Prolog

623 25 4
                                    

- O to pańska kawa Latte macchiato z większą ilością cukru- uśmiechnęłam się do starszej Pani, która jest naszą stałą klientką.

- Zawsze pamiętasz kochanie, co uwielbiam w kawie- uśmiechnęła się do mnie popijając świeżo parzoną kawę. 

Udałam się z tacką za ladę oczekując na kolejnego klienta, o godzinie 12.00 zaczynał się zawsze największy ruch w naszej kawiarni, ponieważ zawsze jest to godzina szczytu i w dodatku znajdujemy się w centrum Monte-Carlo i jego porcie.

Dzisiaj jest sobota, czyli pierwszy dzień wolnego od studiów.  Studiuje dziennikarstwo, interesuje mnie to praktycznie od małego. W zasadzie od dzieciństwa planowałam już wszystko jak ma w moim życiu wszystko wyglądać, jestem osobą dążącą do celu i zorganizowaną. 

Z nostalgii wyrwał mnie dzwonek do drzwi, który informuje mnie o przyjściu kolejnych klientów. Jest to grupa 7 facetów lekko po 20 na moje oko, siadają przy jednym ze stolików znajdujących się przy oknie. Biorę ze sobą 7 kart menu i kieruję się w stronę wcześniej wspomnianych klientów.

- Dzień dobry, witam Monaco Hercules harbour. Za chwilę wrócę przyjąć państwa zmówienie- podałam karty menu i patrząc po twarzach to musze przyznać, że pewien brunet jest niczego sobie. 

Odeszłam z powrotem do lady obserwując pewnego bruneta z oddali. Miał on trochę kręcone włosy, które były utrzymywane przez białą bandanę. Miał on na sobie czarne jeansy i białą bluzę. Pewnie z powodu tego, że mimo tego że jest marzec i jest w miarę ciepło to i tak wieje silny wiatr. Kiedy zauważyłam, że raczej wszyscy wiedzieli co chcą zamówić to podeszłam z powrotem, aby złożyli zamówienie.  

- Mogę prosić już o zamówienie, czy potrzebują państwo jeszcze chwili?- zapytałam, trzymając w ręce notes i długopis.

- Poproszę, romano, tutaj dla kolegi...- panowie złożyli dosyć obszerne zamówienie , dlatego wiedziałam, że będę musiała to przynieść na dwa razy. 

Kiedy na tacy położyła dwa kawałki szarlotki i jeden kawałek brownie ruszyłam do stołu, w momencie kiedy podawałam ostatni talerzyk z brownie, usłyszałam krzyk.

- Ciocia Mia!- był to syn mojej przyjaciółki Blanki ze studiów, przybiegł szybko pod moje nogi czego trochę się nie spodziewałam i gdyby nie ręce pewnego bruneta mogłabym leżeć na podłodze wraz z kawałkiem ciasta i rozbitym talerzykiem.

Hejka!
Mogło was to trochę zaskoczyć, ale tak zaczynam kolejną książkę. Oczywiście tamta będzie kontynuowana.
XOXO 🌹🦋

Coup De Foundre - Charles LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz