Rozdział 1

106 5 7
                                    

R.


Uchyliłem lekko powieki, a do moich oczu przedarły się jasne promienie słoneczne. Przetarłem twarz i przeciągle westchnąłem. Budzik jeszcze nie wył, więc znowu obudziłem się przed czasem. Przewróciłem się na drugi bok i ponownie zamknąłem oczy.

Nie miałem najmniejszej ochoty zwlekać się z wyra. 

Czułem się chory, jak miałem iść do pracy. Nienawidziłem tej roboty, byłem wypalony zawodowo i wyssany z całej pozytywnej energii. Przytłaczało mnie wszystko – bzdurne przepisy, monotonia i przede wszystkim pacjenci. Każdy dzień pracy z ludźmi utwierdzał mnie w przekonaniu, żeby za nimi nie przepadać.

Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Miałem to szczęście, że moje włosy układały się bez względu na to, w jakiej pozycji spałem, więc nigdy nie musiałem nic z nimi robić. Zarost był dwudniowy, znośny, więc postanowiłem, że ogolę się wieczorem, przed wyjściem do knajpy. Całe szczęście, że dzisiaj piątek i dwa dni odpocznę od tego syfu. Zrelaksuję się z kumplami przy piwku i o wszystkim zapomnę, a w poniedziałek wrócę z nowym zapałem do pracy i pozytywną energią.

Parsknąłem śmiechem i narzuciłem ramoneskę na plecy. Jednak zanim nastąpi błogi relaks, muszę jeszcze przetrwać ten dzień. Niestety akurat dzisiaj ma zacząć pracę nowa stażystka. Przysłali mi jakąś siksę ledwo po studiach, nad którą jako kierownik będę musiał sprawować opiekę. Nie miałem zamiaru niańczyć jakiejś dziewczynki, więc od razu wpadłem na pomysł, że zajmie się nią jedna z pracownic, do której miałem największe zaufanie. Nie wyobrażałem sobie teraz stać przy kimś i tłumaczyć mu obsługę Kamsoftu. Było dla mnie oczywiste, że każdy ma prawo się uczyć i nabierać doświadczenia, jednak nie miałem ani grama cierpliwości, żeby wdrażać nową osobę w funkcjonowanie całej apteki.

Westchnąłem. Za osiem i pół godziny będę miał wszystko gdzieś. Obym przetrwał.


M.

Nieznośny ból brzucha obudził mnie ze snu. Już od wczoraj miałam obrzydliwie bolesne skurcze jelit, które akurat nie miały związku z tym, że nie mogłam nic przełknąć od dwóch dni. Byłam po prostu koszmarnie zestresowana. Dzisiejszy dzień był szczególny – miałam zacząć pracę w zawodzie, o którym marzyłam od dziecka.

Ukończyłam uniwersytet medyczny na kierunku magister farmacji i byłam pewna, że świat stoi przede mną otworem. Chciałam pomagać ludziom, być pierwszą osobą, do której się udadzą, zanim pójdą do lekarza. Byłam przekonana, że moje porady niejednokrotnie sprawią, że wizyta w przychodni nie będzie potrzebna. Pragnęłam doradzać, uśmierzać ból, proponować leki, dzięki którym znikną wszelkie dolegliwości i inne bolączki.

Na bieżąco śledziłam nowinki medyczne i farmaceutyczne. Byłam jedną z najlepszych studentek na roku, a tytuł magistra obroniłam z wyróżnieniem. Członkowie komisji klaskali z zachwytu po tym, jak bezbłędnie i fachowo odpowiadałam na pytania w trakcie obrony pracy magisterskiej. Byłam nudną kujonką zafascynowaną farmacją.

Praktyki w trakcie studiów robiłam u przecudownej pani Barbary, która nauczyła mnie prawie wszystkiego, co jest niezbędne w zawodzie farmaceuty. Pomagałam jej także w międzyczasie jako pomoc apteczna. Z bólem serca, jak stwierdziła, musiała mi odmówić po praktykach zatrudnienia na etacie, ponieważ miała komplet pracowników. Jej apteka była mała i przytulna, pracowały w niej tylko dwie osoby. Dzielnie broniła się przed aptekami sieciowymi, a pacjenci ciągnęli tam, mówiąc, że u pani Basi czują się jak w domu.

Byłam ciekawa, jak będzie w nowym miejscu. Ogromnym plusem był fakt, że miałam pracować z Weroniką – moją znajomą ze studiów. Poznałyśmy się, kiedy ona była na ostatnim roku, a ja na pierwszym. Kupowałam od niej książki i od słowa do słowa zakumplowałyśmy się. To ona podsunęła moje CV w kadrach, dzięki czemu dostałam się na staż.

Miłość bez recepty - pierwszy romans apteczny w Polsce! (premiera: 21.09.2022)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz