⋆ 2 ⋆

20 2 0
                                    

Zeszłam na dół i zobaczyłam moją mamę pakującą sterty różnych ubrań do walizki. Trochę śmieszyło mnie to, że zawsze poganiała mnie i mojego brata jeżeli chodzi o pakowanie, a sama niemal przy każdym wyjeździe pakowała się na ostatnią chwilę.

Szczerze to jak na mnie naprawdę cieszyłam się na ten wyjazd i byłam do niego wręcz dziwnie optymistycznie nastawiona. Nie wiem czy była to kwestia pojechania do tak dużego miasta z równie dużymi możliwościami nawet jeśli to tylko dwa wakacyjne tygodnie, czy tego, że jedzie ze mną moja najlepsza przyjaciółka, która nie mam pojęcia jak namówiła na to swoich rodziców, czy może tego, że nie jechała z nami moja matka, która na pewno kontrolowałaby nas na każdym kroku.

Od zawsze lubiła mnie kontrolować. Nie wiem czy to przez to, że po tym jak ojciec ją zdradził nie miała zaufania do nikogo, nawet do własnych dzieci, czy to może jednak przez coś innego, ale w sumie i tak nigdy jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiałam. Obchodziło mnie jedynie to, że mi nie ufała przez co byłam ograniczana.

A to mi się bardzo nie podobało.

Więc się buntowałam mając nadzieję, że jeśli pokażę jej, że nie podoba mi się to jak mnie ogranicza w końcu zmądrzeje. Jak bardzo się wtedy myliłam.

Zaczęła ograniczać mnie coraz bardziej, a ja wraz z tym coraz bardziej się buntowałam. Po prostu błędne koło. Więc kiedy się dowiedziałam, że przez wyjazd służbowy nie może z nami pojechać do Miami w głębi duszy niezmiernie się ucieszyłam. Co prawda najpierw chciała odwołać nasz wyjazd, ale ja, Lucas i Diana wybłagaliśmy ją o to żeby zgodziła się na to żebyśmy pojechali sami.

Może i nikomu zbytnio nie ufała, ale do Diany i mojego brata odczuwała szczególną słabość, więc czemu by tego nie wykorzystać?

– Zaniosłaś już wszystkie walizki do samochodu? – zapytała moja mama szukając czegoś w szafce w salonie.

– Tak, zaniosłam – odpowiedziałam.

– A walizkę Lucasa też? – zapytała.

– Niech sobie sam zanosi swoje rzeczy – odparłam zirytowana. – Nie jestem jego służącą – powiedziałam.

– No proszę cię Chloe – powiedziała prawie błagalnym tonem. – Wiesz przecież, że twój brat ma swoje sprawy, a zaniesienie walizki do samochodu nie jest jakimś wielkim wyrzeczeniem.

– No tam, swoje sprawy – zaśmiałam się pod nosem. – Znowu pewnie gra – oznajmiłam po czym poszłam do lodówki, z której wyjęłam puszkę coli.

– Oj no proszę cię – nalegała coraz bardziej.

– No dobra – zgodziłam się niechętnie i wywróciłam oczami. – Zaniosę mu tę walizkę – Nie chciało mi się już z nią o tym gadać, więc po prostu przystałam na jej prośbę i poszłam do góry po walizkę brata.

***

– Na pewno wszystko spakowaliście? – Zapytała nas moja mama kiedy mój brat pakował już na szczęście ostatnią walizkę do bagażnika.

– Tak mamo, spokojnie. Na sto procent wszystko wzięliśmy – upewniłam ją.

– No to cóż... – zacięła się na chwilę najpewniej zbierając myśli w sensowną i pełną pouczających słów wypowiedź – Proszę was uważajcie na siebie. Jakby cokolwiek się działo to dzwońcie, a ty Diana... – wskazała palcem na moją przyjaciółkę. – Pilnuj ich, okej? – Powiedziała czekając na twierdzącą odpowiedź od niej, jednak Diana nic nie odpowiedziała, a zamiast tego jedynie pokiwała twierdząco głową.

– A  ty Chloe, miej oko na Lucasa – powiedziała do mnie pół szeptem spoglądając znacząco w stronę mojego brata.

– Nie martw się o to – odpowiedziałam. – Po jego ostatniej akcji na pewno będę go pilnować – zapewniłam ją.

✰ I wish you were so(ber) ✰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz