===================================
Na wstępie, pragnę was poinformować, że będzie to seria wolno pisana
Miłego czytania
===================================Północna góra. Masywna skała, którą otaczały łąki i lasy. Mieszkanie wielu zwierząt, roślin. Idealne miejsce do życia, mimo mylącej nazwy. Jeśli ktoś sądził, że będą to zimne i pokryte białym puchem ziemie, był w błędzie.
Ogromna skała, mająca ogromne znaczenie w przeszłości, jak i przyszłości, która prowadziła podróżników i kupców. Była ona ich drogowskazem, w trakcie ich szlaków kupieckich oraz wszelkich podróży. Należała do jednych z najbardziej rozpoznawalnych punktów w okolicy. Jej wysokie spiczaste szczyty, były dla niej wyjątkowo charakterystyczne, gdyż większość gór i wyższych wzgórz, były całkowicie płaskie.
Była ona na tyle ważnym punktem na mapie, iż wiele wieków temu zostało założone tu niewielkie królestwo, które w niedługi okres czasu rozrosło się do imponujących wręcz rozmiarów, przyjmując wszelkich podróżników, którzy trafiali pod ową górę.
Owe szpiczaste szczyty nie zostały nigdy zbadane. Ludzie nie wyobrażali sobie nawet wejścia na tak dużą wysokość. Nikt nie zadawał sobie, więc trudu by nawet dokładnie obejrzeć górę.
Ludzie nie byli na tyle ciekawi by ryzykować swoje życie, aby wejść na sam szczyt. Znaleźli się śmiałkowie, którzy pragnęli poznać sekrety Północnej Góry, jednak wszyscy zostawali uznani za szalonych. Ilekroć któryś z nich wybierał się na podróż, nigdy nie został spotkany kolejny raz. Większość przyjęła, że umarli podczas podróży w stronę nierealnych marzeń. Druga część sądziła, jednak że opamiętali się wcześniej i po prostu uciekli nie chcąc wracać i przyznawać racji mieszkańcom Królestwa Błędnej Ciszy.
Góra, należała do idealnych wręcz kryjówek, jeśli nie bałeś się że nie zdołasz już stamtąd wyjść. W królestwie krążyły historię o złodziejach, którzy uciekali przed sprawiedliwością, zagłębiając się w jaskinie u podnóża góry. Nie wiadomo było, czy udało im się przeżyć i uciec, czy zginęli niepotrzebną śmiercią.
Z Północnej góry, wyrastał dumnie królewski dwór, należący do rodziny królewskiej, odkąd został im przekazany w ramach podziękowań za utworzenie i zarządzanie królestwem. Władza przekazywana była bowiem z pokolenia na pokolenie. Na tronie zasiadał, teraz znany przez lud Władca Kui, cieszący się szacunkiem, wśród poddanych, którzy uważali go za jednego z lepszych władców w historii państwa. Był wyrozumiały, opanowany i sprawiedliwy, co sprawiło, że bardzo łatwo zdobył przychylność tłumu.
Ogromny budynek w którym mieszkała rodzina królewska, który wydawał się być pusty. Zdecydowanie przesadzono w nim z ilością ogromnych korytarzy, wysokich na kilkanaście metrów, sal balowych, które swoimi wielkościami możnaby porównać do dwóch budynków mieszkalnych, czy ogromne hale, każda na inną okazję.
Przez to właśnie budynek mimo dość sporej ilości mieszkańców, wydawał się być opustoszały. Po zmroku wciąż słychać było unoszące się z echem krzątanie służby w kuchni, albo zmiany warty przez straż. W północnej części, jednak większość z tych dźwięków nie była słyszalna, co pozwalało się wyspać.
Tego dnia było jednak inaczej i mimo zmroku, cisza na ogromnych królewskich korytarzach nie trwała długo. Co chwilę przerywana dziecięcymi krzykami oraz śmiechem. Podczas tak kapryśnej pogody było to niespodziewane. Spodziewano się bowiem, że dzieci będą miały zamiar przeczekać burze w jednym z pokojów, a już na pewno nie biegając po całym zamku. One, jednak wolne od obowiązków, doskonale bawiły się po północnej stronie zamku. Wśród tej mieszaniny głosów, znajdowały się także dwa, należące do potomków Władcy Kuia.
CZYTASZ
~Absquatulate~ 5city
FanfictionNicollo, jest na drodze by objąć w przyszłości władzę nad królestwem. Jest księciem, więc ciąży nad nim ogromną odpowiedzialność. Relacje które zawiera także nie przynoszą dobrych efektów, a te dotychczasowe podupadają. Co jeśli wszystko zbacza na z...