mu powiedzieć, że w moim życiu, kiedy praca i jej problemy mnie zabijają, to wtedy ją zmieniam. Pamiętałam, jak długo ciągnie się ten cyrk z Mary_Ann, a to pewnie zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nie mogę mu powiedzieć, jak ma ułożyć sobie życie, mogę tylko się z niego wycofać. I zostawić sobie wspomnienia kilku miłych wakacyjnych chwil.
Krzysiek przyniósł nam burgery z masą dodatków i wyszedł. Byłam mu za to wdzięczna. Wciąż nie mogłam objąć umysłem tego, że on i Zosia są parą.
– Czy on nie ma przypadkiem dziecka? – zapytałam między jednym kęsem frytek, a drugim.
– Ma. – Zośka się zgodziła. – Bardzo uroczą.
– Widziałaś ją?
– Raz u niego nocowałam, kiedy miał ją pod opieką.
– I jak się z tym czujesz? – Pogłaskałam ją po ręce i lekko się uśmiechnęłam.
Zosia zapatrzyła się przed siebie.
– Dobrze, naprawdę. – Odwróciła głowę w moim kierunku i zobaczyłam w jej oczach, że nie kłamie. – Bałam się, że będzie dziwnie, zwłaszcza z jego byłą żoną. Albo, że to będzie za dużo dla niego. Wiesz, praca, rodzina i jeszcze ja...
– Kochasz go?
– Tak.
– I to najważniejsze.
Dokończyłyśmy swoje burgery w ciszy. Cieszyłam się, że chociaż jedna z nas ulokowała swoje uczucia w odpowiednim facecie.
CZYTASZ
Niegrzeczna przygoda z szefem [zakończone]
RomanceUwaga! Są sceny +18! Jan nie ma szczęścia do asystentek, które zwalniają się jedna po drugiej. Może ma coś z tym wspólnego fakt, że jest dość apodyktycznym szefem, a może to, że po prostu nie każdy daje sobie radę w pracy z influencerami. Maja nie...