꧁Sixth꧂

131 8 1
                                    


(Narracja 1os. - Nishimura Riki)

- Mama i tata? - skakałem wzrokiem po osobach w pomieszczeniu - Co wy tu robicie?

- Razem z matką przyjechaliśmy do ciebie, chcieliśmy ci zrobić niespodziankę - wyjaśnił najstarszy mężczyzna.

- Riki, możesz nam wyjaśnić, kto to jest? - kobieta wskazała na Jay'a.

- To jest JeongSeong, mój przyjaciel i uprzedzam was, że on rozumie o czym rozmawiamy. Potrafi posługiwać się Japońskim - powiadomiłem rodziców.

- W takim razie powiedz coś o sobie i wytłumacz nam, dlaczego Riki ma zakręcona kostkę! - każde kolejne słowo ojciec wypowiadał coraz głośniej z nerwów.

- Oczywiście, wytłumaczę - chłopak zachował spokój - Przy trzecim naszym spotkaniu Riki upadł, a ułożenie jego nóg skończyło się skręconą kostką. Zawiozłem go do szpitala i założyli mu usztywniacz. Lekarz nakazał nosić go jeszcze przez tydzień, więc niedługo będzie w stanie chodzić na zajęcia.

- Niepotrzebnie się martwiłam w takim razie, ale czekaj... Kiedy wy się poznaliście?

- Właściwie to kilka dni temu... - tym razem ja odpowiedziałem na pytanie.

- Rozumiem... - wnioskując po minie mojej mamy, nie podobałala jej się odpowiedź.

○○○

- Nie uważasz, że to zbyt szybko, by zapraszać kogoś, kogo poznałaś zaledwie kilka dni temu do domu? - moja zaniepokojona mama zadała mi pytanie, gdy Jay wyszedł do toalety.

- Mamo, nie przesadzaj! JeongSeong studiuje w tym samym uniwersytecie, a to, że jest o kilka lat starszy nic nie znaczy - próbowałem uspokoić rodzicielkę.

- Uważaj, dobrze? - spojrzał w na mnie wzrokiem pełnym troski - A poza tym, dziś wieczorem jedziemy na drugi koniec Korei. Mamy tam delegację, ale chcieliśmy cię odwiedzić. Jezeli nam sie uda, to przyjedziemy, kiedy skończymy pracę, dobrze kochanie?

- Pewnie, zapraszam - usmiechnąłem się.

Smutno mi było z powodu braku zaufania ze strony moich rodziców, w końcu z ich słów wywnioskowałem, że uważają, iż jestem nieodpowiedzialny.

W tym czasie krzesło obok mnie się odsunęło i zasiadł na nim temat mojej wcześniejszej rozmowy z matką.

- A jak tam Riki, znalazłeś jakąś dziewczynę? - W końcu odezwał się mój ojciec po dłuższym przeglądaniu się mojej twarzy, a gdy usiadł Jay, także jego lico stało sie obiektem obserwacji dorosłego.

- Tato... mówiłem Ci już coś na ten temat - przeskakiwałem wzrokiem z mamy na tatę - Nie mam teraz na to czasu, a poza tym to nie koniecznie musi być dziewczyna...

- Stop! To ma być dziewczyna i koniec! - mężczyzna gwałtownie wstał od stołu - Kochanie, już na nas pora, musimy jechać - oznajmił ostro i skierował się do drzwi wyjściowych.

Zaraz za mamą podniosłem się ja oraz Jay, który pomógł mi dojść do wyjścia, abym pożegnał rodziców. Przyjęliśmy najwygodniejszą dla nas obu pozycję, czyli taką, w której jedno z ramion Jay'a oplatalo moja talię, a dłonią drugiej ręki podtrzymywał odpowiednik jej należący do mnie, poprzez trzymanie mojego nadgarstka od dołu. Zrobiliśmy tak kilkanaście kroków, aż dotarliśmy do przedpokoju, w którym zastaliśmy moja mamę i tatę, którego wyraz twarzy wyrażał niezadowolenie.

- Nie umiesz sam chodzić? Nie podoba mi się, że jakiś obcy facet maca mojego syna - nacisnął na dwa ostatnie wypowiedziane słowa.

Mój ojciec był homofobem. Kiedy tylko usłyszał moją rozmowę z mamą na temat mojej seksualności, zrobił wielka aferę, po której nie odzywał się do mnie przez prawie miesiąc. Nie podobało mu się, gdy przebywałem w pobliżu mężczyzn i wciąż szeptał nad uchem o znalezieniu dziewczyny, jak natrętny komar letniej nocy, gdy wyleci przez wcześniej otwarte okno.

Oczywiście posiadam wspomnienia z tych przyjemnych chwil spędzonych z ojcem. Wcześniej często się kłociliśmy, ale równie często spędzaliśmy razem czas. Wspólne łowienie ryb, napraeianie czegoś itd. Męzczyzna, poza swoimi pogladami byl naprawde w porzadku. Kochałem go -w końcu to mój ojciec. Będę go kochał, nawet jeżeli mnie nie akceptuje i sprawia mi tym wiele przykrosci.

- Przepraszam za niego - kobieta zwróciła się do mojego towarzysza, który stał obok mnie, ale podtrzymując mnie trochę mniej widocznie -  Riki... wiesz jaki jest ojciec, nie przejmuj się tym więcej, proszę - dodała, gdy jej mąż wyszedł bez pożegnania urządzając za sobą drzwiami.

- Wiem, mamo. Jedź bezpiecznie - przytuliłem rodzicielkę. Kobieta się ode mnie odsunęła i spojrzała na Jay'a jakby biła sie z myślami. Jednak koniec końcow przysunęła sie do niego i równiez objęła go ramieniem.

- Przyjaciele mojego syna są również moimi przyjaciółmi, jeżeli będzie coś się działo daj mi znać - wyciągnęła wizytówkę z portfela i wręczyła ja blondynowi - To mój numer prywatny. Nie wsydź sie zadzwonić - posłała do chlopaka ciepły uśmiech.

- Dobrze, dziekuje pani bardzo - ukłonił się, a kobieta wyszła z mojego mieszkania.

Spojrzałem ze wstydem w oczach na przyjaciela.

- Przepraszam za mojego ojca... on taki jest... - nie potrafiłem spojrzeć Jay'owi w jego piękne, ciemno brązowe oczy, choć, kiedy chłopak zauważył to, momentalnie uniósł moja głowę ręką jak gdyby nigdy nic.

- Spokojnie, ty za niego nie odpowiadasz. Jeżeli tak powiedział, to nie twoja wina, tylko jemu się coś nie podoba. Nawet jakbyś miał chłopaka, to nic by się nie stało, najważniejsze, abyś to ty był szczęśliwy. W życiu musisz być egoistą, może nie do przesady, ale nadal. Rozumiesz?

- Ugh! Dlaczego ty zawsze jesteś tak wyrozumiały i dajesz tak świetne rady, co? - jęknałem, a mój rozmówca wydał z siebie przyjemny dla ucha dźwięk w postaci śmiechu.

- Nie przesadzaj już. Wydaje mi się, że muszę już iść. Sunghoon i Jake się do mnie odbijają - uniósł telefon, który wibrował w jego kieszeni już od pewnego czasu - Pomogę Ci jeszcze dojść do kanapy, dobra?

Wzrok, którym spojrzałem na przyjaciela wyrażał wdzięczność i szczęście, że chłopak zaproponował mi pomóc, tak jakby czytał w myślach przesiadujacych w mojej głowie. Za chwilę pokiwałem głową tylko na zgodę że słowami starszego i zostałem zaprowadzony do salonu. Z pomocą Park'a usiadłem na miękkim mebli zwanym kanapą i pożegnałem się z chłopakiem.

Jay na pożegnanie mnie przytulił, co oddałem, jednak w tamtym momencie kolejne w myśli wpadły do mojej głowy, jak konie wyścigowe mijając linię mety, będące w takim stopniu rozpędzone, że ciężko im wyhamować.

Zatapiajac się w myślach usłyszalem tylko zamykające się drzwi. Ramiona Jay'a były przyjemne. Nawet bardzo. Ten uścisk, to był i coś innego niż dotychczasowe pomaganie w przemieszczaniu się. Jednak także nie miałem zamiaru rozgrzebywac tego tematu nie wiadomon jak głęboko. Po kilku lub kilkunastu minutach zostawiłem go włączając kolejny odcinek oglądałem niedawno przeze mnie dramy - ,,Tale of the Nine-Tailed".

********************

[996 słów]     

Standardowo przepraszam za błędy i dłuższą nieobecność.

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy! <3

ᴅᴀʀʟɪɴɢ, ʏᴏᴜ ᴍᴀᴋᴇ ᴍʏ ᴅᴀʏ ʙᴇᴛᴛᴇʀ//JayKiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz