Napisałam coś, czego nie planowałam napisać nigdy. Oto koniec mojej małej kariery. Wolne miasto Morwin!
TW: sceny seksu, elementy BDSM, złe użycie panic button
———
Gregory patrolował samotnie bogate dzielnice na Vinewood Hills, ciesząc się brzmieniem silnika Corvette. Ostatnio przeżywał mały kryzys w swoim związku z tym autem. Pierwszy urok dawno przeminął, a on zaczął dostrzegać wady, z którymi nie umiał dłużej żyć.
Kiedy siedział na miejscu kierowcy, męczył się, będąc zdecydowanie zbyt wysokim na tak niski pojazd. O ile siedział poprawnie, mógł prowadzić, ale już każde poderwanie się, próba wyprostowania pleców czy zmienienia pozycji z półleżącej kończyła się uderzeniem głową w sufit. Zmieszczenie nóg też nie było tak proste i oczywiste jak w jakimkolwiek większym aucie. Spoglądał ostatnio z pewnym zastanowieniem w kierunku Raptora.
I może nawet byłby w stanie przeżyć tę niewygodę, która była tylko ceną konieczną, by zapewnić mu inne pozytywy płynące z niskich, małych i opływowych kształtów auta. To była prawdziwa strzała, szybko przyspieszająca na prostych drogach, pływająca po nich, wjeżdżająca idealnie w zakręty i łatwa w opanowaniu po wpadnięciu w poślizg. Nawet, kiedy coś go obróciło, był w stanie wyprostować się przez zrobienie zwykłej małej sztuczki.
A potem przypominał sobie o jej lekkości. Przeklęte auto podskakiwali na każdej nierówności, niemalże nic nie ważąc. Każdy skok kończył się lądowaniem na boku, z którego wszystkie siły prowadziły go na dach. Co gorsza, wcale się na nim nie zatrzymywał, ale koziołkował dalej, jak zgnieciona i rzucona na ziemię puszka. Po dziesiątym takim wypadku w tym tygodniu miał oficjalnie dość. Po trzecim ludzie zaczęli zauważać na jego ciele niepokojącą ilość siniaków, po piątym chodził zupełnie jak pijany, prowadzony przez zawroty i ból głowy. Po siódmym zwymiotował, wisząc głową w dół. Przeklinał cholerne auto, oddane do czyszczenia, gdy on sam musiał spędzić noc w szpitalu, na sali obserwacyjnej.
Teraz przestał reagować na jakiekolwiek pościgi, ale jeździł spokojnie i przepisowo, próbując na nowo ułożyć swoją relację z Corvette. Był zaniepokojony tym, jak bardzo tęskni za Dodgem Challengerem, którym jeździł z poprzednim mieście, choć nadal nazywał go krową. Czy uciekał ze skrajności w skrajność? Westchnął, obgryzając skórki przy paznokciach.
Wypisał dziś już trzy mandaty, zatrzymując zwykłych piratów drogowych, którzy przekroczyli prędkość dozwoloną w terenie zabudowanym lub przejechali na czerwonym świetle. Został zwykłą jednostką Victoria, chociaż prowadził Edwarda. Zamierzał już poddać się i uderzyć głową w zagłówek, zauważając, że minęło pół godziny, odkąd działo się cokolwiek, gdy wyminęło go czerwone Ferrari, przejeżdżając zdecydowanie zbyt szybko. Od razu włączył syreny i ruszył w pościg za znajomym pojazdem, który, ku jego zdziwieniu, zwolnił i zjechał na pobocze. Podświadomie wyczuwał w tym podstęp. Czy chcą go porwać, wysadzić C4 lub okraść z glocka?
Wyszedł z Corvette, zaraz po zatrzymaniu się kilka metrów za Ferrari. Wziął ze sobą tablet i podszedł do pojazdu od strony kierowcy, zmuszając wszystkie swoje zmysły do pracy na najwyższych obrotach. Chciał być gotowy na każdą ewentualność. Wreszcie zapukał w szybkę, by następnie przenieść dłoń na taser.
— Dzień dobry, panie kapitanie Montanha. — Powitał go znajomy głos pastora.
— Dzień dobry, ekscelencjo. Porucznik trzeciego stopnia Gregory Montanha, numer odznaki 105. Jak pewnie wiesz. Szanowna ekscelencja wie, co zrobił?
— Jechałem zbyt szybko?
— Tak. Proszę o komplet dokumentów, prawo jazdy. — Szatyn spojrzał w tablet, by sprawdzić, czy jego rozmówca nie jest poszukiwany. Widząc, że jedzie sam i nie trzyma na plecach karabinu, poczuł się nieco pewniej.
CZYTASZ
Katharsis
FanfictionTo jest smut Morwin 18+ Jeśli to smut bez fabuły, to nie ma fabuły. A jeśli nie ma fabuły, nie ma opisu fabuły. A bez opisu... nie ma opisu! Nie mam nic i nic nie należy do mnie. Shipowane postacie nie istnieją i nikt poza nimi nie jest shipowany. E...