(vol. 1)
próbując przypomnieć sobie jakąś bliższą datę tego, kiedy zaczęłam cierpieć zawsze myślę o podstawówce i dzieciach, które mnie prześladowały, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to był czas, w którym przestałam chcieć żyć i chyba nadal najbardziej dobija mnie mój rysunek, który został potargany i na którym napisano "wiktoria śmierdzi kałem", nawet powiedziałam o tym mojej mamie i nadal dziwię się, że po tym nie przepisała mnie do innej szkoły. ale nie o tym... kiedy próbuję przypomnieć sobie moment, w którym zaczęłam cierpieć i myślę o szkole podstawowej, orientuję się, że już wtedy byłam zepsuta. przypominam sobie moment, gdy obracałam bratu książkę, bo trzymał ją do góry nogami. to jest najwcześniejsze wspomnienie mojego dzieciństwa, które pamiętam dosyć wyraźnie i czuję, że wtedy albo już cierpiałam, albo dopiero zaczęłam cierpieć. może nadal byłam skłonna do przeżywania szczerego szczęścia, ale czuję, że już wtedy nie byłam taka wesoła. pamiętam też jeżdzenie na kładzie (takim małym, dla dzieci) i że wtedy też nie byłam już szczęśliwa. mogę powiedzieć, że cierpię od dziecka... i, że raczej bardziej jestem oswojona ze smutkiem niż ze szczęściem, że nawet wolę być smutna, bo ze szczęściem wiąże się rozczarowanie.
i gdy przychodzi do mnie znowu ta refleksja, to przeraża mnie, żeod dziecka cierpię
7.4.2022, 20:42