20 0 0
                                    


Kamil wyjmuję kluczę z plecaka, i wkłada je w zamek od drzwi. Przekręca dwa razy pęk kluczy i łapie za klamkę od mieszkania, lekko ja naciskając oraz pcha.

—Wróciłem..!

Mówi smętnie przez wyczerpanie. No cóż,co się dziwić, przecież jest w klasie maturalnej.

—Hej! Jestem w kuchni!

Odpowiada bardzo dobrze znany mu głos, który nawet krótkim zdaniem potrafi poprawić mu humor. Wchodzi do kuchni po drodze zostawiając pod ścianą plecak. Gdy przekroczył jej próg zobaczył sylwetkę swojego chłopka który był odwrócony do niego tyłem, krojąc warzywa przy blacie kuchennym. Uśmiechnął się na ten widok pod nosem, i podszedł do niego od tyłu, po czym objął go w talii i wtulił się w jego plecy, kładąc głowę na jego ramieniu. starszy widzi z przymrużonych oczu, że sztyn odkłada nóż, poczuł również że ten odwraca się do niego. szaro oki podnosi głowę z jego ramienia, i patrzy w zielone oczy chłopaka na których są okulary. młodszy ujmuję twarz bruneta w drobne dłonie, czując pod nimi dwu dniowy zarost. Aleks, bo tak ma właśnie na imię chłopak Kamila, złącza ich usta w, co prawda, krótkim, ale pełnym czułości pocałunku. Pieszczota trwała może z 3 sekundy, ale dla chłopców była to wystarczająca ilość czasu na przywitanie się.

—Cześć słońce..♡

Kamil widział, że młodszy uwielbia gdy do niego tak mówi. Uśmiech zagościł na jego twarzy, oraz mały rumieniec, spowodowany określeniem jego osoby przez szaro okiego.

—jak tam w szkole?

mówi odwracając się znowu, żeby pokroić resztę warzyw. A w tym czasie brunet siada przy wyspie kuchennej.

—Nawet spoko, ale 8 godzin plus 2 godziny trening to za dużo.

Odpowiedział na pytanie zielono okiego, chowając twarz w dłoniach. szatyn widział to kątem oka, i posmutniał.

—Pomyśl, że za niecałe 2 tygodnie będziemy mieć 2 miesiące dla siebie...i marcepana oczywiście.

Ostatnie zdanie dopowiedział trochę później, przez co starszy się cicho zaśmiał.

—A tak właściwie, gdzie on jest?

Zapytała się szaro oki po zoriętowaniu się że jego pies jeszcze nie skoczył mu przednimi łapami na kolana.

—Śpi na balkonie. wolał się wygrzewać na letnim słońcu, niż zjeść chrupka.

W jego głosie można by było usłyszeć zawiedzenie. Chłopak zawsze jak wołał psa to posłusznie przychodził a teraz nic.

—Idę do niego. Chcesz żebym mu coś przekazał?

Mówił wstając z krzesełka i śmiejąc się pod nosem z ciekawej relacji jego chłopaka z jego psem.

—Powiedz mu że jestem zawiedziony bo nie przyszedł do mnie na chrupka.

Przechylił głowę bardziej w stronę drzwi od balkonu niż w stronę swojego chłopaka.

—Dobrze powiem mu

przeszedł przez korytarz i salon żeby dojść do drzwi balkonowych które były lekko uchylone. zajrzałna zewnątrz, po czym zobaczył biszkoptowego labladora w kącie balkonu który spał.

—Marcepan.

Wypowiedział jego imię wchodząc na balkon oraz podchodząc do psa. ten od razu się ożywił, wstał z prędkością światła i podbiegł do pana i zaczął skakać wokół niego i merdać ogonem. Kamil ukucnął i zaczął głaskać psa.

ᴏᴜʀ ɴɪɢʜᴛ... | ᴏɴᴇ-sʜᴏᴛ | ᴋᴀᴍɪʟxᴀʟᴇᴋs | ʏᴀᴏɪOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz